CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Delilah Carter
Delilah Carter
Wczoraj podwiózł mnie do domu, a dzisiejszego ranka przyjechał po mnie abyśmy pojechali razem do szkoły. Zgadłeś, dużo ludzi patrzyło, jak zwykle i nie zwracałam na to za zbytnio uwagi, nie byłam zaskoczona. On jest Justinem Bieberem, nie wspominając, że najpopularniejszym chłopakiem w Stratford znanym jako najlepszym sportowcem w mieście także dlatego, że jego rodzice są obrzydliwie bogaci.
Justin przebiegł z jednej strony boiska na drugą. Ćwiczył wyrzucanie piłki, jeśli mógł to robił też wtedy kilka pompek a potem znowu biegał. Trener Morris rzucał piłkę, Justin ją łapał i wyrzucał z powrotem. Nie rozumiem dlaczego był tak bardzo zestresowany. Był niesamowitym gracem i robił to naprawdę dobrze.
Kilka minut później Justin zaklaskał wraz z trenerem, a potem zaczął biec w górę trybun. Był zdyszany, kiedy usiadł obok mnie oceirając czoło białym ręcznikiem.
- Praca domowa? Poważnie? - zaśmiał się gdy spojrzał na moją książkę od matematyki na kolanach.
- A jest równe 9 podniesione do potęgi trzeciej i B jest równe 70xy nad ujemnym 121 - odwróciłam głowę i spojrzałam na niego zaszokowana. Miał rację, chyba ktoś słuchał na lekcji. Siedział tam z zarozumiałym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie sądziłaś, że mogę to rozwiązać, Carter? - uniósł brwi na co przewróciłam figlarnie oczami skupiając się ponownie na moich lekcjach. Podniósł torbę z fast foodami, trzymał ją w dłoniach patrząc na nią przez chwilę.
- Kochanie, mam tekst na podryw - oparł rękę na moim udzie.
- Mhmm - zanuciłam pisząc rozwiązanie równania matematycznego
- Poważnie, mam tekst na podryw - powiedział. Nie odpowiedziałam nic w zamian, ponieważ starałam się rozwiązać ostatnie równanie.
- Deliiiilaaaaaahhh
- Kochanie, poważnie jest naprawdę dobry, obiecuję - szturchnął mnie w ramię. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam książkę skupiając całą uwagę na nim.
- Co to jest, Justin? - uśmiech wkradł się na moje usta.
- Czy mogę dostać twój numer? - zapytał - Powiedz po co, powiedz po co! - powiedział podekscytowany.
- Po co? - zaśmiałam się. On był taki słodki a zarazem gorący. Nie wiem jak on to robi.
- Ponieważ chciałbym porozmawiać/Taki (w oryginale 'Taki' czyli odniesienie do czipsów Takis) - wskazał na logo umieszczone na paczce chipsów. - Z tobą przez telefon - skończył zdanie, a ja po prostu patrzyłam na niego i zamrugałam kilka razy.
- Załapałaś, rozmawiać z tobą przez telefon? Ale tak jak ja zamieniłaś to na Taki bo właśnie tak są nazywane te chipsy. Rozumiesz? Porozmawiać/Taki z tobą przez telefon? - wyjaśnił gestykulując, miał szalenie uroczy uśmiech na twarzy.
- Mam być pod wrażeniem czy jak?
- Oh, daj spokój, to było dobre. Po prostu o tym pomyślałem. Wiesz, że chcesz się pośmiać - szturchnął moje ramię kilka razy na co zaśmiałam się.
- W porządku Justin, to było dobre. Jesteś zadowolony? - potrząsnął głową i pochylił się napierając na moje usta a następnie odsunął się.
- Teraz jestem - uśmiechnął się i puścił mi zalotne oczko. - Chodźmy, odwiozę cię do domu. Muszę zacząć się szykować na wielki mecz. Potem możesz przyjść tutaj z Emily to się spotkamy. Zarezerwuję pierwszy rząd dla was - uśmiechnął się do mnie trzymając wyciągniętą rękę, która chwyciłam i wstałam z krzesełka.
Justin wziął mój plecak i zarzucił go na ramię, moje książki trzymał w jednej ręcę, a druga ręka trzymała moją. Schodziliśmy razem z trybun do czasu aż trener Morris nas zatrzymał. Zakomunikował nam, że mamy do niego podejść.
- Zaledwie miesiąc temu nienawidziliście siebie, a teraz widzę was razem - poruszył brwiami, a Justin się zaśmiał. - Kolejny raz, a nie mówiłem - wskazał palcem na mnie. Pamiętam jak po raz pierwszy mi to powiedział.
- Oh, jeszcze jedno - powiedział powodując zarówno że ja i Justin zawróciliśmy. - Carter i Bieber, chcecie mi coś powiedzieć? - Justin i ja spojrzeliśmy na siebie z zakłopotaniem, a potem na trenera. - Nie? No cóż w takim razie mam wam coś do powiedzenia - urwał. - A nie mówiłem - roześmiał się i odszedł. Wiedziałam o co mu chodziło. Wtedy kiedy byłam z Justinem na treningu.
- Dobrze trenerze, rozumiemy. Zaraz wracam, tylko najpierw odwiozę ją do domu - trener pokiwał głową i uśmiechnął się do niego, a ja pomachałam na pożegnanie. Razem z Justinem opuściliśmy boisku i udaliśmy się na parking.
- Wiesz, on będzie nam wypominać, że miał rację i nie przestanie tego robić - Justin zachichotał.
- Oh, uwierz mi, wiem - Justin puścił moją rękę, objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie kiedy szliśmy w kierunku jego samochodu.
---
Obecnie siedziałam na łóżku razem z Emily, malowałyśmy paznokcie a potem wybierałyśmy stroje na mecz. Nie miałyśmy w ogóle czasu dla siebie odkąd zbliżyła się z Ryanem, a ja z Justinem. Czuję się bardzo dobrze ponownie spędzając z nią czas, nawet jeśli to krótki czas, bo wiem że wieczorem będę z Justinem.
Zauważyłam jak mój telefon zawibrował na stoliku, na wyświetlaczu pojawiło się imię i zdjęcie Justina. Odebrałam telefon i przytrzymałam go przy uchu.
- Halo?
- Cześć kochanie, wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest, nie martw się o mnie, masz martwić się meczem
- Mam nadzieję, że nie jesteś sama w domu. Pamiętaj, mówiłem ci że zadzwonię...
- Jest ze mną Emily, więc nie jestem sama, nic złego mi się nie stało i nikt mnie nie zgwałcił. Wiem, powiedziałeś mi to miliard razy w samochodzie
Słyszałam jak miękki chichot opuścił jego usta, mogłam sobie wyobrazić jego siedzącego i uśmiechającego się podczas rozmowy ze mną.
- Tylko chciałem się upewnić, że nic ci nie jest
- Naprawdę nic mi nie jest
- Dobrze, zobaczymy się później, szykuję się. Proszę, uważaj podczas jazdy, bez obrazy, jesteś naprawdę najlepszym kierowcą - udałam oburzenie i położyłam rękę na moim sercu.
- Wybacz, nie jestem aż takim złym kierowcą. Tylko dlatego, że jesteś lepszy ode mnie to nie czyni mnie złym kierowcą
- Tak, to prawda. A teraz muszę iść, weź samochód Emily to będę mógł cię później odwieźć do domu i proszę, tak jak powiedziałem bądź ostrożna podczas jazdy. Czekaj, zastanowiłem się i cofam to. Ty nie będziesz prowadzić tylko Emily. Teraz naprawdę muszę iść, zobaczymy się później, kochanie
Uśmiechałam się i prawdopodobnie wyglądałam jak idiotka. Emily poruszyła brwiami na co wywróciłam oczami i ukryłam twarz w dłoniach.
- Ok, rozumiem, do zobaczenia później, cześć - zakończyłam połączenie i schowałam twarz w poduszkach.
- On jest taki słodki - wymamrotałam w poduszkę sprawiając, że Emily zaczęła się śmiać. Podniosłam głowę, a Emily pękała ze śmiechu kiedy malowała paznokcie.
- Boże, jesteś czerwona jak pomidor. Wow, Justin robi takie małe rzeczy. Naprawdę zadziwia mnie sposób w jaki on na ciebie działa - pokręciła głową z uśmiechem na twarzy.
- Więc, tak dokładnie to co on zrobił, że mu przebaczyłaś? - uniosła brew i skrzyżowała ramiona.
- Nie zakładaj, że nic nie zrobił, jednak udowodnił mi, że zasługuje na drugą szansę.
- A co sprawia, że myślisz, że Justin ni wybuchnie tym razem? - zapytała. Cóż, miała rację, ale tym razem jest inaczej, wiem, że Justin nie wybuchnie, a jeśli tak się stanie to zapewne będę żałowała całe życie. Ale nie sądzę, mógłby to wszystko teraz zrujnować? Mam nadzieję, że nie.
- Co sprawia, że myślisz, że Ryna jest inny? Oni są przyjaciółmi - zapytałam.
- Cóż, on jest... nie jest taki jak Justin. On jest bardziej... właściwszy niż Justin. Jest dobry w... nie ważne. W każdym razie słuszna uwaga - uśmiechnęłam się i spojrzałam na mój wyświetlacz. Była na nim urocza selfie moja i Justin zrobiona tego popołudnia, zanim poszedł na trening. Dla twojej informacji, Justin był jedynym powodem ustawienia tej tapety, nie ja, ale nie narzekam.
- Więc, co twój kochaś mówił dzwoniąc do ciebie?
- Dużo rzeczy. Po pierwsze upewnił się, że nie jestem sama, po drugie powiedział, że mam być ostrożna podczas jazdy, a następnie zmienił zdanie i powiedział, że ja nie prowadzę tylko ty. Po trzecie powiedział, że jestem złym kierowcą. Po czwarte wmówił mi, że jest lepszym kierowcą. Po piąte powiedział żeby wziąć twój samochód. Po szóste powiedział, że zobaczymy się później i na dodatek nazwał mnie kochaniem - wachlowałam się dłonią, a siedząca obok mnie Emily pękała ze śmiechu.
- Jesteście zbyt słodcy razem, proszę przestańcie - jęknęła i zaczęła fangirlować. "Razem" nie byliśmy razem i nawet nie jestem pewna czy w ogóle ma w planach poproszenia mnie abym była jego dziewczyną. Nie będę zakładać, bo wiem, że Justin nie był w związku i tak naprawdę nie "trzyma się jednej". Ale jeśli zapyta mnie, oczywiście chcę być w związku z Justinem, ale nie wiem co on czuje. Umieram myśląc o tym co on sądzi o nas.
Myśl o Justinie i mnie będącymi w związku wydaje się jednocześnie możliwa i niemożliwa.
---
Emily i ja siedziałyśmy w pierwszym rzędzie tak jak to obiecał Justin, czekałyśmy aż wybije godzina 19. Potarłam swoją skórę kiedy zimny wiatr owiał moje ramiona. Naciągnęłam rękawy swetra na moje ręce skrzyżowane z rękami Emily. Spojrzała na zegarek i były tylko 2 minuty do rozpoczęcia. Nie jestem pewna dlaczego czułam niepokój. Nie jestem typem sportowej dziewczyny, nigdy nie oglądałam meczu, ale chcę wspierać Justina i Blake'a. Tak, Blake'a również był piłkarzem, a Ryan i Chaz koszykarzami.
- Już prawie się zaczyna - Emily ścisnęła moją rękę, a ja przytaknęłam przygryzając dolną wargę. Cheerleaderki były gotowe i oczywiście Trixie była kapitanem drużyny cheerleaderek, nie dziwi mnie to. Ona również wybierała jak skąpe stroje będą nosić. Jako dziwka wybrała napięte, mini spódniczki i krótkie bluzki. Ponieważ ona jest Trixie i musiała być inna od wszystkich, więc zdecydowała że jej strój będzie różowy z brokatem i cekinami. Musiała zrobić coś dla uwagi cokolwiek mam na myśli. Kto inny nosiłby mini spódniczkę i krótką koszulkę w połowie października. Tylko Trixie wraz ze swoimi dwoma blondynkami.
Głośna muzyka zaczęła grać gdy zegar wskazał 19.
- Jesteście gotowi na wielką grę? Stratford Huskies kontra Halton Ravens. Jak myślisz kto wygra mecz?
- HUSKIES!
- RAVENS! - krzyczał tłum.
- Myślę, że sami zobaczymy. Poznajmy zawodników Halton Ravens! - komentator powiedział każde imię i numer, a każdy gracz szedł po boisku. Wyglądali na dużych i znawców, ale byli niczym w porównaniu do Stratford Huskies. Nasz zespół piłkarski wygrał 5 na 6 meczów, mamy cały czas najlepszych piłkarzy oraz niesamowitego trenera.
Wkrótce komentator zaczął wołać zawodników z naszej drużyny. Patrzyłam jak biegli na środek pola. Tłum wydawał okrzyki, a dziewczyny które miały chłopaków w drużynie oczywiście dopingowały najgłośniej swojego mężczyznę. Cheerleaderki machały pomponami w powietrzu i skandowały "Huskies Huskies Huskies!"
- Ostatni lecz nie mniej ważny, cały czas najlepszy piłkarz z zespołu, gra dla Stratford huskies od 6 lat, nasz mvp (ang. Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz), jest również naszym Quarter Back (rozgrywający) numer 6 - komentator przerwał i było słychać werble.
- Justin Bieber! - przeciągnął jego imię, tłum oszalał na MVP, dziewczyny wiwatowały kiedy Justin zaczął biec w stronę pola, pomachał do tłumu i wszyscy zaczęli krzyczeć "Bieber".
Uśmiechnęłam się kiedy patrzyłam na każdy jego ruch, on jest absolutnie perfekcyjny, musiałam to powiedzieć. Zauważyłam Chaza, który podszedł do nas i pomachał siadając obok mnie.
- Bieber czeka na ciebie przy ogrodzeniu - powiedział na tyle głośno, że Emily również słyszała i oczywiście mrugnęła do mnie na co wywróciłam oczami.
- Zaraz wracam - wymamrotałam, wstałam z krzesła i poszłam w kierunku schodów.
Schodziłam aż dotarłam do otwartej przestrzeni wypełniającej przejście do boiska, które ciągnęło się wokół całego boiska. Cheerleaderki były na przodzie boiska, zwrócone do tłumu. Wszyscy piłkarze zebrali się razem i zgromadzili w jednym kole. Justin musiał zauważyć moją obecność, ponieważ wyszedł z kręgu i szedł w moim kierunku. Nieśmiało odgarnęłam kilka kosmyków włosów za ucho i spotkałam go w połowie drogi.
Uśmiechnął się i otworzył szeroko ramiona, zatrzymałam się w jego wielkim i ciepłym uścisku. Odsunęłam się od niego i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Po raz pierwszy jestem zdenerwowany i naprawdę nie wiem dlaczego - zaśmiał się kiedy trzymał moje ręce patrząc na mnie.
- Hej zrobisz to perfekcyjnie. Jeśli wygrasz albo przegrasz nadal będziesz moim zwycięzcą - powiedziałam, większy uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Jesteś moim talizmanem na szczęście - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Przyciągnął mnie bliżej siebie i objął moja drobną talię. Stanęłam na palcach i przycisnęłam swoje usta do jego. Nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się przy pocałunku, był po prostu zbyt słodki i to było słodkie. Podniósł mnie i obrócił kilka razy, nie przerywając pocałunku aż w końcu postawił mnie. Odsunęłam się i potarłam nosem o jego.
- Bieber! Jeśli nie ruszysz swojej dupy nie będziesz grać wieczorem! - krzyczał trener Morris wskazując na Justina. Zachichotałam puszczając rękę Justina popychając go w kierunku pola. - Idź tam i wygraj ten mecz - powiedziałam wskazując na niego palcem i unosząc brew.
- Oczywiście, że wygram - skinął głową i puścił mi oczko. Pochylił się i złożył pocałunek na moim czole przed pobiegnięciem z powrotem na boisko wraz z resztą zawodników. Trener Morris potargał moje włosy i uśmiechnął się do mnie powodując, że szkarłatny rumieniec zagościł na mojej twarzy. Nie zdawałam sobie sprawy, że niektórzy ludzie patrzyli na nas, dopóki nie wróciłam na swoje miejsce. Nie zdawałam sobie sprawy, że byliśmy na oczach wszystkich, chyba oboje byliśmy rozproszeni przez siebie. To był całkowicie oklepany szkolny moment, zgadam się, ale to było słodkie.
Punkt widzenia trzeciej osoby
- Dawaj Bieber co jest kurwa? Jesteś pieprzonym idiotą, zdobądź tą cholerną piłkę! Przegrywasz gówniarzu! Nigdy nie wygrasz, jeśli będziesz biegać jak pieprzona panienka! - Chaz krzyknął, wstał z miejsca wymachując rękami. Był taki odkąd Huskies byli w tyle o dwa punkty, które zdobył Marcus z innej drużyny.
Ale powiedział to zbyt szybko, bo Justin przebiegł przez pole, wyrzucił piłkę i w końcu strzelił.
- Dobrze Bieber! To mój chłopak, wiedziałem, że może to zrobić! Nigdy w ciebie nie zwątpiłem bro! - Chaz krzyknął używając jego megafonu i tak, on posiadał megafon. Justin wywrócił oczami na swojego przyjaciela, ale uśmiechnął się gdy zobaczył doping dla niego. Nie mógł nic zrobić, ale spojrzał szybko na Delilah, która siedziała na trybunach i podziwiała go. Mrugnął do niej, powodując, że jej policzki zaczęły robić się czerwone mimo zimnej pogody.
- Dobrze Bieber! To mój chłopak, wiedziałem, że może to zrobić! Nigdy w ciebie nie zwątpiłem bro! - Chaz krzyknął używając jego megafonu i tak, on posiadał megafon. Justin wywrócił oczami na swojego przyjaciela, ale uśmiechnął się gdy zobaczył doping dla niego. Nie mógł nic zrobić, ale spojrzał szybko na Delilah, która siedziała na trybunach i podziwiała go. Mrugnął do niej, powodując, że jej policzki zaczęły robić się czerwone mimo zimnej pogody.
Po prostu wszyscy myśleli, że Huskies mogłoby wygrać, ale byli do tyłu 6 punktów. Przegrywali, a Justin był zirytowany. Trener Morris rzucił notatnik na ziemię krzycząc na zawodników. Justin był wściekły przez to, że nie pokonał bramkarza, ćwiczył bez przerwy, ale najwidoczniej nie ćwiczył wystarczająco.
Delilah patrzyła ze swojego miejsca z niepokojem, a jej noga podskakiwała w górę i w dół. Nawet ona przyłączyła się do gry, mogła powiedzieć, że Justin był wyczerpany brakiem energii. Kilka razy potknął się i został przewrócony przez zawodnika z drużyny przeciwnej.
Pół godziny później Stratford Huskies byli tylko 3 punkty do tyłu i przytulili się do siebie wszyscy razem przed 10 minutową przerwą. Justin skinął do Delilah, spotkali się w połowie drogi i usiedli na ławce blisko ogrodzenia. Justin zdjął kask dysząc, trzymał w ręku butelkę wody. Delilah wzięła ręcznik Justina i otarła krople potu z jego czoła. Justin nic nie powiedział ani się nie uśmiechnął, ale w głębi duszy docenił to jak słodka jest.
Delilah wiedziała, że jest w złym humorze, bo nie zdobył punktu jak kiedyś w innych grach. Nadal przecierała jego czoło i gładziła ręką jego plecy w górę i w dół. - Przestań się upokarzać, jesteś wielki - szepnęła mu do ucha, Justin schylił głowę w dół, opierając łokcie na udach.
- Jesteśmy 3 punkty do tyłu, Delilah. Nie jest dobrze - powiedział z goryczą potrząsając głową.- Justin, wciąż masz czas aby zdobyć te 3 punkty. Minęła połowa czasu, nie martw się - zapewniła trzymając go za rękę.
- Tak, to połowa czasu to znaczy, że mamy czas aby zachować punkty i będziemy jeszcze bardziej w tyle. Jezusie - zaklął, drugą rękę zwinął w pięść.
- Nie, nie mów tak. Wiem, że wygracie. To znaczy oni mają Marcusa, ale Stratford ma cały czas najlepszego piłkarza. Nic na nas nie mają - uśmiechnęła się odwracając jego głowę w swoją stronę.
- To nie pomaga, gdy ten pierdolony komentator wytyka moje błędy - mruknął z irytacją, spojrzał na trybuny i patrzył na tłum.
- Dobrze, ale nie powinieneś naciskać, starasz się, więc może udowodnij mu, że jest w błędzie? Wiem, że jesteś zły, ale musisz się uspokoić, dobrze? Masz jeszcze czas i wiem, że będzie lepiej - skinął głową, a ona pocałowała go w policzek.
- Idziesz na imprezę w moim domu? - zapytał na co pokręciła głową. - Dlaczego nie? - zmarszczył brwi, usiadł i objął jej ramiona.
- Jest za późno, mój tata mnie zabije jeśli się dowie, że wyszłam z domu po dziewiątej. Przepraszam - przeprosiła, a on pokręcił głową, całując ją delikatnie.
- Nie przepraszaj, jest okej - Delilah zastanawiała się czy kiedykolwiek irytowało go to, że nie wolno było jej wychodzić.
- Może to jeden z powodów dlaczego nie chce zadać mi pytania. Kto chciałby mieć dziewczynę, która ma przewrażliwionego tatę - pomyślała wpatrując się w ziemię, nie wiedząc, że Justin zauważył jak głęboko o czymś myślała.
- Wszystko w porządku, kochanie? - zapytał na co szybko wyrwała się z zamyślenia i przytaknęła mając nadzieję, że odpuści i nie będzie zadawać pytań. - Zabiorę cię do domu, jak mówiłem - uśmiechnął się, a ona skinęła głową. - Czy chcesz abym został z tobą w domu?
- O boże nie, Justin. Jeśli wygracie, to będą chcieli abyś tam był. Nie rezygnuj z imprezy ze względu na mnie. Jestem przyzwyczajona do bycia sama w domu, to nie pierwszy raz. Obiecuję, że będzie okej.
- Obiecaj, że zadzwonisz do mnie...
- Jeśli będę czegoś potrzebować albo coś będzie nie tak, nie zawaham się zadzwonić, bez względu na to jak głupie to może być - oboje zaśmiali się i jakoś odsunęła na bok jego zmartwienia na kilka chwil.
- Dwie minuty! - krzyknął trener Morris.
- Idź Justin. Wiem, że możesz to zrobić, wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się.
- Pocałunek na szczęście, proszę? - zapytał na co zachichotała i przycisnęła usta do jego ust, szybko odsunęli się do siebie, gdy usłyszeli gwizdek trenera Morrisa. Delilah patrzyła, jak Justin wstał z ławki i pobiegł z powrotem na boisko.
- Lepiej wygraj! - krzyknęła, a on odwrócił głowę uśmiechając się do niej.
- Dla ciebie wygram! - odkrzyknął przed przytuleniem ze swoim zespołem. Delilah usiadła z powrotem na swoim miejscu i ignorowała wszystkie spojrzenia. Zauważyła, że Justin był zdecydowanie bardziej energiczny, ponieważ skakał rozciągając się.
Każdy był tak rozproszony przez wynik, że nie zdawał sobie sprawy, że zostało tylko pięć minut gry i Stratford Huskies musieli zdobyć dwa punkty. Justin był bardzo zmęczony bieganiem. Blake próbował go zastąpić, ale to by było jeszcze gorsze. Justin zmusił się z powrotem do biegania na boisku, aby wygrać ostatnie pięć minut gry.
Raz dostał piłkę i starał się biec tak szybko jak tylko mógł, ale drużyna przeciwna natychmiast powaliła go na ziemię, a on stracił piłkę. Justin położył się na ziemi i nie ruszał się.
- Poddał się - powiedziała Delilah gdy patrzyła na Justina który leżał na ziemi.
- Oh nie, wygląda jak nasza gwiazda, przegrała grę! Wygląda na to, że ktoś nie ćwiczył na tyle ile powinien. Ravens wygrają po raz kolejny! - inny zespół wiwatował i skakał w górę i w dół podczas gdy cheerleaderki stały na ziemi pisząc smsy, a muzycy spali. Teraz zespół przegrywał o trzy punkty, Delilah musiała coś z tym zrobić. Złapała megafon Chaza i włączyła go.
- Dawaj Justin! Dawaj Justin! Dawaj Justin! - krzyczała z Emily i Ryanem którzy się dołączyli. Szturchnęła śpiącego Chaza, który był w półśnie, ale zaczął krzyczeć. Wkrótce przyłączyli się też inni ludzie i każdy dopingował Justina, oczywiście z wyjątkiem drugiej drużyny. Cheerleaderki wstały i zaczęły doping, a muzycy obudzili się i zaczęli grac na instrumentach, walić w bębny i wiwatować na ich gwiazdę.
- Wygląda na to, że Bieber ma tutaj swoją osobistą cheerleaderkę - komentator powiedział, a Delilah lekko zarumieniła się, tłum oszalał na Justina. Justin podniósł się z ziemi, spojrzał na Delilah i puścił jej oczko.
- Idź tam! Pokaż, na co cię stać! - Delilah mówiła do megafonu i to wszystko po to aby Justin nabrał sił. Zostało tylko 95 sekund gry, Justin nie mógł pozwolić swojemu zespołowi przegrać.
- Idź tam! Pokaż, na co cię stać! - Delilah mówiła do megafonu i to wszystko po to aby Justin nabrał sił. Zostało tylko 95 sekund gry, Justin nie mógł pozwolić swojemu zespołowi przegrać.
Udało mu się wreszcie dostać piłkę, unikał przeciwników, biegł tak szybko jak tylko mógł, aby strzelić gola. Justin próbował zdobyć przyłożenie.
- O cholera - Chaz zaklął, gdy obserwował umiejętności swojego przyjaciela na boisku. Tymczasem Delilah skrzyżowała palce mając nadzieję, że strzeli gola, chociaż część niej wątpiła w niego, ale oczywiście większa część niej wierzyła w niego. Zamknęła oczy trzymając kciuki.
Tłum wiwatował, muzycy grali muzykę jeszcze głośniej, cheerleaderki miały więcej energii. Ludzie krzyczeli na całe gardło i czuła, że każdy skacze w górę i w dół. Otworzyła oczy i spojrzała na wynik.
Zrobił to, zdobyła przyłożenie.
Skakała i klaskała, emocje kumulowały się wewnątrz niej.
- Bieber zdobył przyłożenie, MVP (ang. Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz) jest z powrotem!
- Bieber zdobył przyłożenie, MVP (ang. Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz) jest z powrotem!
Biorąc pod uwagę dodatkowy punkt próby Justina i inne ustawienia w liniach jardów*. Czyli dodając dwa dodatkowe punkty do wyniku, Justin musi złapać piłkę w liniach końcowych**. Blake miał piłkę w ręce i Justin wpadł do strefy linii końcowych. The Ravens pobiegli w stronę Blake'a, który wpadł w panikę zmuszając się do rzucenia piłką, mimo, że nie był jeszcze gotowy.
Justin biegł całą swoją szybkością w kierunku piłki. Skoczył i złapał piłkę w dwie ręcę. Zegar wskazał 00:00, ale zaliczyło punkt. Każdy podskoczył i krzyknął triumfalnie. Zespół Justina podbiegł do niego i zgromadził się wokół niego. Justin zdjął kask i rzucił go na ziemię.
- STRATFORD HIGH HUSKIES WYGRYWAJĄ MECZ! - krzyknął komentator, wszyscy klaskali i wiwatowali. Chaz wbiegł na boisko i przytulił swojego przyjaciela. Emily i Ryan obejmowali się, a Delilah wciąż była w szoku, przyłożyła rękę do ust. Nie mogła w to uwierzyć. Justin to zrobił.
Justin Bieber
Zrobiłem to, kurwa, zrobiłem to. Czułem się jakbym był na szczycie świata. Zdobyłem przyłożenie z dodatkowymi dwoma punktami. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem Delilah, główny powód dlaczego zdobyłem punkty biegł w moim kierunku. Pobiegłem do niej i podniosłem obracając nią. Zachichotała przytulając się do mojej szyi. Postawiłem ją na nogach i spojrzałem na nią.
- Zrobiłeś to Justin! - miała piękny uśmiech na twarzy, boże wyglądała tak pięknie.
- Nie kochanie. My to zrobiliśmy. Nie zrobiłbym tego bez ciebie, więc dziękuję - powiedziałem, a ona ujęła moją twarz, przycisnęła swoje wargi do moich. Trzymając ją w pasie przyciągnąłem ją aby była bliżej mnie, ręką śledziła linie mojej szczęki, a drugą trzymała z tyłu szyi. Całowaliśmy się dobre dziesięć sekund, dopóki nasz pocałunek nie został przerwany przez kilka osób, chcące mi pogratulować.
Trzymałem rękę wokół jej talii przyciągając ją bliżej mnie, ściskałem dłonie ludzi. Trener Morris podszedł do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Dobra robota Bieber, twoja też Carter. Wiedziałem, że coś zrobić aby przywrócić go na dobrą drogę. Gratulacje - Trener Morris przytulił mnie i Delilah przed odejściem.
- Dobra robota Bieber, twoja też Carter. Wiedziałem, że coś zrobić aby przywrócić go na dobrą drogę. Gratulacje - Trener Morris przytulił mnie i Delilah przed odejściem.
Wydostanie się z boiska zajęło trochę czasu, biorąc po uwagę kilka osób, które zatrzymywały nas dziękując. Żadne słowa nie mogłyby opisać mojego szcześcia i radości którą teraz czułem. Jak banalnie to brzmi, naprawdę jestem szczęściarzem, bo mam kogoś takiego jak Delilah po mojej stronie.
Kto by pomyślał, że kiedykolwiek ktoś taki jak ja zakochałby się. Wydawało się to niemożliwe, a jednak teraz nie wydaje się już takie niemożliwe. Mam ją teraz i nie chcę jej stracić, więc naprawdę muszę przyspieszyć moją grę i zadać jej kilka pytań wkrótce.
* w poprzek boiska wymalowane są linie jardów
** linie ograniczające boisko wzdłuż szerokości nazywamy liniami końcowymi
_________________
Jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił to niech szybciutko zagłosuje na Change w tej ankiecie! Link
Zapraszamy na świetnego bloga w którym Justin wciela się w doktora http://tattooed-life.blogspot.com/ :)
Podpisujcie się nazwami z tt kiedy komentujecie rozdział
_________________
Jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił to niech szybciutko zagłosuje na Change w tej ankiecie! Link
Zapraszamy na świetnego bloga w którym Justin wciela się w doktora http://tattooed-life.blogspot.com/ :)
Podpisujcie się nazwami z tt kiedy komentujecie rozdział