piątek, 28 lutego 2014

VII. I’d be lying if I said Delilah Carter was ugly

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Justin Bieber

- Więc uh nie było cię dzisiaj na matematyce - powiedziała próbując rozpocząć rozmowę.
- Wiem, tęskniłaś za mną? - uśmiechnąłem się z wyższością do niej, na co wywróciła oczami.
- Nie, w każdym razie gdzie byłeś? - zapytała.
- Paliłem w łazience - odpowiedziałem, a jej oczy się rozszerzyły. Szybko spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
- N-nie wolno tego robić. To wbrew szkolnym zasadom. Można za to zostać wyrzuconym - powiedziała z odrobiną niepokoju w głosie.
- Skręć w lewo - powiedziałem. - Taa, nigdy nie zostałem złapany będę to robić naprawdę mnie to nie obchodzi.
- Co jeśli cię złapią? - zapytała obracając kierownicę.
- To wtedy - uciąłem. - Nie wiem - zaśmiałem się pochylając się do radia, aby włączyć wyszukiwanie stacji radiowych, puścili 'Versace' a kiedy w końcu znalazłem stację pogłośniłem. Głos Drake'a wypełnił samochód i mogłem czuć wibracje rytmu. Byłem zajęty muzyką, ale pani kujonka postanowiła przełączyć stację na której leciały jakieś dziewczęce piosenki.
„Almost, almost is never enough” śpiewała wokalistka, ale od razu przełączyłem na Drake'a. Odwróciła głowę w moją stronę i wywróciła oczami. Zaśmiałem się, podobało mi się to, że ją irytuje.
- To tutaj - wskazałem na mój dom, a ona skręciła trochę za szybko i wjechaliśmy na podjazd. Wyłączyła silnik i wyciągnęła kluczyki. Chwyciłem moją torbę i wyszedłem z samochodu, podszedłem do małego chodnika który prowadził do drzwi. Wyciągnąłem klucz z kieszeni i otworzyłem drzwi.
Słyszałem dźwięk obroży i wtedy mój buldog, Spike przybiegł do mnie.
- Hej chłopcze - pogłaskałem go po plecach, a on merdał ogonem z boku na bok. Rzuciłem torbę na kanapę i położyłem klucze na stole. Usłyszałem zamykanie drzwi, Delilah stała przy drzwiach wejściowych oglądając mój dom.
- Wow, twój dom jest ogromny - powiedziała uśmiechając się i patrząc na duże ramki które wisiały na ścianie. Zdjęcie gdy byłem dzieckiem i moje zdjęcie, mamy i taty.
- Kto to jest? - zapytała wskazując na zdjęcie i innego chłopaka obok mnie.
- Nikt - wymamrotałem nie chcąc wyjaśniać tego teraz.
- Więc uh, gdzie jest twoja mama i ona wie że kogoś zaprosiłeś? - zapytała kładąc torebkę na kanapie.
- Mieszkam sam, moja mama mieszka w Nowym Jorku, obecnie kończy pisać swoją książkę. Mój tata jest zajęty jakimś biznesowym gównem w Nowym Jorku. Przeniosłem się tutaj kiedy miałem 18 lat, ale za każdym razem gdy wracają do domu zostają tutaj - wyjaśniłem a ona przytaknęła.
- Wow to musi być ciężkie cały czas być sam, prawda? - siedziałem na kanapie i gestem pokazałem jej aby usiadła. Zajęła miejsce naprzeciwko mnie.
- Czasami, ale przyzwyczaiłem się do tego - wyjąłem papierosa z kieszeni i umieściłem go między wargami odpalając go. Zaciągnąłem się, a następnie otworzyłem usta wypuszczając dym.
- Tak wielki dom dla tylko jednej osoby. Boże nie mogę się doczekać aż skończę 18 lat. Mój tata jest tak apodyktyczny, że nigdy nie pozwala mi nic zrobić – westchnęła i bawiła się palcami siedząc na kolanach.
- Wkrótce skończysz, nie martw się. Na prawdę trzeba się cieszyć życiem jako nastolatek, bo później będziemy chcieli znowu być młodzi. A twój tata może być irytujący i apodyktyczny, ale kiedyś zatęsknisz za tymi denerwującymi uwagami. Uwierz mi - siedziała w milczeniu patrząc mi w oczy. Wow nie wiedziałem, że mogę powiedzieć coś tak rzeczywiście głębokiego.
- Masz rację - zgodziła się kiwając głową. Wyjąłem papierosa z ust i zgasiłem jego końcówkę w popielniczce.
- Słodki pies, jak się nazywa? - zapytała głaszcząc Spike'a.
- Nazywa się Spike - uśmiechnąłem się kiedy mój pies lizał jej rękę.
- Jest uroczy - powiedziała podnosząc go i kładąc na kanapie. Spike był jeszcze mały, więc nie był zbyt ciężki lub duży.
- Chcesz mi powiedzieć, co się stało wcześniej z Trixie? - powiedziałem unosząc brwi. Pochyliłem się tak że moje łokcie spoczywały na udach, a ręce były złączone.
- Kiedy szukałam chusteczki siedząc odwrócona walnęłam w puszkę soku którą ona trzymała i sok rozlał się na jej spodnie i obcasy. Ale szczerze mówiąc nie sądzę, że ja to zrobiłam. Sądzę, że zrobiła to celowo. No cóż - wzruszyła ramionami umieszczając Spike'a z powrotem na podłodze umożliwiając mu bieganie po domu.
- Jest suką - powiedziałem odchylając się do tyłu na kanapie, ręce złączyłem za głową, a nogi położyłem na stole.
- Ale wydajesz się być blisko z nią - powiedziała cicho. Ona ma tylko 17 lat i jest zbyt niewinna. Kiedy miałem 17 lat paliłem, piłem i cieszyłem się każdą minutą.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi, to tylko dla um... - urwałem drapiąc się po karku.
- Przyjemności? - zapytała zakładając nogę na nogę, jej palce były splecione razem na kolanach.
- Uh yeah - czułem się niezręcznie w tym pokoju. Nienawidziłem kiedy ludzie pytają o moje życie seksualne, nie wstydzę się, ale po prostu nie czuje się komfortowo mówiąc o tym.
- Ale bóg powiedział aby zostawić seks do małżeństwa. To jest grzech - jak mówiłem, była zbyt niewinna.
- Jestem nastolatkiem, nie mogę się powstrzymać - wzruszyłem ramionami.
- Oh tak na marginesie uh jutro jest impreza w moim domu, ale mam trening więc nie miałabyś nic przeciwko gdybym przyszedł po mojej imprezie? Albo mogę przyjść później - dodałem, zamrugała kilka razy, prawdopodobnie myśląc co powiedzieć.
- Jeśli to nie jest późno to mogę tam prawdopodobnie przyjść, ale moja godzina policyjna jest o 9 więc... - urwała.
- Tak, jeśli chcesz możesz przyjść na imprezę i będziesz musiała być w domu o 9 - zaproponowałem, ale ona pokręciła głową.
- Nie jest okej, nie wolno mi tak. Co myślisz o sobocie? - zapytała.
- Jasne, brzmi dobrze - skinąłem głowa posyłając jej mały uśmiech.
- Więc możemy zaczynać? - znalazła w torebce swój scenariusz i mój. Zaskakująco z jej pomocą udało mi się zapamiętać wiele rzeczy. Zostały mi jeszcze trzy strony i skończę to. Wiem, że to pewnie wydaje się łatwe, ponieważ jest to jedna z tych historii Kopciuszka, ale nie jestem aktorem więc dla mnie jest to trochę trudne. Ale Delilah naprawdę bardzo mi pomogła. Pomimo, że chwilami jej nie lubiłem,  naprawdę muszę przyznać, że nie jest złą osobą. Po prostu zbyt szybko ją oceniłem.
Usiadła na kanapie przeglądając scenariusz, złączyła razem brwi przygryzając dolną wargę. Przeniosła nogę na drugą, przewróciła głowę i odgarnęła włosy na bok. Jakkolwiek to zabrzmi,
ona rzeczywiście jest doskonała. Może i dokuczałem jej przez cztery lata, ale to nie znaczy, że myślę, że jest brzydka.
Skłamałbym gdybym powiedział, że Delilah Carter była brzydka.
I to jest dokładnie to co ja robię. W ciągu ostatnich czterech lat wmawiałem sobie, że jest brzydka, kiedy oczywiście było odwrotnie.
Spędzanie z nią czasu uświadomiło mi, że powinienem dać jej szansę i przestać tak o niej myśleć. Jest bardzo miłą dziewczyną i tylko dlatego że nie może się obronić skorzystałem z tego. Przez ostatnie kilka dni zdałem sobie sprawę z tego że jestem nikim, jestem pieprzonym kretynem dla niej. I mimo że mój powód do nienawidzenia jej był głupi i niedojrzały wiedziałem, że nie mogę po prostu jej tego powiedzieć. Ale kiedyś będę musiał jej to powiedzieć i to kiedyś nadejdzie bardzo szybko.
- Hej, zanim zaczniemy mogę cię o coś zapytać? - powiedziałem znowu pochylając się tak, że moje łokcie spoczywały na udach.
- Już nie - posłała mi mały uśmiech i zachichotała. - Żartowałam, dawaj
- Nienawidzisz mnie? - zapytałem.
- Nienawiść to bardzo mocne słowo. Ale ja nie lubię cię, ale też nie nie lubię. To trochę pośrodku. Na prawdę nie wiem - wzruszyła ramionami.
- Nawet przez piekło, które wyrządzałem ci przez ostatnie cztery lata, nie nienawidzisz mnie? - zapytałem ją. Chciałem wiedzieć co czuła w stosunku do mnie, bo w głębi duszy na prawdę jestem winny. Mogę być dupkiem, ale nie jestem bez serca.
- Oczywiście, że nie nienawidzę cię, jak powiedziałam nienawiść to mocne słowo. Ale na pewno nie podobają mi się rzeczy które mi wyrządziłeś. Jednak jak powiedziałeś miałeś powód. Ale nigdy nie powiedziałeś co tobie zrobiłam - powiedziała kładąc scenariusz na kolanach i patrząc mi w oczy.
Nie byłem na to gotowy, bo gdybym jej powiedział, obawiam się, że ona by mnie oceniła. Osądziłaby mnie jak inni ludzie oceniali mnie wtedy. To przynosi tak wiele złych wspomnień, że nawet nie chcę myśleć o tej chwili.
- P-przepraszam. Jest okej, nie musisz mi mówić teraz. Może innym razem? - powiedziała. Dlaczego była tak miła?
- Taa - przerwałem. - Dlaczego jesteś miła dla mnie?
Zaśmiała się i spojrzała na mnie. Nic nie mówiłem patrząc jej w oczy.
- Tylko dlatego, że nie byłeś miły dla mnie, nie znaczy, że ja będę traktować cię w ten sam sposób. To właśnie niedojrzałość - miała rację, a fakt, że wciąż traktuje mnie dobrze nawet po tym co jej zrobiłem, rzeczywiście potwierdza jak niedojrzały jestem.
Jak mogłeś być tak cholernie głupi Justin? Ta słodka, niewinna dziewczyna przeszła przez piekło przez całe cztery lat. Wow, czuję się winny.
- Dzięki, na prawdę przepraszam. Traktowałem cię jak gówno, a ty pomagasz własnemu tyranowi ćwiczyć tekst. Wow, jestem cholernie zażenowany - potrząsnąłem głową, pocierając twarz dłońmi.
- Nigdy nie jest za późno aby się zmienić Justin - uśmiechnęła się, ale tym razem zobaczyłem jej idealnie proste, białe zęby.
- Przypuszczam, że masz rację. Ale to trochę potrwa. Znając mnie, bo jestem cholernie uparty pewnie nawet nie będę starał się zmienić - zaśmiałem się z siebie, a ona pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie mów tak. Myślisz o sobie tak nisko i negatywnie, kiedy powinieneś myśleć pozytywnie, to ci nie pomoże. Spadasz w dół i w dół. Stajesz się własnym tyranem, kiedy powinieneś sobie pomagać. Oczywiście jeśli chcesz stać się lepszym człowiekiem i być lepszym człowiekiem - jej słowa uderzyły we mnie jak olśnienie. Jej głębokie znaczenie słów zatonęły w mojej głowie i myślałem o nich. Miała rację, ona zawsze miała rację.
- Wow, uh dzięki - powiedziałem niezręcznie. Można powiedzieć, że nie jestem zbyt dobry z rozmawianiem z ludźmi takimi jak ona. To coś więcej niż te 'męskie' rozmowy nie jakoś głęboko sensowne jednak takie jak te.
Ale, nawet moi przyjaciele nie powiedzieli mi nic takiego co ona powiedziała. Moi przyjaciele są przyjaciółmi, ale faktycznie nie pomagają mi. Taa pewnie Ryan i Chaz nie zrozumieliby tego. Są chłopakami nie dają dobrych porad.
Chcę wziąć jej rady do siebie. Brzmię cholernie szalenie teraz. To jest to co się dzieje, gdy spędzam czas ze świętoszkiem cztery dni z rzędu. Staję się mięczakiem. Justin Bieber nie jest mięczakiem, okej?
Ale dla niektórych dziwnym powodem jest kiedy jestem z Delilah, jej miękki głos wydaje się... nie wiem.... sprawia, że czuję się winny. Po prostu wydaję się być taka niewinna, że nie może złamać nawet talerza.
Dzisiaj zdałem sobie sprawę jak pieprzonym idiotą jestem. Jak bardzo byłem pieprzonym palantem dla niej i szczerze jej współczułem. Myślę, że w końcu nadszedł czas aby przestać być tyranem dla niej i zacząć być miłym i wymazać przeszłość.
Minęły cztery lata Justin, odpuść.
Odpuść do cholery.

_______

Witamy was z powrotem! Serio, czujemy się jakby minęły wieki a to tylko tydzień, lol. No, jakby ktoś jeszcze nie przeczytał to informujemy, że od dzisiaj rozdziały będą dodawane co tydzień. Powód? Gdybyśmy dodawały co cztery dni, dość szybko dogoniłybyśmy autorkę, więc staramy się to jakoś opóźnić. Trochę martwi nas to, że autorka jeszcze nie dodała 16 rozdziału, ale no zobaczymy. Poczekamy jeszcze trochę i jak coś to do niej napiszemy. Mamy jedynie nadzieję, że nie przestała pisać change.

Prosimy, napisz cokolwiek w komentarzu na znak, że to czytasz. Może być nawet kropka.

No i mamy po raz pierwszy, cały rozdział napisany z perspektywy Justina. Wreszcie możemy się dowiedzieć co myśli i co czuje. W dodatku przeprosił ją. Rozumiecie? p-r-z-e-p-r-o-s-i-ł W dodatku odbyli ze sobą szczerą rozmowę i serio dziwimy się, że Delilah go nie nienawidzi, ale ok. A wy co o tym wszystkim sądzicie? Uważacie, że Justin się zmieni? Wyraźcie swoje opinie w komentarzach :)
Buziaki i "widzimy" się za tydzień! x

*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ *a co mi tam, wkleję to jeszcze raz, żebyście nie zapomnieli haha*

środa, 26 lutego 2014

Informacja

Rozdział 7 zostanie dodany w piątek i od tego dnia rozdziały będą dodawane co tydzień. Pozdrawiamy x

piątek, 21 lutego 2014

VI. It takes the right person to bring out the good side of him

Justin Bieber

Znowu tam była, siedziała spokojnie przy stoliku w bibliotece trzymając tym razem inną książkę w ręce. Siedziała sama, przy oknie. Miała na sobie spódnicę w kwiatki, czarne buty i zwykłą białą koszulę wpuszczoną w spódnicę. Jej długie kręcone włosy były upięte w kucyka i dzisiaj miała na sobie okulary. Wyglądała doskonale.
Wyjąłem jej książkę z plecaka i podszedłem do niej.
- Oto twoja książka kujonku - zaśmiałem się kładąc książkę na stoliku. Rozejrzała się i wywróciła oczami. - Myślałem, że już jest okej? - zapytałem.
- Może byłam dla ciebie miła, ale to nie zmienia faktu, że wciąż cię nie lubię - powiedziała unosząc brew na mnie.
- Tak samo jest ze mną, Carter – zaśmiałem się - W każdym razie, mogłabyś przyjść i pomóc mi z tekstem? Biorąc pod uwagę twój samochód, który przy okazji jest mile widziany.
- Ah tak, dziękuję - wymamrotała i podniosła książkę. Uśmiechnęła się i przerzuciła stronę. Wow była straszną kujonką.
- Możesz przyjechać, czy nie? - zapytałem.
- To znaczy, jasne - odpowiedziała obojętnie, koncentrując się na książce.
- Dałabyś mi się przejechać? Chaz później potrzebuje mojego samochodu i jeszcze jedno - zatrzymałem się, a ona spojrzała na mnie unosząc brwi. - Mam trening piłki nożnej, więc musisz czekać do piątej.
Westchnęła poirytowana, wypuszczając powietrze.
- Dobrze, poczekam. Teraz odejdź stąd palancie, chcę skończyć tą książkę - powiedziała gestem mnie odganiając.
- Kujonka - wyśmiałem chwytając torbę i przewieszając ją przez ramie.
- Słyszałam - zawołała.
- Wiem i miałaś słyszeć - zaśmiałem się wychodząc z biblioteki.

Delilah Carter

- Więc impreza jest w piątek, na prawdę nie chcesz iść? - zapytała ponownie Emily. Obecnie siedziałyśmy w tym samym miejscu na stołówce.
- Na pewno. Plus mój tata i tak by mi nie pozwolił. Imprezy są po prostu zbyt hm, jak by to nazwać? Dzikie? Szalone? - powiedziałam na co ona wywróciła oczami i ponownie westchnęła.
- Więc wolisz zostać w domu i czytać tą samą książkę niż pójść ze mną na imprezę? – zapytała
- Nie jestem imprezowiczką i dobrze o tym wiesz. Tylko dlatego że zdecydowałam się na zmianę mojego wyglądu, nie znaczy, że mój charakter się zmienił. Nadal zamierzam skupić się na szkole i nie będę chodzić na imprezy - powiedziałam biorąc kęs mojego jabłka prostując moją spódnicę.
- Ale masz 17 lat. Chodź Li, nie bądź taka sztywna - powiedziała szturchając mnie w ramię.
- Tak co oznacza, że wciąż nie jestem pełnoletnia. Zapomniałaś, że skończyłam 17 lat kilka miesięcy temu. Dlaczego nie przeczekać kolejnych 9 miesięcy? Może wtedy będę się z tobą bawić - zaśmiałam się, ale ona nie uważała tego za zabawne. W rzeczywistości wyglądała jakby była poirytowana. Prawdopodobnie miała dość bycia przyjaciółką takiej nudnej dziewczyny jak ja. Nie zdziwiłabym się gdyby wkrótce mnie zostawiła. Nawet ja nie chciałabym przyjaźnić się ze sobą. - Nie wspominając, że większość z was ma ukończone 18 lat, a niektórzy mają nawet 19. Wolałabym nie.
- Ale będzie fajnie. Imprezy Justina są najlepsze - powiedziała podkreślając słowo 'najlepsze'. Bez względu na to co powie lub zrobi nie pójdę na imprezę i to jest moja ostateczna decyzja.
- Nie obchodzi mnie to. Może gdyby Justin zaprosił Zaca Efrona przyszła bym na jego imprezę, zdecydowanie bym przyszła. Ale że tak się nie stanie, nigdy tam nie pójdę. Odpuść sobie Ems - wzięłam głęboki oddech przed kichnięciem. Na prawdę potrzebowałam chusteczek, więc sięgnęłam do torby za mną, ale gdy tylko miałam je w ręce, moja głowa trafiła w coś co sprawiło, że zajęczałam z bólu.
- Ty suko! - spojrzałam w górę aby zobaczyć krzyczącą Trixie której wylał się sok na spodnie. Co za idiotka trzyma puszkę soku tak nisko. Rzuciła puszką ciągnąc mnie za koszulę oraz szarpiąc moje włosy.
- Trixie! - krzyknęła Emily wstając i odciągnęła ją z dala ode mnie.
- Suko zrobiłaś to celowo. Wylałaś to na moje nowe spodnie i obcasy! Kurwa zapłacisz za to głupia cipo przysięgam na boga! - podeszła do mnie, ale Emily zablokowała jej drogę.
- Odsuń się suko! - popchnęła Emily powodując, że się potknęła.
- Posłuchaj mnie mała dziwko. Zapłacisz za to kurwa, słyszysz? – pociągnęła za moje włosy patrząc mi w oczy. Była wściekła. Jej oczy stały się czarne i oddychała ciężko. Szybko chwyciła moją butelkę z wodą, a plusk wody odbił się od mojej twarzy.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam - posłała mi śmiertelne spojrzenie zanim ruszyła do drzwi stołówki. Justin wszedł a ona zaczęła na niego krzyczeć, jego oczy się rozszerzyły, uniósł ręce w geście obronnym.
- Psychiczna suka - Justin powiedział to na tyle głośno, że u większości studentów wywołało to chichot.
- J-ja już pójdę Ems. Zobaczymy się później - chwyciłam torbę i książki ściągając mój mokry sweter. Ruszyłam w stronę drzwi, w których stał Justin. Każdy był cicho i patrzył się na mnie. Słyszałam kilka szeptów, ale postanowiłam je zignorować. Przeszłam obok Justina, który wyglądał na zdezorientowanego.
Wyszłam ze stołówki i szłam korytarzem nie patrząc za siebie. Pobiegłam do końca korytarza do pokoju woźnych. Otworzyłam drzwi, a tam stała zaskoczona starsza kobieta. - W czym mogę pomóc? - spytała z hiszpańskim akcentem.
- O-oh przepraszam ja tylko...
- Jesteś tu po to aby znowu robić jakieś dziwne rzeczy ze swoim chłopakiem? - zapytała.
- C-co? Oh nie. To nie ja - odpowiedziałam na co ona skinęła głową. Prawdopodobnie byli tu Trixie i Justin. - Chciałam tylko skorzystać z łazienki, jestem trochę mora - powiedziałam trzymając sweterek, a ona skinęła głową.
- Oczywiście, kochanie - uśmiechnęła się wskazując na wejście do łazienki. Podziękowałam jej i uśmiechnęłam się, gdy weszłam do łazienki zakluczyłam drzwi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wow wyglądałam źle. Mój tusz była wszędzie, moje włosy były mokre, koszula tak samo.
Pogrzebałam w torbie sprawdzając czy mam dodatkową koszulę na zmianę, oczywiście jej nie miałam. Moja spódnica była trochę mokra, więc zdecydowałam się zdjąć spódnicę razem z nią ściągając szorty wraz z butami, wsunęłam na nogi obcisłe rurki które miałam w torbie. Włożyłam moje martensy i zawiązałam sznurówki. Związałam włosy w koka i starłam tusz który spływał mi po twarzy.
Jak widać szkoła jest dla mnie niesamowita. Każdy mnie kocha, mam dużo przyjaciół i nikt się w ogóle nade mną nie znęca. Czujesz ten sarkazm?
Kiedy powiedziałam, że szkoła była dla mnie straszna, mówiłam na prawdę szczerze. To nie tylko zwykłe dokuczanie, to okropne wyzywanie. Jest gorzej niż można sobie wyobrazić. Oni są podli dla mnie, zachowują się jakbym nie miała uczuć. Tak jestem z kamienia, nie mam emocji, jak zawsze. Ale są w błędzie, ja też jestem człowiekiem tak jak oni. Mam uczucia tak samo jak oni. Nie zdają sobie o tym sprawy, bo w ich oczach jestem brzydka i to jest ich powód nienawidzenia mnie.
Tylko dlatego że jestem świętoszką, z nieco przewrażliwionym tatą, z wysokimi stopniami, dlatego mi dokuczają. Jeszcze całe 2 godziny przede mną zanim będę mogła wyjść z tej szkoły. Ale potem muszę czekać dodatkowe półtorej godziny na Justina. Chwyciłam moje rzeczy i wyszłam z łazienki. Podziękowałam kobiecie i szłam korytarzem idąc do mojej szafki.
Prawdopodobnie pytasz się czy jestem na tyle odważna żeby tam wrócić i zmierzyć się z nimi wszystkimi po upokorzeniu przed ludźmi ze starszego roku, prawda? Ale jestem przyzwyczajona do tego i to nic w porównaniu z tym co doświadczyłam wcześniej.
Podeszłam do szafki ignorując każde spojrzenie na mnie. Wpisałam kod i wepchnęłam tam moją torbę. Miałam wyciągnąć moje książki, gdy ktoś szarpnął mnie za ramię i pociągnął w nieznanym kierunku. Pisnęłam cicho i odwróciłam się zdając sobie sprawę, że to Justin. Trzymał mnie za nadgarstki i ciągnął mnie w jego stronę. Szedł szybko a ja nie mogłam za nim nadążyć. Potknęłam się kilka razy ale odzyskałam równowagę. Zauważyłam że szliśmy w kierunku męskiej szatni, natychmiast się odsunęłam. Odwrócił głowę marszcząc brwi jakby mówiły "co?"
- Nie wejdę tam! - powiedziałam próbując wyszarpać mój nadgarstek z jego uścisku, ale oczywiście mi się nie udało. Zignorował mnie i pociągnął mnie tam za nim.
- Czemu mnie tutaj zaciągnąłeś? - zapytałam.
- Zważywszy na to, że twoja koszula jest mokra i widzę twój czarny koronkowy stanik, który przykleja się do twojej skóry która jest… - urwał i szybko spojrzał na moje piersi oblizując wargi.
- Kurwa jak mówiłem twoja koszula jest cholernie mokra, więc załóż to - powiedział dając mi białą koszulkę.
- Nie potrzebuję tego - powiedziałam odpychając jego rękę.
- Załóż to Carter. Pomagam ci - powiedział wręczając mi ją z powrotem, ale oddałam ją ponownie.
- Nie potrzebuję jej i twojej pomocy - powiedziałam podciągając moją koszulę do góry, która zjeżdżała się z moich ramion odsłaniając bardziej to czego nie powinna. Starałam się przejść obok niego, ale on przytrzymał mnie delikatnie.
- Próbuję ci pomóc, a ty kurwa jesteś uparta. Wystarczy, że założysz tą cholerną koszulkę Delilah - splunął przesuwając dłonią po swoich brązowych, postawionych do góry włosach. Moje imię wypowiedziane przez niego brzmiało cholernie gorąco, zwłaszcza z tym tonem.
- Odwróć się, Justin - powiedziałam na co wywrócił oczami i odwrócił się tyłem do mnie. Zachichotałam i mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Zdjęłam koszulę upewniając się, że Justin nie patrzy. Potem włożyłam koszulkę, która była luźna i za duża na mnie, więc wzięłam gumkę z moich włosów tym samym je rozpuszczając i związałam nią koszulę z tyłu. Podwinęłam rękawy i podniosłam mokrą koszulę.
- Okej, skończyłam - powiedziałam cicho. Odwrócił się lustrując mnie wzrokiem i wziął ode mnie mokrą koszulę.
- Chodź. Bo inaczej będziesz spóźniona. Nie chciałabyś aby teraz doszło do czegoś między nami, kujonku? - zażartował z uśmiechem na twarzy. Żartobliwie wywróciłam na niego oczami. Otworzył mi drzwi pozwalając iść mi pierwszej. Jego ręka spoczywała na moich plecach kiedy prowadził mnie na zewnątrz, a kiedy szedł w lewo szukał czegoś w kieszeni.
- Um, dziękuję - powiedziałam niezręcznie.
- Nie ma za co - odpowiedział kiedy zarzucił mokrą koszulę na ramię i zaczął pisać do kogoś wiadomość.
- Pójdę już do klasy. Do zobaczenia - powiedziała, a on skinął głową i się rozeszliśmy. Kiedy był już daleko ode mnie powąchałam koszulę, która pachniała dokładnie tak jak on. To był całkiem seksowny zapach, zapewne axe* czy coś.

--------

Patrzyłam z góry na Justina i innych piłkarzy, którzy biegali po całym boisku ćwicząc uderzenia do nadchodzących finałów. Ale nie martw się, Stratford High ma najlepszych zawodników. Naprawdę nie rozumiem o co chodzi w piłce nożnej, ale mogę powiedzieć, że Justin jest dobrym zawodnikiem, przebiega połowę boiska w ciągu 8 sekund. Był najszybszy i muszę powiedzieć, że najlepszy. Ale nadal jest palantem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16:48. Nie wiedziałam co mam robić zważając na to, że skończyłam już czytać książkę, która przy okazji była najlepszą książką jaką do tej pory czytałam.
Wiedziałam, że wkrótce trening się skończy, więc zeszłam w dół trybun i przez bramę, aby wejść na boisko. Trener Morris siedział na krześle i patrzył na chłopaków ćwiczących na własną rękę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Panienko Carter? Co ty tu robisz? - zapytał.
- Bieber - odpowiedziałam siadając obok niego i obserwowałam jak chłopcy robią swoje. Justin był tak skupiony, że nie zdał sobie sprawy z tego, że byłam na boisku.
- Ty i Bieber? - zaśmiał się kiedy spojrzeliśmy na Justina, na jego czole były widoczne małe kropelki potu.
- Co, nie. Nie podoba mi się. Czekam tylko na niego aby poćwiczyć nasz tekst. - powiedziałam.
- Tak, oczywiście. Cóż, Bieber to wspaniały dzieciak. Pracowity i poważny jeśli chodzi o piłkę nożna. Nie lubi przegrywać, ciężko pracuje i gra. Jest najlepszy w drużynie - powiedział uśmiechajac się do mnie. Śmiałam się odrzucając głowę do tyłu.
- Trenerze, nie mam nic do niego
- Tak, ale ja tylko mówię, że Bieber jest świetnym chłopakiem. Mogę ci to obiecać. Potrzebuje tylko właściwej osoby, która ujawni jego dobrą stronę. I tą osobą możesz być ty, Carter - uniósł brwi, wzruszając ramionami.
- N-nie, nie wydaję mi się trenerze. On jest palantem, zawsze będzie palantem i...
- Mylisz się panienko. Jesteś absolutnie w błędzie - powiedział kręcąc głową z lewej do prawej. - Być może pomyślisz, że jestem nienormalny, ale jestem pewien, że będziecie kiedyś razem, a kiedy tak się stanie powiem, a nie mówiłem - roześmiał się sprawiając, że śmiałam się z nim. On żartował, prawda?
- Jesteś zabawny, trenerze - powiedziałam klepiąc go po plecach. Śmiał się razem ze mną, a kiedy przestał dmuchnął w gwizdek sprawiając, że wszyscy chłopcy podnieśli głowy do góry. Usiedli w kręgu i spojrzeli na nas. Justin siedział z ręcznikiem w dłoni, którym wytarł twarz. Jego włosy były rozczochrane.
- Słuchajcie, finały są coraz bliżej i bliżej każdego dnia, oczywiście - powiedział rozśmieszając każdego w tym mnie. Trener Morris był zabawnym człowiekiem i zdecydowanie moim ulubionym.
- Wiem chłopaki, że ciężko pracujecie, ale tym razem musicie pracować jeszcze bardziej i bądźcie najlepsi. Zrobię wszystko żeby wam pomóc. Jesteśmy  w stanie to wygrać. Wystarczy nieco inspiracji, wiecie co mam na myśli? Prawda, Bieber? - trener Morris uśmiechnął się z wyższością do Justina, który na dźwięk swojego imienia uniósł głowę.
- Co?
- Powiedziałem, że wystarczy mało inspiracji. Mówiąc inspiracji mam na myśli tą piękną, młodą damę, która siedzi obok mnie. Mam rację? - inni dokuczali mu i szturchali w ramię. Trener nie mógł przestać się śmiać, kiedy dokuczał mi i Justinowi.
- Lubię się z wami droczyć, dzieciaki. Ale poważnie, musicie być jak najlepsi, ćwiczymy cały czas. Chcecie wygrać? A może chcecie przegrać? - zapytał. Chłopcy zgodnie zaprzeczyli.
- Dobrze, idźcie się przebrać. Dobra robota - Trener pożegnał chłopaków na co wszyscy wstali i poszli do szatni żeby się przebrać. Zostałam na moim miejscu z trenerem i patrzyłam jak Justin wstaje z ziemi. Był ostatni, bo reszta drużyny była już w środku. Złapał swoją torbę i zarzucił ją na ramię. Wypił jednym duszkiem wodę zanim wyrzucił butelkę do kosza.
- Zaraz wracam - powiedział i skinęłam głową, a on poszedł z powrotem do szkoły.
- Przyjdziesz oglądać mecz i wspierać swojego chłopaka czy jak? - znowu robił mi na złość przez co żartobliwie przewróciłam oczami.
- On nie jest moim chłopakiem. I nie wiem, zależy od nastroju mojego taty - powiedziałam, a on skinął głową i zapisał kilka rzeczy na kartce. Byliśmy przez chwilę cicho, aż trener przeprosił mnie bo ktoś do niego zadzwonił i poszedł z kimś porozmawiać. Więc siedziałam na krześle ze skrzyżowanymi nogami i torebką na kolanach.
Kilka minut później zobaczyłam Justin wychodzącego ze szkoły. Jego włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry, miał na sobie luźną, białą koszulkę podobną do tej którą mi dał, do tego szare, nisko opuszczone dresy. Białe supry zdobiły jego nogi, srebrny łańcuch swobodnie zwisał w dół szyi, miał srebrny zegarek na prawym nadgarstku. Przerzucił torbę przez ramię i wyjął telefon coś w nim sprawdzając, a potem schował go z powrotem, gdy dotarł do mnie.
- Chodźmy - wychrypiał. Skinęłam głową i wstałam z krzesła. Jego ręka ponownie spoczywała na moich plecach, gdy stał obok mnie.
- Do wiedzenia, trenerze - powiedział, a trener Morris pokiwał głową i puścił do niego oczko co wywołało chichot u Justina. Zabrał rękę z moich pleców i wsadził ją do kieszeni.
Weszliśmy na parking, a ja odblokowałam mój samochód. Gdy byliśmy już przy samochodzie poszliśmy innymi drogami, więc on siedział na miejscu pasażera, a ja oczywiście na miejscu kierowcy. - Miłej jazdy - uśmiechnął się i rzucił swoją torbę na tylne siedzenie.
Włączyłam silnik i zapięłam pasy. Zmieniłam bieg na wsteczny żebyśmy mogli wyjechać. Zaprzestałam tej czynności i spojrzałam na Justina na co uniósł brwi.
- Co? - zapytał.
- Zapnij pasy - powiedziałam a on jęknął. - Tak dla bezpieczeństwa
- Cokolwiek powiesz kujonko - zaśmiał się.


*axe - firma produkująca perfumy itp.

______________

Wow, to chyba najdłuższy rozdział jaki dotychczas przetłumaczyłyśmy, a będzie ich więcej z czego bardzo się cieszymy. Uwielbiamy je dla was tłumaczyć (:

Jak wam się podoba rozdział? Stosunki Justin i Delilah nareszcie się ociepliły zksczkcld

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 17 lutego 2014

V. You left your book in my car, nerd

Delilah Carter

- Dzięki um… za pomoc - powiedział Justin, gdy oboje wyszliśmy ze szkoły.
- Nie ma problemu. Dzięki za współpracę - posłałam mu mały uśmiech, skinął głową w odpowiedzi.
- Um… jeśli nie masz nic jutro do roboty, to pomogłabyś mi z resztą? - zapytał drapiąc się po karku.
 - Pewnie - odpowiedziałam, na co ponownie skinął głową.
 - Cóż, um dzięki jeszcze raz. Do zobaczenia - powiedział wkładając ręce do kieszeni spodni.
- Yup, do zobaczenia - pomachałam mu na pożegnanie i skierowałam się w stronę samochodu. Mogę być zupełnie szczera w kwestii, że Justin był w porządku. Nie był taki niegrzeczny, oczywiście miał swoje nastawienie, ale nie był taki jak zwykle.
Otworzyłam drzwi samochodu i umieściłam kluczyki w stacyjce, przekręcając kluczyk tak, abym mogła zacząć jechać. Usłyszałam dziwny hałas przed zatrzymaniem. Zmarszczyłam brwi w zmieszaniu i spróbowałam ponownie. Wykonałam tą samą czynność, ale to włączyło się na kilka sekund, a następnie wyłączyło. Jęknęłam uderzając zmieszana w kierownice, oh świetnie. Wysiadłam z samochodu, by obejrzeć przód samochodu, otworzyłam maskę. Tak na prawdę nie wiem co zrobić, by samochód pracował, ale jestem prawie pewna, że to wyglądało w porządku według mnie.
- Oh, no dalej - powiedziałam przeczesując włosy palcami.
- Żartujesz - wściekła, przetarłam twarz dłońmi. Nagle zobaczyłam ferrari Justina przejeżdżające naprzeciwko mnie. Otworzył okno unosząc brwi.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
 - Mój samochód nie chce jechać. N-nie wiem no jest z nim nie tak - wzruszyłam ramionami, patrząc na mój samochód ponownie go sprawdzając.
- Wsiadaj - powiedział kiwając głową na mnie, abym weszła do jego samochodu.
- Nie, jest okej mogę po prostu zapytać tatę czy przyjedzie po mnie - powiedziałam kręcąc głową.
- Robi się późno Carter. Wystarczy, że wejdziesz do środka. Nie martw się - pochylił się i otworzył drzwi pasażera dla mnie.
 - J-jesteś pewny? - zająknęłam się. Serio, mogłabym przysiąc, że kilka godzin temu powiedziałam, że go nienawidzę, a teraz mam wejść do jego samochodu. Cóż Delilah, albo wsiądziesz do jego samochodu i wrócisz bezpiecznie do domu, albo będziesz czekać aż tatuś po ciebie przyjdzie i poczekasz na zewnątrz szkoły w okropnej pogodzie gdzie obcy mógłby cię zgwałcić.
Skorzystam z pierwszej opcji.
Skinęłam głową i wzięłam moje rzeczy z samochodu oraz wyciągnęłam kluczyki, podeszłam do otwartych drzwi. Weszłam, Justin czekał aż zapnę pasy i zamknę okno zanim ruszy.
- Co mam zrobić z moim samochodem? - zapytałam.
- Naprawię go jutro po szkole - powiedział skupiając się na drodze. Jego szczęka zacisnęła się kilka razy, jego mięśnie napinały się podczas obracania kierownicą. Jest gorąco, Justin Bieber jest gorący. Nie mam wątpliwości co do tego. Ale Justin Bieber jest również dupkiem, nie da się temu zaprzeczyć. Jaki jest sens bycia gorącym mając tak okropną osobowość.
Justin milczał prowadząc samochód, ale jedyną rzeczą która powstrzymywała sytuację od bycia  niezręczną było radio. Właśnie Ariana Grande z piosenką "Right There" leciała, ale oczywiście nie umiałam śpiewać, więc zamiast tego po prostu zaczęłam nucić.
- Lubisz tą piosenkę? - zapytał Justin spoglądając na mnie na chwilę, a potem znowu na drogę.
- Tak, a co? - zapytałam wprost do niego.
- Nic, nie wiedziałem, że lubisz muzykę. Wydajesz się być zbyt zajęta książkami, teraz masz około pięć na kolanach. Oh, jesteś takim kujonkiem - zaśmiał się.
 - Tak, jestem uzależniona od książek, ale słuchanie muzyki jest moją drugą pasją po czytaniu oczywiście i nie jestem kujonką - broniłam siebie, na co on znowu zachichotał.
- Co jest fajnego w książkach? Za każdym razem gdy cię widzę czytasz tą samą książkę - powiedział szybko spoglądając na mnie.
- Cóż, po pierwsze książki bardzo fajnie się czyta. Dzięki nim się nie nudzę. No i masz na myśli tą książkę - urwałam trzymając moją książkę, którą aktualnie czytam. Skinął głową.
- No nie wiem, ja po prostu bardzo ją lubię, a nie miałam szansy aby jej dokończyć. Byłam zajęta - wyjaśniłam, ale on już mnie nie słuchał. Zawsze byłam nudna i taka jestem.
Nigdy nie prowadziłam z nikim rozmowy. Plus co mogę powiedzieć? Może „Lubię książki, przeczytaj tą” albo „może czytałeś tę książkę? Jaka jest twoja ulubiona książka?” Teraz myślę o tym co powiedział Chaz o przyjaźni z Justinem i zdałam sobie sprawę, że nie ma absolutnej możliwości, żeby to się wydarzyło.
Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Justin jest leniwym chłopakiem, który ciągle śpi i nie dba o swoje wykształcenie. Natomiast, ja ciężko pracuję każdego dnia, miałam tylko jednego chłopaka i obchodzi mnie moje wykształcenie. Nigdy nie będziemy przyjaciółmi, jesteśmy zbyt różni. On jest dokładnym przeciwieństwem mnie, a ja jestem dokładnym przeciwieństwem jego. To po prostu się nie stanie.
- Wszystko dobrze kujonku? - powiedział drażniąc mnie.
- Tak, a z tobą wszystko dobrze palancie? - spytałam rzucając przezwiskiem na niego.
- Oh, widzę, że dla mnie też masz przezwisko, bardzo dobrze się czuję, ale wciąż nie wiem czemu tak długo patrzyłaś na radio - zaśmiał się.
- Oh, to nic takiego. Po prostu, n-nic - powiedziałam prostując się w skórzanym siedzeniu. - Fajnie się jedzie, od kiedy masz to auto?
- Mama i tata dali mi go na moje 18 urodziny - rozejrzałam się po samochodzie, był bardzo ładny. Mój samochód przy jego wyglądał jak gówno. Oczywiście, miałam ładny samochód, ale był niczym w porównaniu do samochodu Justina. Jego samochód był ładny w środku i na zewnątrz. To było białe Ferrari i Justin Bieber jest obrzydliwie bogaty. Jego mama jest pisarką, a jego tata biznesmenem pracującym w Nowym Yorku. Skąd to wiem? Zawsze są na pierwszych stronach gazet.
- Wow, ja jeszcze nie skończyłam 18 lat. Masz szczęście - westchnęłam, nie mogłam się doczekać aż skończę 18 lat. Ale oczywiście został jeszcze rok.
- Jesteś dość młoda, co? Przez ciebie czuje się stary. Jestem o całe dwa lata starszy - uśmiechnął się ukazując dołeczki po obu stronach policzka. Zdałam sobie sprawę, że dojechaliśmy już do mojego domu. Justin zatrzymał się na podjeździe, a ja złapałam swoje rzeczy.
- Hej, um… dziękuję za podwiezienie. I przepraszam za kłopot - powiedziałam nieśmiało.
- Nie ma problemu. Dzięki za pomoc jeszcze raz - skinęłam głową uśmiechając się odrobinę.
- Pa - Zamknęłam drzwi samochodu za sobą i weszłam po schodach. Odszukałam moje okulary w torbie i założyłam je na nos. Już wcześniej zmieniłam moje ładne ubranie, więc mój tata nie nakrzyczy na mnie przez mój "niewłaściwy" strój. Ja nazywam to modą, ale on widzi to inaczej.
Kiedy miałam zapukać do drzwi, one otworzyły się ukazując mojego tatę. Uśmiechnęłam się patrząc na niego i przytulając go. Cmoknął mnie w czoło zanim weszłam do domu.
- Nie powiedziałem ci, że masz trzymać się z dala od niego? - Powiedział, a jego oczy pociemniały.
- Tato, on był miły. Mój samochód się zepsuł, silnik się zepsuł czy coś, od deszczu. Więc zaproponował mi, że mnie podwiezie, a także powiedział, że naprawi jutro mój samochód. Jest miły, nie martw się - wyjaśniłam uśmiechając się i dając mu buziaka w policzek. - Tato, zaufaj mi
- Ja się tylko martwię, kochanie - powiedział
- Wiem, tato, ale Justin nie zrobił nic złego. Po prostu— nie martw się, dobrze? Wszystko jest dobrze. Odpocznij - posłałam mu ciepły, uspokajający uśmiech który powrócił na jego twarz.
- Dobrze, idź na górę i odrób lekcje - posłuchałam go i poszłam na górę. Ale przed wejściem do mojego pokoju, zatrzymałam się przy pokoju mojego młodszego brata.
- Hej, Drew. Jak było dzisiaj w szkole? - uśmiechnęłam się kiedy podbiegł do mnie przytulając się do moich nóg.
- Dobrze - posłał mi ogromny uśmiech gdy patrzył na mnie. Cmoknęłam go w policzek przed pójściem do mojego pokoju. Kiedy miałam pociągnąć za klamkę, aby otworzyć drzwi mój telefon zawibrował. Wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam. Dostałam nową wiadomość.



Na moich ustach uformował się mały uśmiech, kiedy przeczytałam wiadomość.

__________

I jak, i jak, i jak? Omfg to było tak cholernie słodkie ze strony Justina, że podwiózł ją do domu i powiedział, że naprawi jej samochód, prawda? I jeszcze nazywa ją kujonkiem safcnsdaknasj Omg, jaramy się jak pochodnie, haha

Ok, opanowałyśmy się już. Więc, kolejną sprawą są komentarze. Informujemy 23 osoby, a komentarzy jest 12 maksymalnie 14. Bardzo dziękujemy tym osobom, które komentują cały czas. A teraz do tych, które nie komentują: serio, wystarczy jedno "czytam" lub cokolwiek innego, a my mamy już banany na twarzy. Uwierzcie, komentarze naprawdę nas motywują, bo wiemy, że dla kogoś to tłumaczymy. Więc zjedź teraz trochę na dół i wpisz cokolwiek w to białe pole, prosimy!

I na koniec niespodzianka....kolejny rozdział ma 3000 tys. słów, następny 2000, a jeszcze następny 4000! sakdsafhjajcn

Edit: Jeśli piszecie komentarz z anonima to prosimy podpisujcie się swoimi nazwami z twittera :) x

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

czwartek, 13 lutego 2014

IV. I could never like a girl like her.

Justin Bieber

Obserwowałem Delilah z mojego miejsca na stołówce, trzymała tę samą książkę w ręce  podchodząc do swojej najlepszej przyjaciółki. Miała na sobie czarną bluzkę, która była wpuszczona do spodenek jeansowych. Czerwona koszula w kratkę była zawiązana wokół jej talii, na nogach miała znowu białe conversy. Jej włosy były idealnymi falami, miała wplątany mały kwiatek we włosy. Wyglądała bardzo gorąco, wciąż nie mogłem uwierzyć że to Delilah Carter.
- Stary, patrzysz na Carter, jakby była kawałkiem mięsa - Chaz trącił mnie łokciem szybko wyrywając mnie z zamyślenia. - Nie winię cię, chciałbym ją przelecieć, cholera spójrz tylko na te nogi i jej dobry tyłek - uśmiechnął się gdy patrzył jak siada obok Emily.
- Może być szalenie gorąca w porównaniu do wszystkich dziwek w szkole, ale nadal jej nie lubię - powiedziałem.
- Stary, to przez to co tobie zrobiła? Daj spokój człowieku, to było 4 lata temu.
- Nie wiesz jak się czułem po tym jak mi to zrobiła. Byłem upokorzony, nie wspominając, że cała szkoła o tym wiedziała, a wszystkie ośmioklasistki dokuczały mi przez to. Do tej pory nie ma o tym pierdolonego pojęcia. Każdy myśli, że jest aniołkiem - powiedziałem zaciskając moje palce w pięści.
- No i co teraz zrobisz? Serio, nie możesz z niej żartować biorąc pod uwagę, że jest najgorętszą dziewczyną w szkole, wszyscy chłopcy na nią lecą - powiedział Ryan.
- Nie obchodzi mnie to kurwa, nigdy nie mógłbym polubić takiej dziewczyny jak ona - powiedziałem.
- Ale już—
- Zamknij się - splunąłem, Chaz uniósł ręce w geście obrony.
- Przestań być chujem Justin, przesadzasz. Zamiast nienawidzić tej dziewczyny mógłbyś się już dostać do jej spodni - powiedział Chaz kręcąc na mnie głową.
- Nie chcę jej przelecieć, co ona mogłaby mi zrobić z przyjemnością? Ona jest pieprzonym świętoszkiem - wywróciłem oczami.
- Świętoszkiem ze świetnym ciałem - dodał Ryan przybijając piątkę z Chazem.
- Idź i nadal bądź niemiły, a ja zabiorę się za nią - wstał od stołu i podszedł do Delilah i Emily. Uśmiechnął się i powiedział coś co wywołało u niej uśmiech.
- On rzeczywiście myśli, że ją zdobędzie - wyśmiałem.
- Bieber jest zazdrosny? - drażnił mnie Ryan z uśmieszkiem na twarzy.
- Czemu miałbym być zazdrosny? Trixie jest dobrą kurwą do pieprzenia, wątpię, że Carter jest lepsza - powiedziałem.
- Podczas gdy on myśli, że zdobędzie ją, ja rzeczywiście dostanę teraz Trixie - wstałem od mojego stolika i podszedłem do Trixie.
- Chodź do pustej łazienki, będę czekać - szepnąłem jej do ucha, gdy przechodziłem obok jej stolika. Miała zalotny uśmieszek na twarzy, przygryzła dolną wargę kiwając głową do mnie. Łatwa dziwka.

Delilah Carter

- Hej! - Ryan Butler uśmiechnął się i usiadł obok mnie przy stoliku na stołówce.
- Dlaczego jesteś tutaj? - zapytałam żując moją sałatkę.
 - Czyżby nielegalne było rozmawianie z dwoma najseksowniejszymi dziewczynami w szkole - Chaz mrugnął żartobliwie i usiadł obok Emily. Zmarszczyłam brwi i zachichotałam.
- Więc, gdzie jest Bieber? - zapytała Emily.
- Załatwia pewne rzeczy z Trixie - powiedział Ryan, wyjaśniając dlaczego podszedł do jej stolika i szepnął jej coś do ucha. Nie jestem tym zaskoczona, to typowy Justin Bieber uprawiający seks w szkole przed zajęciami.
- Nie jestem tym zaskoczona - wywróciłam oczami i wzięłam kolejny kęs mojej sałatki.
- Był tak niemiły dla mnie, a ja nawet nie wiem dlaczego. Kiedy zapytałam go dlaczego mnie tak bardzo nienawidzi, nie odpowiedział mi.
- Chciałbym ci powiedzieć, ale Justin obiłby mi twarz i posiekał głowę. Spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, ale to zajmie trochę czasu, zanim otworzy się tobie. Justin lubi być skryty, nie lubi mówić ludziom o swoich problemach. Ale może on będzie delikatniejszy dla ciebie, kto wie - wyjaśnił Chaz.
- Dobrze, ma 19 lat, oczekuję żeby był na tyle mądry i dojrzały do tej sytuacji, ale po raz kolejny powtarza 6 klase. Oh, tak ja i Justin jako przyjaciele, nie wspomniałam wam, że on mnie nienawidzi, a ja nienawidzę jego. Plus, jeśli mi nie powie, to chyba nigdy się nie dowiem - wzruszyłam ramionami i jadłam moją sałatkę biorąc łyk soku.
- Justin może być kutasem i tyranem, ale w głębi jest dobrym człowiekiem. Prawidłowa osoba wydobędzie z niego jego miłą stronę. Byłabyś zaskoczona, jak miły jest na prawdę. Zaprzyjaźnij się z nim i daj mu szansę - powiedział Ryan.
- Wolałabym nie - nie chciałam być przyjaciółką Justina Biebera. Nie chcę zaprzyjaźniać się z nim i nie chcę próbować być jego przyjaciółką. Jest dupkiem i sposób w jaki go oceniam nigdy się nie zmieni.
- Więc, jest impreza u Justina w ten piątek, idziecie? - zapytał Chaz.
- Ja idę - Emily podniosła rękę. Zmarszczyłam brwi w zmieszaniu.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Justin mnie zaprosił. Równie dobrze mogłabym siedzieć w domu i nic nie robić - powiedziała.
- Też powinnaś przyjść Carter - powiedział Ryan.
- Nie, dziękuję - pokręciłam głową.
- Przegapisz dużo zabawy - drażnił mnie Chaz poruszając brwiami w górę i w dół.
- Nie obchodzi mnie to. Nie zamierzam przyjść na jego kiepską imprezę. Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie na imprezie w jego domu - czego oni nie zrozumieli w zdaniu "Nie lubię Justina Biebera"?
Nagle zadzwonił dzwonek oznaczający, że nadszedł czas na ostatnią lekcje, którą oczywiście był angielski. Westchnęłam wiedząc, że Justin był w tej klasie. Pomachałam na do widzenia Emily, Ryanowi i Chazowi przed wyjściem ze stołówki. Korytarze były zatłoczone kiedy wyszłam drzwiami stołówki. Powiedziała kilka 'przepraszam' zanim wreszcie dotarłam do ostatniej klasy. Byłam dzisiaj pierwsza, jak zwykle usiadłam na moim miejscu i przywitałam się z panią Williams.
Po kilku minutach weszła inna osoba. Byłam zaskoczona widząc tutaj Justina tak wcześnie. Miał na sobie białą, zwykłą koszulkę, która odsłaniała jego rękaw utworzony z tatuaży. Wiedziałam, że ma tatuaże, ale wydawało mi się, że tylko kilka. Nie mogłam zobaczyć ich z daleka, ale rozpoznałam oko, sowę i tygrysa. Miał ubrane ciemne jeansy, złoty łańcuch na szyi i czerwone supry.
Spojrzeliśmy na siebie przez chwilę, ale postanowiłam przerwać kontakt wzrokowy i kontynuować czytanie mojej książki. Kątem oka widziałam jego podchodzącego do pani Williams i postanowiłam podsłuchać ich rozmowę.
- Jesteś dziś wcześnie - powiedziała pani Williams z uśmiechem. - Tak trzymaj, Justin
- Pani Williams, na prawdę nie mogę zagrać w tej sztuce. Mam treningi piłki nożnej przez cały tydzień, nie mogę nie chodzić na nie, wkrótce rozgrywamy duży mecz. Na prawdę to docenię, jeśli wybierzesz innego chłopaka na moje miejsce - wyjaśnił na co pani Williams westchnęła.
- Justin, skarbie. Przepraszam, ale musisz nauczyć się równoważyć czas. Załatwię ci jakąś pomoc, ale zamierzam zapytać cię czy możesz zostawać po szkole tylko na godzinę. Jestem pewna, że nie masz dzisiaj treningu, prawda? - urwała. - Dobrze, teraz możesz to dla mnie zrobić? - zapytała.
- Wiem, że możesz to zrobić, Justin. Po prostu musisz włożyć w to trochę wysiłku - uśmiechnęła się klepiąć go po plecach. Skinął głową i udał się na swoje miejsca. Justin Bieber chciał zostawać po szkole na godzinę, aby nauczyć się grać swój tekst? To jest takie szokujące, nie wierzę w to.

---
Dzień nareszcie się skończył kiedy zadzwonił dzwonek, studenci wyskakiwali ze swoich miejsc i rzucali się do drzwi. Dzisiaj była środa, czyli jutro jest czwartek, a dzień po jest piątek. Każdy zawsze był podekscytowany na przyjście piątku, ale dla mnie to był po prostu normalny dzień. Wracałam do domu ze szkoły, oglądałam telewizję, czytałam książki, jadłam, a potem szłam do łóżka. Nic specjalnego.
Kiedy chwyciłam moje książki gotowa do opuszczenia sali pani Williams zawołała mnie.
- Dalilah, chodź tutaj kochanie. Chciałabym przez chwilkę z tobą porozmawiać - skinęłam głową i podeszłam do jej biurka.
- Przepraszam, jeśli to zbyt wiele, ale jesteś jedyna, która może pomóc. Czy mogłabyś zostać jeszcze godzinę aby pomóc wyjątkowemu koledze z jego tekstem? - zapytała słodko.
- O nie, jeśli ma pani na myśli Justina Biebera to już próbowaliśmy współpracować i nie udało się, bo skończyło się na kłótni. Po prostu nie wziął sprawy na poważnie. Starałam się pomóc, ale nie współpracował - wyjaśniłam jej.
- Cóż, wiem, że Justin nie da rady zrobić tego sam, a ja nie zastąpię go nikim innym, bo jest idealny do tego roli. Chyba będziemy musieli zrezygnować ze sztuki - westchnęła rozczarowana.
Nie mogę pomóc, ale czuję się winna. Nie chciałam zasmucić pani Williams, bo była zbyt troskliwa i miła. Prawie nigdy nie jest zła, a jeśli już jest zła to wciąż mówi w milszy sposób niż pozostali nauczyciele.
- J-ja pomogę. Tylko muszę poinformować o tym mojego tatę - powiedziała, a wtedy ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Jesteś niesamowitą uczennicą Carter - przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam jej uścisk. - Postaraj się nauczyć go parę rzeczy - posłała mi uśmiech.
- Postaram się jak najbardziej - zachichotałam.
- Na prawdę bardzo ci dziękuję, kochanie. Justin jest w bibliotece. Jeszcze raz dziękuję! - podziękowała mi, skinęłam głową i wyszłam z pomieszczenia. Korytarze były już puste. Wow, uczniowie serio nienawidzą szkoły skoro zostałam tutaj tylko pięć minut od skończenia lekcji, nie było ani jednej żywej duszy na korytarzu, tylko ja. Wyjęłam telefon z torby i wybrałam numer mojego taty.
- Halo?
- Tato, mogę zostać godzinę w szkole? Mam próby do szkolnego przedstawienia. Będę w domu o 17, obiecuję tato.
- Oczywiście kochanie, napisz do mnie gdybyś czegoś potrzebowała
- Dziękuję, tatusiu
- Nie ma problemu, kocham cię. Proszę, uważaj w czasie jazdy
- Będę uważać i też cię kocham
Weszłam do biblioteki popychając drzwi obiema rękami. Rozejrzałam się po pustej bibliotece i wreszcie dostrzegłam Justina siedzącego na kanapie z telefonem w ręce. Wciągnęłam powietrze i wypuściłam je, kiedy podeszłam do Justina. Zignorował moją obecność i nadal stukał coś w telefonie. Rzuciłam moje książki drewniany stół stojący przed nim powodując ogromny huk, który zszokował jego ciało. Podskoczył na ten dźwięk i spojrzał na mnie. Usiadłam obok niego i wyjęłam scenariusz z mojej torby. Nic nie powiedział, tylko obserwował każdy ruch który zrobiłam.
- Jeśli masz zamiar zapytać dlaczego tu jestem, pani Williams poprosiła mnie o pomoc - powiedziałam patrząc na niego kiedy oparł się z powrotem o kanapę.
- Nie musiałaś się na to godzić - mruknął.
- Tak, ale wiedziałam, że nie dasz rady zrobić tego sam, ale tego nie zrobisz pani William będzie musiała zrezygnować z przedstawienia i będzie zwiedziona. Nie chcę jej zawieść. Więc jeśli uważasz, że robię to dla ciebie to się mylisz. Robię to dla naszej nauczycielki. Pracowała ciężko pisząc scenariusz, a ja nie mam zamiaru jej zawieść i ty też nie powinieneś. Ale jeśli na prawdę nie lubisz mnie tak bardzo, że nie chcesz mojej pomocy to powiedz mi to teraz zanim kolejny raz się pokłócimy. - Nic nie powiedział tylko włożył telefon z powrotem do kieszeni. Potem wyjął scenariusz z plecaka i położył go na stole prostując go.
- Myślę, że powinniśmy zaczynać. - Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Powoli skinęłam głową kiedy nasze oczy się spotkały. Myślałam, że powie coś niegrzecznego, ale nie zrobił tego.

_______________

No i jak wam się podoba? Jak myślicie, co wyniknie z ich wspólnej nauki? Może znowu się pokłócą? A może Justin postanowił wreszcie doceni to, ze Delilah mu pomaga? My już znamy odpowiedź na te pytania, ale nie piśniemy ani słówka, haha. 

Serdecznie dziękujemy za 36 komentarzy pod trzema rozdziałami i 1200 wyświetleń! No może tych komentarzy mogłoby być więcej, bo nie wszyscy którzy czytają komentują, ale i tak podziękowania się należą, bo nie spodziewałyśmy się ich tyle. :)

Na koniec chciałybyśmy sprostować pewną sprawę, bo chyba nie wszyscy zauważyli, że piszemy w liczbie mnogiej. To fanfiction tłumaczą DWIE OSOBY o czym pisałyśmy już pod rozdziałem pierwszym. Do zobaczenia za 4 dni! x

czytasz = komentujesz

niedziela, 9 lutego 2014

III. I don’t want you to see him outside school activities

Justin Bieber

Po treningu piłki nożnej zmieniłem strój na szare, opuszczone, spodnie dresowe, białą koszulkę z dekoltem w serek, założyłem złoty naszyjnik na szyję, snapback na głowę i białe supry. Wyszedłem z mojego samochodu, który zaparkowałem na podjeździe Delilah. Przeszedłem mały chodnik i podbiegłem do małych schodków, które prowadziły do drzwi. Zapukałem do nich i włożyłem ręce w kieszenie spodni.
- W czym mogę pomóc? - wysoki mężczyzna w garniturze stał przy drzwiach z podniesionymi brwiami.
- J-ja szukam Delilah Carter, proszę pana - powiedziałam nerwowo. Zgaduję, że to był jej tata. Wow, wyglądał bardzo formalnie i bardzo surowo.
- Mogę wiedzieć kim jesteś? - zapytał.
- Justin Bieber, proszę pana. J-jestem jej kolegą z klasy - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Musiałem wyglądać przyjaźnie. Wyciągnąłem rękę w jego kierunku, którą niechętnie uścisnął, przyglądając mi się uważnie. Nie sądzę, że podobały mu się mojego bardzo opuszczone spodnie dresowe.
- Grasz w sztuce? - zapytał zaskoczony.
-Tak, proszę pana, główną rolę - skinąłem głową odpowiadając mu.
- Tato - Delilah wysunęła się zza drzwi, wyglądała bardzo dobrze w swoich spodniach dresowych i czarnym crop top'ie, który odkrywał trochę jej brzucha i wystające kości biodrowe. Jej długie fale docierają aż do talii, a jej stare, czarne okulary... Czekaj, dlaczego ona ma na sobie okulary? Myślałem, że się ich pozbyła. Pan Carter pochylił się ku niej i bełkotał coś do jej ucha, a ona przytaknęła.
- Zaraz wracam - wymamrotała przed pobiegnięciem na górę.
Pan Carter wykonał gest w kierunku otwartych drzwi i wejścia do salonu. Patrzyłem uważnie na zdjęcie Delilah kiedy była młodsza. Wyglądała niezwykle uroczo.
- Tutaj wygląda uroczo - powiedziałem do Pana Carter'a kiedy trzymałem ramkę ze zdjęciem.
- Wiem. Jesteś takim typem chłopaka, którym zazwyczaj nie pozwalam się kręcić wokół mojej córki. Ale ponieważ jest to związane ze szkołą zamierzam na to pozwolić. Po tym dniu chcę, abyś zachował odpowiednią odległość od mojego domu i mojej córki - spojrzał na mnie pozbawiony emocji, oczy miał pociemniałe kiedy patrzył na mnie. Odstawiłem ramkę z powrotem na półkę, a po tym przyszła Delilah w różowej koszulce, która już nie odkrywała jej skóry. Zgaduję, że jej ojciec kazał jej ją zmienić.
- Czy możesz nas zostawić? - zapytała słodko. Jej tata wyszedł z pokoju i poszedł do swojego biura.
- On ma skłonność do bycia zgryźliwym dla wszystkich chłopaków - wymamrotała. - Chodź za mną - skinąłem głową i poszedłem za nią na górę. Zaprowadziła mnie do dużego pokoju, pełnego książek i półek. Miała dwie sofy i bean bags* na dywanie. Podała mi kopię scenariusza, kiedy swój trzymała w dłoni. Usiadła na kanapie, a ja zająłem miejsce obok niej.
- Twój tata wydaje się na prawdę...
- Straszny? Wiem. Jest taki dla wszystkich chłopaków, którzy są blisko mnie. Jest taki od czasu mojego złamanego serca w dziewiątej klasie. Jake Millers - powiedziała
Zaśmiałem się kręcąc głową.
- Dłubał w nosie. Wow, wybrać lepszego nie mogłaś - przewróciła oczami na mój kiepski żart.
- Cóż, dłubacz w nosie był oszustem. Zdradził mnie z Trixie i od tego czasu mój tata jest surowy jeśli chodzi o chłopców. Odstrasza większość chłopaków - wyjaśniła.
- Nie przestraszył mnie, mój tata jest gorszy - powiedziałem, przez chwilę na mnie patrzyła a potem spojrzała na scenariusz.
- Pierwsza scena, tutaj wchodzi dziewczyna. Alexandra Sullivan, to ja. Ty jeszcze nie wchodzisz na scenę. Więc, gdybyś nie wiedział to jedna ze sztuk podobnych do Kopciuszka. Oczywiście, znasz Kopciuszka, prawda? - zapytała.
- Taa, w niej śpi dziewczyna z jabłkiem - zachichotała i pokręciła głową.
- Nie, mówisz o Królewnie Śnieżce lub Śpiącej Królewnie. Kopciuszek jest jeden, w  niebieskiej sukience, gubi swojego szklanego buta i książę jej szuka - wyjaśniła. - W każdym razie, po prostu wchodzisz na scenę kiedy... - podążała tropem swojego palca w poprzek kilku stron w poszukiwaniu mojej roli. - Ah, okej. Masz. Zaczynasz zdenerwowany, kiedy tańczysz z kilkoma osobami. Wszystko co chcesz zrobić to znaleźć tę dziewczynę i do tej pory jej nie znalazłeś.
Skinąłem głową i przeczytałem mój tekst w głowie.
- Nie mogę uwierzyć, że jej nie znajdę - powiedziałem na głos.
- Robisz to celowo? - zapytała.
- Co celowo? - zmarszczyłem brwi. Uniosła brwi i skrzyżowała ramiona z miną "nie rób ze mnie głupiej".
- Powiedz swój tekst z większymi emocjami. Musisz wyglądać za zdenerwowanego, nie znudzonego.
- Słuchaj, nie jestem dobrym aktorem, więc po prostu róbmy to co inni, możemy przejść do następnej linii - kontynuowałem czytanie mojego kolejnego tekstu.
- Nie. Powtórzysz to i powiesz z większymi emocjami. Weź to na poważnie albo ci nie pomogę. Więc jeśli zamierzasz się bawić i nie brać tego na poważnie to po prostu wyjdź. Nie marnuj mojego czasu, Justin - powiedziała kiedy jej oczy weszły w kontakt z moimi.
- Dobra, wychodzę. Co ja sobie myślałem? Nie potrzebuję twojej pomocy - warknąłem na nią wstając z kanapy, rzuciłem scenariusz na podłogę.
- Cóż, wiedziałam, że nie zamierzasz wziąć tego na poważnie. Jesteś żałosny i wkurzasz mnie. Marnujesz mój czas. Mogłabym—
- Co? Czytać głupie książki? Narysować jakieś głupie obrazki? Przeczytać lekcje z wyprzedzeniem? Wiesz co? Jesteś pierdoloną kujonką - podniosłem głos, wskazując na nią.
- Nie masz do mnie szacunku. Zapomniałeś, że jesteś w moim domu? Gdzie twoje maniery? Oh, moja wina, zapomniałam że ich nie masz, bo jesteś Justinem Bieberem. To, że jesteś rozgrywającym zespołu piłkarskiego nie znaczy, że jesteś dobry. Jesteś pewny siebie, jeśli chodzi o sport, ale kiedy przychodzisz do szkoły masz innych ludzi którzy zrobią to za ciebie, bo nie możesz zrobić tego na własną rękę. Nigdy nie możesz zrobić nic na własną rękę! - rzuciła scenariusz na podłogę. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, była zła na mnie. Nigdy nie widziałem jej tak złej wcześniej.
- Starałam się tobie pomóc, ale to nie działa. Nawet nie mogę spędzić trzech sekund z tobą, bo ty mnie obrażasz albo jesteś niegrzeczny. Jesteś takim dzieciakiem, wiesz? - stwierdziła marszcząc brwi razem w gniewie.
- To nie było nic wielkiego. Powiedziałem mój wiersz całkowicie dobrze a ty brzmisz dramatycznie i w ogóle – powiedziałem na co ona zadrwiła krzyżując ramiona.
- Ja? Dramatyczna? Nie musiałabym brzmieć tak dramatycznie gdybyś nie brzmiał jak zdychający koń. Wiem, że nie jesteś zainteresowany, ale poprosiłeś mnie o pomoc. Nie wiem jaki jest twój problem - powiedziała wywracając na mnie oczami. Kurwa, nienawidziłem gdy ludzie wywracali na mnie oczami. To sprawiło, że byłem cholernie wściekły.
- Uważaj na swoje cholerne oczy, a moim pierdolonym problemem jesteś ty. Jesteś moim pierdolonym problemem. Ciągle myślisz, że jesteś lepsza ode mnie tylko dla tego, że jesteś mądra. Teraz myślisz, że możesz mnie obrażać tylko dlatego, że nagle się zmieniłaś? Nie, kurwa, nie myśl tak - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Zacisnąłem szczękę, kiedy zobaczyłem że znowu wywróciła oczami. Zrobiła to celowo.
- Ja jestem twoim problemem? Oh, proszę cię Justin. Nie zrobiłam tobie nic złego. To ty jesteś osobą która ciągle mi dokuczała, począwszy od siódmej klasy. Nic tobie nie zrobiłam, ale—
- To jest to co myślisz. Myślisz, że nie zrobiłaś mi niczego, a zrobiłaś. Zrobiłaś coś co spierdoliło wszystko, ale ty, kurwa nie masz o tym pojęcia aż do dnia dzisiejszego. I pomyśleć, że jesteś taką dobrą uczennicą - zaśmiała się kręcąc głową.
- Oh, Justin. Tak mi przykro. Przepraszam za to co cokolwiek zrobiłam tobie – powiedziała z wyraźnym sarkazmem które mogłem u słyszeć w każdym słowie.
- Zamknij się do cholery. Nie pozwól aby twoja mała zmiana uderzyła ci do głowy, jeśli myślisz, że chłopcy naprawdę myślą, że jesteś seksowna, jesteś kurwa w błędzie, bo teraz wyglądasz na łatwą dla nich. Ale nie jestem tym zaskoczony, wiedziałem że było trochę dziwki w tobie. Jesteś kurwa— Przestałem mówić, gdy jej dłoń weszła w kontakt z moim policzkiem, na co moja głowa skręciła w lewo.
- Wyjdź. Natychmiast! - krzyknęła popychając mnie w kierunku schodów.
- Nie zbliżaj się do mnie nigdy, i nawet nie myśl, że gdy mnie przeprosisz pomogę ci w tekście. Powodzenia w nauce samemu. Nienawidzę cię - to były jej ostatnie słowa, zanim wyszedłem z jej pokoju i zatrzasnęła drzwi.
Szedłem na dół po schodach gdzie Pan Carter stał przy kanapie z kubkiem w ręku.
- P-proszę pana, przepraszam, mogę...
- Panie Bieber, myślę że powinieneś udać się do domu. Muszę pogadać z moją córką. - Przerwał mi, a ja przytaknąłem głową. Wsadziłem ręce do kieszeni, trzymając głowę spuszczoną w dół. Kiedy wyszedłem z jej domu odwróciłem głowę i spojrzałem w górę. Zobaczyłem Delilah, która szybko zasłoniła zasłoną okno. Westchnąłem.

Delilah Carter

Widziałam jak szedł w kierunku swojego samochodu, a kiedy spojrzał na moje okno szybko zasłoniłam je zasłoną. Myślę, że zrobiłam i powiedziałam trochę za dużo. Ale nie możesz pomóc wybuchając na osobę, która traktuje cię jak gówno przez 4 i pół roku. Justin jest palantem i myślę, że wszyscy się na niego natknęli.
Teraz powtarza, że ja mu coś zrobiłam w siódmej klasie, co sprawiło, że mnie nie lubi. Ale ja wiem, że nie zrobiłam nic złego Justinowi Bieberowi.
Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi szybko otrząsnęłam się z moich myśli i usiadłam na łóżku.
- Wejdź tato - wymamrotałam.
- Chcesz mi powiedzieć co tu się stało? - spytał unosząc brew na mnie. Ugh, oczywiście, jak mogłam być tak głupia. Oczywiście, że usłyszał.
- Tato to była tylko kłótnia, nic wielkiego. Słyszałeś coś? - zapytałam.
- Nie, ale na pewno słyszałem jak mówisz 'nienawidzę cię'. Co tu się stało? Co sprawiło, że tak powiedziałaś? - usiadł obok mnie.
- Ja i Justin nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Po prostu poprosił mnie o pomoc, ale jest niedojrzałym chłopakiem i nie wziął tego na poważnie, więc rzuciłam się na niego. Nie martw się tato, to nic takiego - chciałam już przestać o tym rozmawiać. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się obwiniałam.
- Dobrze, opowiedz mi o nim - zaczął.
- Po prostu potrzebował pomocy ze swoim tekstem tato, to wszystko - odpowiedziałam.
- Delilah, mogę powiedzieć, że ten chłopiec jest lekkomyślny i nierozsądny - dodał.
- Tato, możemy o nim nie rozmawiać? Proszę - westchnęłam i przetarłam twarz.
- Nie chcę widzieć ciebie z nim poza szkolnymi zajęciami.
- Dobrze - powiedziałam.
- Przepraszam, ale po prostu chcę trzymać cię z dala od kłopotów. Byłoby łatwiej gdyby twoja matka tutaj była, ona pomogłaby ci się stać kobietą - powiedział, tym razem jego głos był trochę bardziej delikatny.
- Tato, stanę się kobietą bez mamy - odpowiedziałam.
- Idź posprzątać. Potem zjemy kolację - skinęłam głową, pocałował mnie w czoło przed wyjściem z pokoju.

*tak wyglądają bean bags: 

_______________

No i się porobiło! Justin znowu obraża biedną Delilah :( Szkoda nam jej, ale jak to Justin powiedział ona też nie jest bez winy. Jak myślicie co takiego mogła zrobić Delilah, że Justin ją znienawidził (zresztą z wzajemnością)? Same staramy się tego domyślić i mamy nadzieję, że już niedługo się tego dowiemy. Przypominamy, że nasze tłumaczenie znajduje się również na Wattpadzie (KLIK). + Jeśli macie czas i chęci to prosimy o pomoc w rozgłoszeniu naszego bloga, każdy tweet, każde polecenie się liczy! Serdecznie dziękujemy osobom, które nam pomagają bądź będą pomagać. :)
Buziaki i do zobaczenia za 4 dni! x

czytasz = komentujesz

środa, 5 lutego 2014

II. I think that was the first compliment Justin Bieber has ever told me

Delilah Carter
- Cholera kto by wiedział, że ma takie ciało - Szepnął chłopak do innego chłopaka. Zarumieniłam się głupio. Idąc korytarzem czułam na sobie wzrok wszystkich uczniów.
- Szukam gorącej Carter - wysoki starszy chłopak podszedł do mnie i puścił mi oczko. Spuściłam głowę w dół i przygryzłam moją dolną wargę. Spięłam się kiedy zobaczyłam Justina i jego kumpli. Trzymałam głowę spuszczoną w dół i skupiałam się na szkolnej podłodze. Słyszałam gwizd Chaza Somersa gdy jego oczy zlustrowały mnie od góry do dołu.
- Zadzwoń do mnie kiedyś, kochanie - puścił mi oczko, a ja po prostu przewróciłam oczami i zaczęłam iść w kierunku mojej szafki.
Otworzyłam szafkę i włożyłam do niej wszystkie książki które nie są mi dłużej potrzebne. Sięgnęłam po podręcznik od angielskiego. Spojrzałam na mój plan i okazało się, że to już ostatnia lekcja. Wow dzień mija szybko, kiedy wszyscy prawią ci komplementy. Gdy chłopcy tak na mnie patrzą, czuję się… ładna? Nie wiem, wcześniej żaden chłopak nigdy na mnie nie patrzył, a dziś zapewne patrzą na mnie w pierwszej kolejności? Może nie, ale to na pewno nie zdarza się dziewczynie takiej jak ja na co dzień. Wzięłam te komplementy do siebie.
Zamknęłam drzwi i udałam się do klasy. Moje ciało napięło się ponownie, gdy zobaczyłam Justina Biebera uśmiechającego się do mnie z wyższością kilka szafek dalej od klasy. Chciałabym odwrócić wzrok, a następnie spojrzeć na niego, ale on nie przestawał na mnie patrzeć. Zrobiłam coś głupiego? Założę się, że będzie chciał tylko mnie poniżyć tak jak zawsze to robi. Szłam dalej, jednak wiedziałam że knuje coś, ale kiedy dotarłam do drzwi klasy od angielskiego on po prostu stał tam patrząc na mnie, uśmiechał się i nic nie mówił.
To było dziwne...
- Dzień dobry Pani Williams - uśmiechnęłam się do mojej nauczycielki od angielskiego, a ona zrobiła to samo.
- Carter, wyglądasz dzisiaj oszałamiająco, kochanie! - powiedziała.
- Dziękuję - lekko się zarumieniłam i udałam się do mojej ławki. Szłam prosto niewielkim przejściem między ławkami, wszyscy obserwowali mój każdy ruch który robiłam, chłopcy uśmiechali się do mnie, miłe dziewczyny zrobiły to samo, a wszystkie popularne dziewczyny miały osądzające twarze. Słyszałam mamrotanie Trixie do jej blond przyjaciółek. Unikałam kontaktu wzrokowego i usiadłam obok Michaela Andersona, geniusza matematycznego. Nosił okulary, spodnie, kamizelki i jego ulubione trampki. Michael był miły, ale nie uważałam go za atrakcyjnego.
- Nie przejmuj się nimi, pięknie dzisiaj wyglądasz - szepnął mi do ucha, a ja wymamrotałam szybkie dziękuję.
Wyjęłam swoją książkę, obecnie czytałam "Thirteen Reasons Why". To taka wzruszająca historia, chciałam skończyć już tą książkę, ale ostatnio miałam dużo pracy domowej, że ledwie ją mogłam przeczytać. Na szczęście Pani Williams pozwala mi ją czytać w wolnym czasie.
Dziesięć minut później zadzwonił dzwonek oznajmujący o rozpoczęciu lekcji. Nie minęło pięć minut, a drzwi otworzyły się. Pani Williams stanęła w miejscu, a oczy wszystkich rzuciły się na drzwi.
- Panie Bieber cóż za przyjemność zobaczyć Cię na zajęciach. Wejdź i usiądź. Przerywasz moją lekcję. - Justin pokiwał głową i udał się do miejsca obok Trixie. Miała zalotny uśmieszek, a jej ręce pieściły jego ramię.
- Okej, teraz jesteśmy w komplecie - Pani Williams zaczęła patrząc w oczy Justina. Justin zadrwił i przewrócił oczami.
- Więc jak wiecie co roku organizujemy sztuki i wystawiamy je dla waszych  rodziców. W tym roku wybrałam waszą klasę. To znaczy mamy wielu utalentowanych uczniów w tej klasie, a ja już wybrałam sztukę i rolę dla każdego z was. Sztuka została napisana przeze mnie i Michaela Andersona. Więc zacznijmy od ról, głównymi bohaterami będą Alexandra Sullivan i Drew Morris, a zagrają ich Delilah Carter i Justin Bieber - zamarłam, moje oczy rozszerzyły się kiedy patrzyłam na Panią Williams.
- Nie, nie sądzę - Justin się odezwał.
- A ja myślę, że tak - Pani Williams odpowiedziała.
- Mam piłkę nożną, nie będę miał czasu na to - Justin argumentował.
- Dobrze Panie Bieber, już myślałam o tym i zdecydowałam, że zagrasz Drewa Morrisa czy tego chcesz czy nie. - Pani Williams uniosła brew w stronę Justina, była wyraźnie poirytowana.
- Plus twoja postawa kretyna pasuje do tego - zachichotałam nieznacznie, ukrywając twarz.
Pani Williams kontynuowała ogłaszanie kolejnych ról. Spojrzałam na Justina, który nawet nie chciał tego robić. Chodzi mi o to, Justin Bieber w sztuce? Nigdy nie myślałam, że tak się stanie.
- Chcę abyście zapamiętali pierwsze trzy strony swoich ról do następnego poniedziałku. Zaczniemy próby w poniedziałek, a kto nie zapamięta swojego tekstu poniesie konsekwencje - powiedziała rozdając scenariusze wszystkim osobą. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
- Oczywiście, sztuka jest romantyczna. Gra, która na pewno dotknie wasze serca, zainspiruje was i da wam lekcję. Kiedy przeczytacie rolę o którą zapytam nikt ma nikogo nie oceniać ani się nie śmiać z osób które będą grać. Będą chwile, kiedy będziecie czuć się podekscytowani oraz będą chwilę które złamią wam serce. Wszystko co wam powiedziałam weźcie na poważnie, ponieważ to nie jest żart. I nie będę tego wyjaśniać dalej, bo musicie znaleźć w tym siebie - wyjaśniła na co wszyscy skinęli głowami.
- Pani Williams mam treningi piłki nożnej przez cały tydzień nie zapamiętam tego, nie zrobię tego—
- Żadnych wymówek, masz zapamiętać pierwsze trzy strony, znajdziesz na to czas - Pani Williams przerwała mu.
- Nie rozumiesz, to będzie dodatkowa praca dla mnie, mam inne przedmioty do—
- W takim razie będziesz musiał pracować podwójnie i znaleźć czas na piłkę nożną i na to. Powodzenia Panie Bieber.
Justin Bieber

Wreszcie zadzwonił dzwonek, złapałem głupi scenariusz i wrzuciłem go do mojej torby. Wyszedłem na zewnątrz i podszedłem do moich przyjaciół.
- Pierdolona Williams wybrała mnie na głównego bohatera do jej głupiego przedstawienia - powiedziałem. Chłopaki śmiali się ze mnie i poklepali po plecach.
- Więc co masz zamiar zrobić? - zapytał Chaz.
- Spać z kujonką albo jakimś gównem? - zaśmiał się. Zignorowałem go i właśnie gdy miałem coś powiedzieć spojrzałem na Delilah Carter. Cholera, wyglądała dobrze. Kto by pomyślał, że ona rzeczywiście jest gorąca. Obserwowałem jej ruchy i wpatrywałem się w nią, gdy zbliżyła się do szafki. Spuściła głowę w dół i lekko się zarumieniła, gdy chłopcy patrzyli na nią z uśmieszkiem.
Delilah Carter była inna od tych wszystkich dziewczyn. Była bardzo inteligentna, bardzo cicha, towarzyska, przyjazna i dodajmy jej zabójcze ciało do listy. Ale od siódmej klasy zacząłem nie lubić jej, nie bez powodu. Nie tylko nie lubię jej, bo jest kujonką, nie lubię jej przez to co zrobiła w siódmej klasie.
- Nie zdobędziesz jej bro, nawet nie próbuj - Ryan zażartował, na co Chaz się zaśmiał.
- Nie kutasie, nie chcę z nią tego zrobić. Zamknij się - powiedziałem obronnie, gdy patrzyłem na Delilah.
Jak zwykle chwyciła swoje książki i torebkę ze swojej szafki przed zamknięciem jej i szła w kierunku drzwi szkoły.
- Czekajcie, zaraz wrócę - powiedziałem przed dogonieniem jej.
- Carter! - krzyknąłem, odwróciła głowę na co jej włosy wykonały obrót. Każdy zauważył, że krzyknąłem do niej więc patrzyli się na nas.
- Pilnujcie swoich pierdolonych spraw do cholery - zakląłem i zacząłem mówić ponownie. Zmarszczyła brwi stając na środku korytarza.
Podszedłem do niej i chwyciłem ją za ramię ciągnąc ją do rogu, z dala od tłumu.
- To boli - powiedziała cicho. Wymamrotałem ciche przepraszam i puściłem ją.
- Czego chcesz? - spytała.
- Potrzebuję Twojej pomocy - powiedziałem.
- Wow, nigdy nie myślałam, że taki dzień nadejdzie - powiedziała.
- Posłuchaj, tylko dlatego, że zdecydowałaś się zmienić, to nie znaczy, kurwa, że możesz się tak do mnie odzywać - zobaczyłem jak jej oczy zalały się łzami, odwróciła wzrok, a następnie obróciła się w stronę drzwi, ale złapałem ją za nadgarstek i obróciłem ją tak że stała twarzą do mnie.
- Co - warknęła.
- Powiedziałem, że potrzebuję twojej pomocy - powiedziałem.
- Potrzebujesz mojej pomocy? Serio, a może planujesz coś w tej swojej małej główce aby mnie zawstydzić jak zawsze? - powiedziała wskazując na mnie. - Bo jeśli to jest to, co masz zamiar zrobić, przestań ze mną rozmawiać i po prostu zawstydź mnie tutaj. Śmiało, spójrz tam jest wiadro z mopem. Założę się, że chcesz mnie oblać wodą, prawda? - powiedziała wskazując na wiadro z mopem wypełnione wodą.
- Zamknij się do cholery i pozwól mi mówić - powiedziałem, trochę podnosząc głos. Pozostała cicho odwracając się i zamykając oczy na kilka sekund, przed ich otwarciem patrzyła już na mnie.
- Mam treningi i nie będę miał czasu na tą głupią sztukę. Musisz mi pomóc zapamiętać tekst.
- Dlaczego miałabym to zrobić? - spytała z bezczelnością w głosie. Zaczynam nienawidzić nowej jej. Ta dziewczyna działa mi na nerwy.
- Bo.... - urwałem myśląc co odpowiedzieć.
- Bo co? Traktowałeś mnie jak gówno przez lata, a teraz mam ci pomóc jak gdyby nigdy nic? Nie Justin - powiedziała.
- Miałem swoje powody dlaczego to robiłem - powiedziałem.
- Jakie są twoje powody? - spytała unosząc brew i krzyżując ręce.
- Nie musisz teraz wiedzieć - odpowiedziałem, a ona zadrwiła - Po prostu potrzebuję twojej pomocy.
- A co dostanę w zamian za pomoc? Wiadro z wodą wylane na moją głowę? A może sos spaghetti na mojej białej koszuli - więc to jest nowa Delilah Carter?
- Możesz już przestać? Nie, nie zrobię tego. Pomyślę o czymś co mogę zrobić dla ciebie. Obiecuję, że coś dostaniesz, zapłacę ci czy coś. Błagam cię - powiedziałem.
- Dobrze, kiedy? - zapytała.
- Dzisiaj po treningu piłki nożnej - powiedziałem, na co ona skinęła głową.
- Wiesz, że będziesz musiał spotkać mojego ojca, prawda? - zapytała.
- Ojcowie mnie kochają - powiedziałem uśmiechając się do niej, ale nie uważała mnie za zabawnego.
- Tylko zadzwoń dzwonkiem do drzwi. 39 Main Street - powiedziała, ponownie idąc w kierunku drzwi szkoły.
Delilah Carter

- Czekaj - Justin powiedział powodując, że odwróciłam się w jego stronę. - Wyglądasz dzisiaj gorąco - puścił mi oczko przed pójściem w drugą stronę. Nie obejrzał się, a ja po prostu stałam tam całkowicie zszokowana. Zarumieniłam się lekko i przygryzłam dolną wargę powstrzymując się od uśmiechnięcia szerzej niż kiedykolwiek.
Myślę, że to był pierwszy komplement od Justina Biebera jaki kiedykolwiek mi powiedział.

________

Omg, widzicie tą końcówkę? Justin jej powiedział, że jest gorąca! adsfghfjklfdz *umiera* Ok, musimy się trochę ogarnąć... *wdech i wydech* Więc na wstępie chcemy wam bardzo podziękować za 14 komentarzy i 427 wyświetleń, szczerze nie myślałyśmy, że będzie ich aż tyle. To co tu się będzie działo pod 20 rozdziałem? Rozwalicie licznik, haha! Bardzo podoba nam się to, że podpisujecie się po rozdziałami. :) Została stworzona zakładka "informowani", więc jeśli jeszcze ktoś się nie wpisał niech zrobi to jak najszybciej! Zmieniłyśmy również szablon bloga, co o nim sądzicie? Bo my jak tylko go zobaczyłyśmy zakochałyśmy się w nim! Piszcie w komentarzach jak wam się podoba nowy rozdział. Do zobaczenia za 4 dni!

czytasz = komentujesz

sobota, 1 lutego 2014

I. That's not Delilah Carter. It can't be.

Delilah Carter

Szkoła, to było miejsce którego nienawidziłam i absolutnie nim gardziłam. Nie z powodu prac domowych czy testów, ale ze względu na ludzi, którzy do niej chodzą. Powiedzmy, że nie jestem fajnym typem dziewczyny lub popularną dziewczyną w szkole. Nie mam wielu przyjaciół, nie maluje się, nie imprezuje, nie noszę nieodpowiednich ubrań, ani nie interesują się mną chłopcy.
Byłam typową kujonką z dobrymi ocenami i surowym ojcem.
Nigdy nie byłam popularną dziewczyną i tak naprawdę nigdy nie miałam wielu przyjaciół. Stałe dokuczanie zaczęło się w siódmej klasie kiedy pierwszy raz założyłam moje wielkie, frajerskie okulary. W dziesiątej klasie było jeszcze gorzej kiedy założyłam mój aparat ortodontyczny.
Mój tata nigdy nie uznawał kontaktów, wtedy czułam się jakbym wyglądała perfekcyjnie. Ale w oczach moich szkolnych kolegów byłam tylko kujonką.
Trudno jest być kujonem w szkole i trudno jest dopasować się do tego. Od siódmej klasy mam tylko jedną najlepszą przyjaciółkę i ma na imię Emily. Emily jest wspaniała i oszałamiająca. Osobiście uważam, że zasługuje na należenie do popularnej grupy, ale przeze mnie jest uważana za kujonke, tak jak ja. Czułam się źle, każdy kto podchodził do mnie, a nawet próbował zaprzyjaźnić się ze mną potem będzie wyśmiewany.
Nie winię ich, to znaczy kto by chciał się przyjaźnić z kujonką.
Dokładnie, nikt.
Dokładnie od miesiąca i pół zaczął się nowy rok i mogę powiedzieć o nim jedno. Do tej pory jest piekłem. Cały czas ktoś mnie obraża swoimi dowcipami i mi dokucza. Myślałam że to się przerwie, jednak źle myślałam. Myślałam, że wszystko się zmieni, ale oczywiście nie. Mam absolutnie dość tego zastraszania.
Nie chce być 'tą dziewczyną' z aparatem i frajerskimi okularami która nosi tylko dżinsy i koszule, włosy ma zawsze związane w kucyk, która ma zawsze książkę w ręce. Ja już nie chcę być tą dziewczyną. Chciałam być 'tą dziewczyną' która nie ma aparatu i nie nosi okularów.
Chciałam się zmienić i zrobić ogromną metamorfozę, ale oczywiście nie mogłabym tego zrobić sama, więc pomoże mi Emily. W ciągu ostatnich dwóch tygodni próbowałam przekonać mojego tate, aby pozwolił mi założyć niewidoczny aparat, ale on zawsze odmawiał takich możliwości, jednak w końcu dał się namówić i pozwolił mi to zrobić. Tak więc w piątek po szkole udałam się do dentysty i wreszcie mam niewidzialny aparat.
Wtedy zdecydowanie nie chciałam okularów, więc w sobotę poszłam do okulisty i wreszcie mam szkła kontaktowe. Mój ojciec nic o nich nie wie, więc w domu muszę nosić okulary, a kiedy wychodzę biorę kontakty.
W końcu w niedzielę, która była wczoraj, Emily wzięła mnie na zakupy do swoich ulubionych sklepów i mam zupełnie nowe ubrania oraz buty. Nie tylko ona pomogła mi kupić ubrania, ale i dobrać makijaż. Nie makijaż który nosiłaby szkolna dziwka Trixie, ale prosty lekki makijaż jak tusz do rzęs i podkład.
Dzisiaj jest poniedziałek, który postanowiłam rozpocząć jako zupełnie nowa ja. Wiedziałam, że mój tata nie zaakceptuje spódnicy, więc postanowiłam założyć dżinsy dla przykrywki i spódnicę tuż pod. Więc teraz stoję przed moim lustrem.
Spojrzałam na moje długie rzęsy, które zostały pokryte kilkoma warstwami tuszu wraz z eyelinerem na mojej górnej linii wodnej. Moje długie, falowane włosy wciąż były związane w kucyk, ale postanowiłam że rozpuszczę je w samochodzie Emily, kiedy przyjedzie po mnie. Podziwiałam moja nową koszulę, która była związana z przodu. W tej 'nowej mnie' było mi trochę niewygodnie, ale podobało mi się to. Czasami zmiana jest dobra, prawda? obiecuję, że nigdy nie będę kimś takim jak Trixie, nadal mam poczucie szacunku do siebie i swojego ciała. Nadal będę tą samą Delilah, mam tylko nowe ubrania, nie mam okularów, nie mam aparatu i mam ładniejsze włosy.
Nerwowo wdychałam i wypuszczałam powietrze. Bałam się iść do szkoły, zastanawiam się co będą o mnie mówić, a najbardziej mnie martwi Trixie Williams i jej dwie blond przyjaciółki, wraz z Justinem Bieberem i jego załogą. Oni byli tymi, którzy przerazili mnie najbardziej i uczynili szkołę jako piekło dla mnie. Ale tym razem gwarantuję Ci, że nie pozwolę im mnie zastraszyć, Porzuciłam moje myśli na bok, gdy usłyszałam dźwięk mojego budzika.
Spojrzałam na zegarek, była 7:20 musiałam dostać się do szkoły w 20 minut. Chwyciłam mój plecak oraz książki i założyłam na nos moje okulary. Zamknęłam za sobą drzwi od mojego pokoju i zeszłam na dół do korytarzu. Zobaczyłam mojego tatę siedzącego przy stole z filiżanką kawy w ręku. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry, kochanie - powiedział.
- Dzień dobry tato - uśmiechnęłam i pochyliłam się ku aby niemu aby go przytulić.
- Delilah Marie, czy ty masz na sobie makijaż? - zmarszczył brwi.
- Tak tato, tylko trochę. Nie martw się obiecuję, że nie będę nakładać go więcej - zachichotałam na co tata skinął głową.
- To dobrze, bo jak twoja mama zawsze mówi, naturalne piękno jest prawdziwym pięknem - powiedział, a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu słysząc własne słowa mojej mamy. Pamiętam, kiedy mówiła tak do mnie kiedy byłam mała.
- Dobrze, idź już, Emily czeka na ciebie na zewnątrz. Twój młodszy brat ma zajęcia z piłki nożnej w jego szkole, więc nie będzie mnie w domu do siódmej. Zaproś Emily do siebie - skinęłam głową i dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie.
- Zobaczymy się później tato, kocham cię - powiedziałam i skierowałam się do drzwi. Tata odpowiedział mi tym samym zanim zamknęłam drzwi za sobą. Podeszłam do samochodu Emily i usiadłam na miejscu pasażera.
- Cholera Delilah, jesteś gorąca. Ściągnij okulary, włóż kontakty i rozpuść włosy - zachichotała, zrobiłam to co kazała mi zrobić. Ściągnęłam okulary i ostrożnie założyłam szkła kontaktowe. Następnie pociągnęłam za gumkę pozwalając moim włosom luźno opaść na moje ramiona. Moje włosy były naturalnie falowane. Po tym ściągnęłam moje dżinsy i rzuciłam je na tylne siedzenie odsłaniając moje długie, opalone nogi. Miałam na sobie spódnicę w kwiatki, a na stopach białe conversy.
- Wyglądasz perfekcyjnie Lilah. Uwielbiam twój nowy wygląd i nie mogę się doczekać aby zobaczyć miny chłopców śliniących się na twój widok. W końcu zdadzą sobie sprawę co stracili przez te cztery i pół roku - uśmiechnęła się do mnie z dumą i mocno mnie przytuliła. Siedziałam na miejscu pasażera ze skrzyżowanymi nogami. Nerwowo przygryzłam moją dolną wargę i potrząsnęłam nogą tam i z powrotem. Czułam że moje dłonie zaczynają się pocić, a serce bije bardzo szybko. Byłam bardzo zdenerwowana.

Justin Bieber

- Stary, gratulację dla nowego rozgrywającego drużyny huskies football! - Ryan pogratulował mi i zrobiliśmy nasz własny hand shake*
- Co mogę powiedzieć? Po prostu jestem najlepszy, prawda? - zaśmiałem się kiedy obaj szliśmy korytarzem.
- Jak szczęśliwy jesteś? - zapytał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tak szczęśliwy, że robię kolejną imprezę w piątek w moim domu i to będzie chore! I to nawet lepiej, bo moja mama wyjeżdża z miasta żeby dokończyć swoją książkę. Żyję życiem mężczyzny! - uśmiechnąłem się z wyższością na myśl o moim własnym sukcesie.
- Ta impreza będzie jeszcze lepsza i dziksza niż ostatnia albo cię pokonam - zażartował i oparł się o szafkę.
- Przysięgam stary, będzie super w ten piątek. Będzie dużo dziewczyn, głośna muzyka, napoje i jedzenie, to będzie super. Nie mogę się doczekać. - powiedziałem podchodząc do szafki i wprowadziłem kod.
- Myślisz że powinienem zaprosić Trixie i jej przyjaciółki czy nie? - zapytałem go, gdy sięgnąłem po książki w mojej szafce. Ryan nie odpowiedział, jego wzrok był skupiony na czymś innym.
- Stary, powiedziałem czy myślisz, że powinienem zapro.... - złapał mnie za ramiona i odwrócił moje ciało.
- Wow
Dziewczyna z długimi, falowanymi, brązowymi włosami weszła do szkoły. Miała na sobie czarną koszulę, spódnicę w kwiatki i białe conversy. Szła z oczami wpatrzonymi w podłogę, ignorując kontakt wzrokowy. Nie mogłem powstrzymać się i spojrzałem na jej długie opalone nogi. Cholera, wyglądała dobrze.
- Kim jest ta nowa dziewczyna? - zapytałem Ryana ale on zaniemówił. Nigdy nie wiedziałem tej dziewczyny, nie wiem jak ma na imię ale wiem jedno, jest cholernie gorąca.
- Czekaj - Ryan powiedział patrząc na dziewczynę. Zaczęła iść w moim kierunku. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej. Myślałem, że będzie chciała ze mną rozmawiać, ale zamiast tego zmarszczyła brwi i zatrzymała się. Jej wspaniałe niebieskie oczy weszły w kontakt z moimi brązowymi. Następnie odwróciła się i ruszyła do szafki o pięć szafek oddalonej od mojej.
Czekaj, to nie jest nowa dziewczyna.
- Co? - zapytał Ryan wpatrując się w nią.
- Stary, to Delilah Carter - powiedział. Spojrzałem na nią po raz kolejny i to było niemożliwe.
- To nie jest Delilah Carter. To nie może być ona - powiedziałem marszcząc brwi. To nie jest ta drętwa dziewczyna z wielkimi okularami i aparatem, której nienawidziłem. Delilah Carter była kujonką i nie była atrakcyjna, a ta dziewczyna jest seksowna i to nie może być ta sama osoba.
Nie wierzę w to co widzę.


*chodzi o taki męski uścisk dłoni

________

Witamy was wraz z pierwszym rozdziałem! Od dzisiaj ja z moją siostrą będziemy tłumaczyć to fanfiction. Mamy nadzieję, że spodoba wam się ono tak jak i nam. Rozdziały będą dodawane albo co tydzień, albo co 4 dni, ponieważ w ang. w wersji jest ich na razie tylko 13, ale wciąż są dodawane. Jeśli zdobędziemy więcej czytelników/jeśli będziecie chcieli utworzymy zakładkę "informowani" do której będziecie mogli się zapisywać. Jeśli macie jakieś pytania to po lewej stronie znajduje się zakładka "kontakt" z naszymi twitterami. No i jak na razie to chyba tyle. Pozdrawiamy! 

czytasz = komentujesz