Justin Bieber
Znowu tam była, siedziała spokojnie przy stoliku w bibliotece trzymając tym razem inną książkę w ręce. Siedziała sama, przy oknie. Miała na sobie spódnicę w kwiatki, czarne buty i zwykłą białą koszulę wpuszczoną w spódnicę. Jej długie kręcone włosy były upięte w kucyka i dzisiaj miała na sobie okulary. Wyglądała doskonale.
Wyjąłem jej książkę z plecaka i podszedłem do niej.
- Oto twoja książka kujonku - zaśmiałem się kładąc książkę na stoliku. Rozejrzała się i wywróciła oczami. - Myślałem, że już jest okej? - zapytałem.
- Może byłam dla ciebie miła, ale to nie zmienia faktu, że wciąż cię nie lubię - powiedziała unosząc brew na mnie.
- Tak samo jest ze mną, Carter – zaśmiałem się - W każdym razie, mogłabyś przyjść i pomóc mi z tekstem? Biorąc pod uwagę twój samochód, który przy okazji jest mile widziany.
- Ah tak, dziękuję - wymamrotała i podniosła książkę. Uśmiechnęła się i przerzuciła stronę. Wow była straszną kujonką.
- Możesz przyjechać, czy nie? - zapytałem.
- To znaczy, jasne - odpowiedziała obojętnie, koncentrując się na książce.
- Dałabyś mi się przejechać? Chaz później potrzebuje mojego samochodu i jeszcze jedno - zatrzymałem się, a ona spojrzała na mnie unosząc brwi. - Mam trening piłki nożnej, więc musisz czekać do piątej.
Westchnęła poirytowana, wypuszczając powietrze.
- Dobrze, poczekam. Teraz odejdź stąd palancie, chcę skończyć tą książkę - powiedziała gestem mnie odganiając.
- Kujonka - wyśmiałem chwytając torbę i przewieszając ją przez ramie.
- Słyszałam - zawołała.
- Wiem i miałaś słyszeć - zaśmiałem się wychodząc z biblioteki.
Wyjąłem jej książkę z plecaka i podszedłem do niej.
- Oto twoja książka kujonku - zaśmiałem się kładąc książkę na stoliku. Rozejrzała się i wywróciła oczami. - Myślałem, że już jest okej? - zapytałem.
- Może byłam dla ciebie miła, ale to nie zmienia faktu, że wciąż cię nie lubię - powiedziała unosząc brew na mnie.
- Tak samo jest ze mną, Carter – zaśmiałem się - W każdym razie, mogłabyś przyjść i pomóc mi z tekstem? Biorąc pod uwagę twój samochód, który przy okazji jest mile widziany.
- Ah tak, dziękuję - wymamrotała i podniosła książkę. Uśmiechnęła się i przerzuciła stronę. Wow była straszną kujonką.
- Możesz przyjechać, czy nie? - zapytałem.
- To znaczy, jasne - odpowiedziała obojętnie, koncentrując się na książce.
- Dałabyś mi się przejechać? Chaz później potrzebuje mojego samochodu i jeszcze jedno - zatrzymałem się, a ona spojrzała na mnie unosząc brwi. - Mam trening piłki nożnej, więc musisz czekać do piątej.
Westchnęła poirytowana, wypuszczając powietrze.
- Dobrze, poczekam. Teraz odejdź stąd palancie, chcę skończyć tą książkę - powiedziała gestem mnie odganiając.
- Kujonka - wyśmiałem chwytając torbę i przewieszając ją przez ramie.
- Słyszałam - zawołała.
- Wiem i miałaś słyszeć - zaśmiałem się wychodząc z biblioteki.
Delilah Carter
- Więc impreza jest w piątek, na prawdę nie chcesz iść? - zapytała ponownie Emily. Obecnie siedziałyśmy w tym samym miejscu na stołówce.
- Na pewno. Plus mój tata i tak by mi nie pozwolił. Imprezy są po prostu zbyt hm, jak by to nazwać? Dzikie? Szalone? - powiedziałam na co ona wywróciła oczami i ponownie westchnęła.
- Więc wolisz zostać w domu i czytać tą samą książkę niż pójść ze mną na imprezę? – zapytała
- Nie jestem imprezowiczką i dobrze o tym wiesz. Tylko dlatego że zdecydowałam się na zmianę mojego wyglądu, nie znaczy, że mój charakter się zmienił. Nadal zamierzam skupić się na szkole i nie będę chodzić na imprezy - powiedziałam biorąc kęs mojego jabłka prostując moją spódnicę.
- Ale masz 17 lat. Chodź Li, nie bądź taka sztywna - powiedziała szturchając mnie w ramię.
- Tak co oznacza, że wciąż nie jestem pełnoletnia. Zapomniałaś, że skończyłam 17 lat kilka miesięcy temu. Dlaczego nie przeczekać kolejnych 9 miesięcy? Może wtedy będę się z tobą bawić - zaśmiałam się, ale ona nie uważała tego za zabawne. W rzeczywistości wyglądała jakby była poirytowana. Prawdopodobnie miała dość bycia przyjaciółką takiej nudnej dziewczyny jak ja. Nie zdziwiłabym się gdyby wkrótce mnie zostawiła. Nawet ja nie chciałabym przyjaźnić się ze sobą. - Nie wspominając, że większość z was ma ukończone 18 lat, a niektórzy mają nawet 19. Wolałabym nie.
- Na pewno. Plus mój tata i tak by mi nie pozwolił. Imprezy są po prostu zbyt hm, jak by to nazwać? Dzikie? Szalone? - powiedziałam na co ona wywróciła oczami i ponownie westchnęła.
- Więc wolisz zostać w domu i czytać tą samą książkę niż pójść ze mną na imprezę? – zapytała
- Nie jestem imprezowiczką i dobrze o tym wiesz. Tylko dlatego że zdecydowałam się na zmianę mojego wyglądu, nie znaczy, że mój charakter się zmienił. Nadal zamierzam skupić się na szkole i nie będę chodzić na imprezy - powiedziałam biorąc kęs mojego jabłka prostując moją spódnicę.
- Ale masz 17 lat. Chodź Li, nie bądź taka sztywna - powiedziała szturchając mnie w ramię.
- Tak co oznacza, że wciąż nie jestem pełnoletnia. Zapomniałaś, że skończyłam 17 lat kilka miesięcy temu. Dlaczego nie przeczekać kolejnych 9 miesięcy? Może wtedy będę się z tobą bawić - zaśmiałam się, ale ona nie uważała tego za zabawne. W rzeczywistości wyglądała jakby była poirytowana. Prawdopodobnie miała dość bycia przyjaciółką takiej nudnej dziewczyny jak ja. Nie zdziwiłabym się gdyby wkrótce mnie zostawiła. Nawet ja nie chciałabym przyjaźnić się ze sobą. - Nie wspominając, że większość z was ma ukończone 18 lat, a niektórzy mają nawet 19. Wolałabym nie.
- Ale będzie fajnie. Imprezy Justina są najlepsze - powiedziała podkreślając słowo 'najlepsze'. Bez względu na to co powie lub zrobi nie pójdę na imprezę i to jest moja ostateczna decyzja.
- Nie obchodzi mnie to. Może gdyby Justin zaprosił Zaca Efrona przyszła bym na jego imprezę, zdecydowanie bym przyszła. Ale że tak się nie stanie, nigdy tam nie pójdę. Odpuść sobie Ems - wzięłam głęboki oddech przed kichnięciem. Na prawdę potrzebowałam chusteczek, więc sięgnęłam do torby za mną, ale gdy tylko miałam je w ręce, moja głowa trafiła w coś co sprawiło, że zajęczałam z bólu.
- Ty suko! - spojrzałam w górę aby zobaczyć krzyczącą Trixie której wylał się sok na spodnie. Co za idiotka trzyma puszkę soku tak nisko. Rzuciła puszką ciągnąc mnie za koszulę oraz szarpiąc moje włosy.
- Trixie! - krzyknęła Emily wstając i odciągnęła ją z dala ode mnie.
- Suko zrobiłaś to celowo. Wylałaś to na moje nowe spodnie i obcasy! Kurwa zapłacisz za to głupia cipo przysięgam na boga! - podeszła do mnie, ale Emily zablokowała jej drogę.
- Odsuń się suko! - popchnęła Emily powodując, że się potknęła.
- Posłuchaj mnie mała dziwko. Zapłacisz za to kurwa, słyszysz? – pociągnęła za moje włosy patrząc mi w oczy. Była wściekła. Jej oczy stały się czarne i oddychała ciężko. Szybko chwyciła moją butelkę z wodą, a plusk wody odbił się od mojej twarzy.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam - posłała mi śmiertelne spojrzenie zanim ruszyła do drzwi stołówki. Justin wszedł a ona zaczęła na niego krzyczeć, jego oczy się rozszerzyły, uniósł ręce w geście obronnym.
- Psychiczna suka - Justin powiedział to na tyle głośno, że u większości studentów wywołało to chichot.
- J-ja już pójdę Ems. Zobaczymy się później - chwyciłam torbę i książki ściągając mój mokry sweter. Ruszyłam w stronę drzwi, w których stał Justin. Każdy był cicho i patrzył się na mnie. Słyszałam kilka szeptów, ale postanowiłam je zignorować. Przeszłam obok Justina, który wyglądał na zdezorientowanego.
Wyszłam ze stołówki i szłam korytarzem nie patrząc za siebie. Pobiegłam do końca korytarza do pokoju woźnych. Otworzyłam drzwi, a tam stała zaskoczona starsza kobieta. - W czym mogę pomóc? - spytała z hiszpańskim akcentem.
- O-oh przepraszam ja tylko...
- Jesteś tu po to aby znowu robić jakieś dziwne rzeczy ze swoim chłopakiem? - zapytała.
- C-co? Oh nie. To nie ja - odpowiedziałam na co ona skinęła głową. Prawdopodobnie byli tu Trixie i Justin. - Chciałam tylko skorzystać z łazienki, jestem trochę mora - powiedziałam trzymając sweterek, a ona skinęła głową.
- Oczywiście, kochanie - uśmiechnęła się wskazując na wejście do łazienki. Podziękowałam jej i uśmiechnęłam się, gdy weszłam do łazienki zakluczyłam drzwi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wow wyglądałam źle. Mój tusz była wszędzie, moje włosy były mokre, koszula tak samo.
Pogrzebałam w torbie sprawdzając czy mam dodatkową koszulę na zmianę, oczywiście jej nie miałam. Moja spódnica była trochę mokra, więc zdecydowałam się zdjąć spódnicę razem z nią ściągając szorty wraz z butami, wsunęłam na nogi obcisłe rurki które miałam w torbie. Włożyłam moje martensy i zawiązałam sznurówki. Związałam włosy w koka i starłam tusz który spływał mi po twarzy.
Jak widać szkoła jest dla mnie niesamowita. Każdy mnie kocha, mam dużo przyjaciół i nikt się w ogóle nade mną nie znęca. Czujesz ten sarkazm?
Kiedy powiedziałam, że szkoła była dla mnie straszna, mówiłam na prawdę szczerze. To nie tylko zwykłe dokuczanie, to okropne wyzywanie. Jest gorzej niż można sobie wyobrazić. Oni są podli dla mnie, zachowują się jakbym nie miała uczuć. Tak jestem z kamienia, nie mam emocji, jak zawsze. Ale są w błędzie, ja też jestem człowiekiem tak jak oni. Mam uczucia tak samo jak oni. Nie zdają sobie o tym sprawy, bo w ich oczach jestem brzydka i to jest ich powód nienawidzenia mnie.
Tylko dlatego że jestem świętoszką, z nieco przewrażliwionym tatą, z wysokimi stopniami, dlatego mi dokuczają. Jeszcze całe 2 godziny przede mną zanim będę mogła wyjść z tej szkoły. Ale potem muszę czekać dodatkowe półtorej godziny na Justina. Chwyciłam moje rzeczy i wyszłam z łazienki. Podziękowałam kobiecie i szłam korytarzem idąc do mojej szafki.
Prawdopodobnie pytasz się czy jestem na tyle odważna żeby tam wrócić i zmierzyć się z nimi wszystkimi po upokorzeniu przed ludźmi ze starszego roku, prawda? Ale jestem przyzwyczajona do tego i to nic w porównaniu z tym co doświadczyłam wcześniej.
Podeszłam do szafki ignorując każde spojrzenie na mnie. Wpisałam kod i wepchnęłam tam moją torbę. Miałam wyciągnąć moje książki, gdy ktoś szarpnął mnie za ramię i pociągnął w nieznanym kierunku. Pisnęłam cicho i odwróciłam się zdając sobie sprawę, że to Justin. Trzymał mnie za nadgarstki i ciągnął mnie w jego stronę. Szedł szybko a ja nie mogłam za nim nadążyć. Potknęłam się kilka razy ale odzyskałam równowagę. Zauważyłam że szliśmy w kierunku męskiej szatni, natychmiast się odsunęłam. Odwrócił głowę marszcząc brwi jakby mówiły "co?"
- Nie wejdę tam! - powiedziałam próbując wyszarpać mój nadgarstek z jego uścisku, ale oczywiście mi się nie udało. Zignorował mnie i pociągnął mnie tam za nim.
- Czemu mnie tutaj zaciągnąłeś? - zapytałam.
- Zważywszy na to, że twoja koszula jest mokra i widzę twój czarny koronkowy stanik, który przykleja się do twojej skóry która jest… - urwał i szybko spojrzał na moje piersi oblizując wargi.
- Kurwa jak mówiłem twoja koszula jest cholernie mokra, więc załóż to - powiedział dając mi białą koszulkę.
- Nie potrzebuję tego - powiedziałam odpychając jego rękę.
- Załóż to Carter. Pomagam ci - powiedział wręczając mi ją z powrotem, ale oddałam ją ponownie.
- Nie potrzebuję jej i twojej pomocy - powiedziałam podciągając moją koszulę do góry, która zjeżdżała się z moich ramion odsłaniając bardziej to czego nie powinna. Starałam się przejść obok niego, ale on przytrzymał mnie delikatnie.
- Próbuję ci pomóc, a ty kurwa jesteś uparta. Wystarczy, że założysz tą cholerną koszulkę Delilah - splunął przesuwając dłonią po swoich brązowych, postawionych do góry włosach. Moje imię wypowiedziane przez niego brzmiało cholernie gorąco, zwłaszcza z tym tonem.
- Odwróć się, Justin - powiedziałam na co wywrócił oczami i odwrócił się tyłem do mnie. Zachichotałam i mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Zdjęłam koszulę upewniając się, że Justin nie patrzy. Potem włożyłam koszulkę, która była luźna i za duża na mnie, więc wzięłam gumkę z moich włosów tym samym je rozpuszczając i związałam nią koszulę z tyłu. Podwinęłam rękawy i podniosłam mokrą koszulę.
- Okej, skończyłam - powiedziałam cicho. Odwrócił się lustrując mnie wzrokiem i wziął ode mnie mokrą koszulę.
- Chodź. Bo inaczej będziesz spóźniona. Nie chciałabyś aby teraz doszło do czegoś między nami, kujonku? - zażartował z uśmiechem na twarzy. Żartobliwie wywróciłam na niego oczami. Otworzył mi drzwi pozwalając iść mi pierwszej. Jego ręka spoczywała na moich plecach kiedy prowadził mnie na zewnątrz, a kiedy szedł w lewo szukał czegoś w kieszeni.
- Um, dziękuję - powiedziałam niezręcznie.
- Nie ma za co - odpowiedział kiedy zarzucił mokrą koszulę na ramię i zaczął pisać do kogoś wiadomość.
- Pójdę już do klasy. Do zobaczenia - powiedziała, a on skinął głową i się rozeszliśmy. Kiedy był już daleko ode mnie powąchałam koszulę, która pachniała dokładnie tak jak on. To był całkiem seksowny zapach, zapewne axe* czy coś.
--------
Patrzyłam z góry na Justina i innych piłkarzy, którzy biegali po całym boisku ćwicząc uderzenia do nadchodzących finałów. Ale nie martw się, Stratford High ma najlepszych zawodników. Naprawdę nie rozumiem o co chodzi w piłce nożnej, ale mogę powiedzieć, że Justin jest dobrym zawodnikiem, przebiega połowę boiska w ciągu 8 sekund. Był najszybszy i muszę powiedzieć, że najlepszy. Ale nadal jest palantem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16:48. Nie wiedziałam co mam robić zważając na to, że skończyłam już czytać książkę, która przy okazji była najlepszą książką jaką do tej pory czytałam.
Wiedziałam, że wkrótce trening się skończy, więc zeszłam w dół trybun i przez bramę, aby wejść na boisko. Trener Morris siedział na krześle i patrzył na chłopaków ćwiczących na własną rękę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Panienko Carter? Co ty tu robisz? - zapytał.
- Bieber - odpowiedziałam siadając obok niego i obserwowałam jak chłopcy robią swoje. Justin był tak skupiony, że nie zdał sobie sprawy z tego, że byłam na boisku.
- Ty i Bieber? - zaśmiał się kiedy spojrzeliśmy na Justina, na jego czole były widoczne małe kropelki potu.
- Co, nie. Nie podoba mi się. Czekam tylko na niego aby poćwiczyć nasz tekst. - powiedziałam.
- Tak, oczywiście. Cóż, Bieber to wspaniały dzieciak. Pracowity i poważny jeśli chodzi o piłkę nożna. Nie lubi przegrywać, ciężko pracuje i gra. Jest najlepszy w drużynie - powiedział uśmiechajac się do mnie. Śmiałam się odrzucając głowę do tyłu.
- Trenerze, nie mam nic do niego
- Tak, ale ja tylko mówię, że Bieber jest świetnym chłopakiem. Mogę ci to obiecać. Potrzebuje tylko właściwej osoby, która ujawni jego dobrą stronę. I tą osobą możesz być ty, Carter - uniósł brwi, wzruszając ramionami.
- N-nie, nie wydaję mi się trenerze. On jest palantem, zawsze będzie palantem i...
- Mylisz się panienko. Jesteś absolutnie w błędzie - powiedział kręcąc głową z lewej do prawej. - Być może pomyślisz, że jestem nienormalny, ale jestem pewien, że będziecie kiedyś razem, a kiedy tak się stanie powiem, a nie mówiłem - roześmiał się sprawiając, że śmiałam się z nim. On żartował, prawda?
- Jesteś zabawny, trenerze - powiedziałam klepiąc go po plecach. Śmiał się razem ze mną, a kiedy przestał dmuchnął w gwizdek sprawiając, że wszyscy chłopcy podnieśli głowy do góry. Usiedli w kręgu i spojrzeli na nas. Justin siedział z ręcznikiem w dłoni, którym wytarł twarz. Jego włosy były rozczochrane.
- Słuchajcie, finały są coraz bliżej i bliżej każdego dnia, oczywiście - powiedział rozśmieszając każdego w tym mnie. Trener Morris był zabawnym człowiekiem i zdecydowanie moim ulubionym.
- Wiem chłopaki, że ciężko pracujecie, ale tym razem musicie pracować jeszcze bardziej i bądźcie najlepsi. Zrobię wszystko żeby wam pomóc. Jesteśmy w stanie to wygrać. Wystarczy nieco inspiracji, wiecie co mam na myśli? Prawda, Bieber? - trener Morris uśmiechnął się z wyższością do Justina, który na dźwięk swojego imienia uniósł głowę.
- Co?
- Powiedziałem, że wystarczy mało inspiracji. Mówiąc inspiracji mam na myśli tą piękną, młodą damę, która siedzi obok mnie. Mam rację? - inni dokuczali mu i szturchali w ramię. Trener nie mógł przestać się śmiać, kiedy dokuczał mi i Justinowi.
- Lubię się z wami droczyć, dzieciaki. Ale poważnie, musicie być jak najlepsi, ćwiczymy cały czas. Chcecie wygrać? A może chcecie przegrać? - zapytał. Chłopcy zgodnie zaprzeczyli.
- Dobrze, idźcie się przebrać. Dobra robota - Trener pożegnał chłopaków na co wszyscy wstali i poszli do szatni żeby się przebrać. Zostałam na moim miejscu z trenerem i patrzyłam jak Justin wstaje z ziemi. Był ostatni, bo reszta drużyny była już w środku. Złapał swoją torbę i zarzucił ją na ramię. Wypił jednym duszkiem wodę zanim wyrzucił butelkę do kosza.
- Zaraz wracam - powiedział i skinęłam głową, a on poszedł z powrotem do szkoły.
- Przyjdziesz oglądać mecz i wspierać swojego chłopaka czy jak? - znowu robił mi na złość przez co żartobliwie przewróciłam oczami.
- On nie jest moim chłopakiem. I nie wiem, zależy od nastroju mojego taty - powiedziałam, a on skinął głową i zapisał kilka rzeczy na kartce. Byliśmy przez chwilę cicho, aż trener przeprosił mnie bo ktoś do niego zadzwonił i poszedł z kimś porozmawiać. Więc siedziałam na krześle ze skrzyżowanymi nogami i torebką na kolanach.
Kilka minut później zobaczyłam Justin wychodzącego ze szkoły. Jego włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry, miał na sobie luźną, białą koszulkę podobną do tej którą mi dał, do tego szare, nisko opuszczone dresy. Białe supry zdobiły jego nogi, srebrny łańcuch swobodnie zwisał w dół szyi, miał srebrny zegarek na prawym nadgarstku. Przerzucił torbę przez ramię i wyjął telefon coś w nim sprawdzając, a potem schował go z powrotem, gdy dotarł do mnie.
- Chodźmy - wychrypiał. Skinęłam głową i wstałam z krzesła. Jego ręka ponownie spoczywała na moich plecach, gdy stał obok mnie.
- Do wiedzenia, trenerze - powiedział, a trener Morris pokiwał głową i puścił do niego oczko co wywołało chichot u Justina. Zabrał rękę z moich pleców i wsadził ją do kieszeni.
Weszliśmy na parking, a ja odblokowałam mój samochód. Gdy byliśmy już przy samochodzie poszliśmy innymi drogami, więc on siedział na miejscu pasażera, a ja oczywiście na miejscu kierowcy. - Miłej jazdy - uśmiechnął się i rzucił swoją torbę na tylne siedzenie.
Włączyłam silnik i zapięłam pasy. Zmieniłam bieg na wsteczny żebyśmy mogli wyjechać. Zaprzestałam tej czynności i spojrzałam na Justina na co uniósł brwi.
- Co? - zapytał.
- Zapnij pasy - powiedziałam a on jęknął. - Tak dla bezpieczeństwa
- Cokolwiek powiesz kujonko - zaśmiał się.
- Ty suko! - spojrzałam w górę aby zobaczyć krzyczącą Trixie której wylał się sok na spodnie. Co za idiotka trzyma puszkę soku tak nisko. Rzuciła puszką ciągnąc mnie za koszulę oraz szarpiąc moje włosy.
- Trixie! - krzyknęła Emily wstając i odciągnęła ją z dala ode mnie.
- Suko zrobiłaś to celowo. Wylałaś to na moje nowe spodnie i obcasy! Kurwa zapłacisz za to głupia cipo przysięgam na boga! - podeszła do mnie, ale Emily zablokowała jej drogę.
- Odsuń się suko! - popchnęła Emily powodując, że się potknęła.
- Posłuchaj mnie mała dziwko. Zapłacisz za to kurwa, słyszysz? – pociągnęła za moje włosy patrząc mi w oczy. Była wściekła. Jej oczy stały się czarne i oddychała ciężko. Szybko chwyciła moją butelkę z wodą, a plusk wody odbił się od mojej twarzy.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam - posłała mi śmiertelne spojrzenie zanim ruszyła do drzwi stołówki. Justin wszedł a ona zaczęła na niego krzyczeć, jego oczy się rozszerzyły, uniósł ręce w geście obronnym.
- Psychiczna suka - Justin powiedział to na tyle głośno, że u większości studentów wywołało to chichot.
- J-ja już pójdę Ems. Zobaczymy się później - chwyciłam torbę i książki ściągając mój mokry sweter. Ruszyłam w stronę drzwi, w których stał Justin. Każdy był cicho i patrzył się na mnie. Słyszałam kilka szeptów, ale postanowiłam je zignorować. Przeszłam obok Justina, który wyglądał na zdezorientowanego.
Wyszłam ze stołówki i szłam korytarzem nie patrząc za siebie. Pobiegłam do końca korytarza do pokoju woźnych. Otworzyłam drzwi, a tam stała zaskoczona starsza kobieta. - W czym mogę pomóc? - spytała z hiszpańskim akcentem.
- O-oh przepraszam ja tylko...
- Jesteś tu po to aby znowu robić jakieś dziwne rzeczy ze swoim chłopakiem? - zapytała.
- C-co? Oh nie. To nie ja - odpowiedziałam na co ona skinęła głową. Prawdopodobnie byli tu Trixie i Justin. - Chciałam tylko skorzystać z łazienki, jestem trochę mora - powiedziałam trzymając sweterek, a ona skinęła głową.
- Oczywiście, kochanie - uśmiechnęła się wskazując na wejście do łazienki. Podziękowałam jej i uśmiechnęłam się, gdy weszłam do łazienki zakluczyłam drzwi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wow wyglądałam źle. Mój tusz była wszędzie, moje włosy były mokre, koszula tak samo.
Pogrzebałam w torbie sprawdzając czy mam dodatkową koszulę na zmianę, oczywiście jej nie miałam. Moja spódnica była trochę mokra, więc zdecydowałam się zdjąć spódnicę razem z nią ściągając szorty wraz z butami, wsunęłam na nogi obcisłe rurki które miałam w torbie. Włożyłam moje martensy i zawiązałam sznurówki. Związałam włosy w koka i starłam tusz który spływał mi po twarzy.
Jak widać szkoła jest dla mnie niesamowita. Każdy mnie kocha, mam dużo przyjaciół i nikt się w ogóle nade mną nie znęca. Czujesz ten sarkazm?
Kiedy powiedziałam, że szkoła była dla mnie straszna, mówiłam na prawdę szczerze. To nie tylko zwykłe dokuczanie, to okropne wyzywanie. Jest gorzej niż można sobie wyobrazić. Oni są podli dla mnie, zachowują się jakbym nie miała uczuć. Tak jestem z kamienia, nie mam emocji, jak zawsze. Ale są w błędzie, ja też jestem człowiekiem tak jak oni. Mam uczucia tak samo jak oni. Nie zdają sobie o tym sprawy, bo w ich oczach jestem brzydka i to jest ich powód nienawidzenia mnie.
Tylko dlatego że jestem świętoszką, z nieco przewrażliwionym tatą, z wysokimi stopniami, dlatego mi dokuczają. Jeszcze całe 2 godziny przede mną zanim będę mogła wyjść z tej szkoły. Ale potem muszę czekać dodatkowe półtorej godziny na Justina. Chwyciłam moje rzeczy i wyszłam z łazienki. Podziękowałam kobiecie i szłam korytarzem idąc do mojej szafki.
Prawdopodobnie pytasz się czy jestem na tyle odważna żeby tam wrócić i zmierzyć się z nimi wszystkimi po upokorzeniu przed ludźmi ze starszego roku, prawda? Ale jestem przyzwyczajona do tego i to nic w porównaniu z tym co doświadczyłam wcześniej.
Podeszłam do szafki ignorując każde spojrzenie na mnie. Wpisałam kod i wepchnęłam tam moją torbę. Miałam wyciągnąć moje książki, gdy ktoś szarpnął mnie za ramię i pociągnął w nieznanym kierunku. Pisnęłam cicho i odwróciłam się zdając sobie sprawę, że to Justin. Trzymał mnie za nadgarstki i ciągnął mnie w jego stronę. Szedł szybko a ja nie mogłam za nim nadążyć. Potknęłam się kilka razy ale odzyskałam równowagę. Zauważyłam że szliśmy w kierunku męskiej szatni, natychmiast się odsunęłam. Odwrócił głowę marszcząc brwi jakby mówiły "co?"
- Nie wejdę tam! - powiedziałam próbując wyszarpać mój nadgarstek z jego uścisku, ale oczywiście mi się nie udało. Zignorował mnie i pociągnął mnie tam za nim.
- Czemu mnie tutaj zaciągnąłeś? - zapytałam.
- Zważywszy na to, że twoja koszula jest mokra i widzę twój czarny koronkowy stanik, który przykleja się do twojej skóry która jest… - urwał i szybko spojrzał na moje piersi oblizując wargi.
- Kurwa jak mówiłem twoja koszula jest cholernie mokra, więc załóż to - powiedział dając mi białą koszulkę.
- Nie potrzebuję tego - powiedziałam odpychając jego rękę.
- Załóż to Carter. Pomagam ci - powiedział wręczając mi ją z powrotem, ale oddałam ją ponownie.
- Nie potrzebuję jej i twojej pomocy - powiedziałam podciągając moją koszulę do góry, która zjeżdżała się z moich ramion odsłaniając bardziej to czego nie powinna. Starałam się przejść obok niego, ale on przytrzymał mnie delikatnie.
- Próbuję ci pomóc, a ty kurwa jesteś uparta. Wystarczy, że założysz tą cholerną koszulkę Delilah - splunął przesuwając dłonią po swoich brązowych, postawionych do góry włosach. Moje imię wypowiedziane przez niego brzmiało cholernie gorąco, zwłaszcza z tym tonem.
- Odwróć się, Justin - powiedziałam na co wywrócił oczami i odwrócił się tyłem do mnie. Zachichotałam i mały uśmiech wkradł się na moją twarz. Zdjęłam koszulę upewniając się, że Justin nie patrzy. Potem włożyłam koszulkę, która była luźna i za duża na mnie, więc wzięłam gumkę z moich włosów tym samym je rozpuszczając i związałam nią koszulę z tyłu. Podwinęłam rękawy i podniosłam mokrą koszulę.
- Okej, skończyłam - powiedziałam cicho. Odwrócił się lustrując mnie wzrokiem i wziął ode mnie mokrą koszulę.
- Chodź. Bo inaczej będziesz spóźniona. Nie chciałabyś aby teraz doszło do czegoś między nami, kujonku? - zażartował z uśmiechem na twarzy. Żartobliwie wywróciłam na niego oczami. Otworzył mi drzwi pozwalając iść mi pierwszej. Jego ręka spoczywała na moich plecach kiedy prowadził mnie na zewnątrz, a kiedy szedł w lewo szukał czegoś w kieszeni.
- Um, dziękuję - powiedziałam niezręcznie.
- Nie ma za co - odpowiedział kiedy zarzucił mokrą koszulę na ramię i zaczął pisać do kogoś wiadomość.
- Pójdę już do klasy. Do zobaczenia - powiedziała, a on skinął głową i się rozeszliśmy. Kiedy był już daleko ode mnie powąchałam koszulę, która pachniała dokładnie tak jak on. To był całkiem seksowny zapach, zapewne axe* czy coś.
--------
Patrzyłam z góry na Justina i innych piłkarzy, którzy biegali po całym boisku ćwicząc uderzenia do nadchodzących finałów. Ale nie martw się, Stratford High ma najlepszych zawodników. Naprawdę nie rozumiem o co chodzi w piłce nożnej, ale mogę powiedzieć, że Justin jest dobrym zawodnikiem, przebiega połowę boiska w ciągu 8 sekund. Był najszybszy i muszę powiedzieć, że najlepszy. Ale nadal jest palantem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16:48. Nie wiedziałam co mam robić zważając na to, że skończyłam już czytać książkę, która przy okazji była najlepszą książką jaką do tej pory czytałam.
Wiedziałam, że wkrótce trening się skończy, więc zeszłam w dół trybun i przez bramę, aby wejść na boisko. Trener Morris siedział na krześle i patrzył na chłopaków ćwiczących na własną rękę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Panienko Carter? Co ty tu robisz? - zapytał.
- Bieber - odpowiedziałam siadając obok niego i obserwowałam jak chłopcy robią swoje. Justin był tak skupiony, że nie zdał sobie sprawy z tego, że byłam na boisku.
- Ty i Bieber? - zaśmiał się kiedy spojrzeliśmy na Justina, na jego czole były widoczne małe kropelki potu.
- Co, nie. Nie podoba mi się. Czekam tylko na niego aby poćwiczyć nasz tekst. - powiedziałam.
- Tak, oczywiście. Cóż, Bieber to wspaniały dzieciak. Pracowity i poważny jeśli chodzi o piłkę nożna. Nie lubi przegrywać, ciężko pracuje i gra. Jest najlepszy w drużynie - powiedział uśmiechajac się do mnie. Śmiałam się odrzucając głowę do tyłu.
- Trenerze, nie mam nic do niego
- Tak, ale ja tylko mówię, że Bieber jest świetnym chłopakiem. Mogę ci to obiecać. Potrzebuje tylko właściwej osoby, która ujawni jego dobrą stronę. I tą osobą możesz być ty, Carter - uniósł brwi, wzruszając ramionami.
- N-nie, nie wydaję mi się trenerze. On jest palantem, zawsze będzie palantem i...
- Mylisz się panienko. Jesteś absolutnie w błędzie - powiedział kręcąc głową z lewej do prawej. - Być może pomyślisz, że jestem nienormalny, ale jestem pewien, że będziecie kiedyś razem, a kiedy tak się stanie powiem, a nie mówiłem - roześmiał się sprawiając, że śmiałam się z nim. On żartował, prawda?
- Jesteś zabawny, trenerze - powiedziałam klepiąc go po plecach. Śmiał się razem ze mną, a kiedy przestał dmuchnął w gwizdek sprawiając, że wszyscy chłopcy podnieśli głowy do góry. Usiedli w kręgu i spojrzeli na nas. Justin siedział z ręcznikiem w dłoni, którym wytarł twarz. Jego włosy były rozczochrane.
- Słuchajcie, finały są coraz bliżej i bliżej każdego dnia, oczywiście - powiedział rozśmieszając każdego w tym mnie. Trener Morris był zabawnym człowiekiem i zdecydowanie moim ulubionym.
- Wiem chłopaki, że ciężko pracujecie, ale tym razem musicie pracować jeszcze bardziej i bądźcie najlepsi. Zrobię wszystko żeby wam pomóc. Jesteśmy w stanie to wygrać. Wystarczy nieco inspiracji, wiecie co mam na myśli? Prawda, Bieber? - trener Morris uśmiechnął się z wyższością do Justina, który na dźwięk swojego imienia uniósł głowę.
- Co?
- Powiedziałem, że wystarczy mało inspiracji. Mówiąc inspiracji mam na myśli tą piękną, młodą damę, która siedzi obok mnie. Mam rację? - inni dokuczali mu i szturchali w ramię. Trener nie mógł przestać się śmiać, kiedy dokuczał mi i Justinowi.
- Lubię się z wami droczyć, dzieciaki. Ale poważnie, musicie być jak najlepsi, ćwiczymy cały czas. Chcecie wygrać? A może chcecie przegrać? - zapytał. Chłopcy zgodnie zaprzeczyli.
- Dobrze, idźcie się przebrać. Dobra robota - Trener pożegnał chłopaków na co wszyscy wstali i poszli do szatni żeby się przebrać. Zostałam na moim miejscu z trenerem i patrzyłam jak Justin wstaje z ziemi. Był ostatni, bo reszta drużyny była już w środku. Złapał swoją torbę i zarzucił ją na ramię. Wypił jednym duszkiem wodę zanim wyrzucił butelkę do kosza.
- Zaraz wracam - powiedział i skinęłam głową, a on poszedł z powrotem do szkoły.
- Przyjdziesz oglądać mecz i wspierać swojego chłopaka czy jak? - znowu robił mi na złość przez co żartobliwie przewróciłam oczami.
- On nie jest moim chłopakiem. I nie wiem, zależy od nastroju mojego taty - powiedziałam, a on skinął głową i zapisał kilka rzeczy na kartce. Byliśmy przez chwilę cicho, aż trener przeprosił mnie bo ktoś do niego zadzwonił i poszedł z kimś porozmawiać. Więc siedziałam na krześle ze skrzyżowanymi nogami i torebką na kolanach.
Kilka minut później zobaczyłam Justin wychodzącego ze szkoły. Jego włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry, miał na sobie luźną, białą koszulkę podobną do tej którą mi dał, do tego szare, nisko opuszczone dresy. Białe supry zdobiły jego nogi, srebrny łańcuch swobodnie zwisał w dół szyi, miał srebrny zegarek na prawym nadgarstku. Przerzucił torbę przez ramię i wyjął telefon coś w nim sprawdzając, a potem schował go z powrotem, gdy dotarł do mnie.
- Chodźmy - wychrypiał. Skinęłam głową i wstałam z krzesła. Jego ręka ponownie spoczywała na moich plecach, gdy stał obok mnie.
- Do wiedzenia, trenerze - powiedział, a trener Morris pokiwał głową i puścił do niego oczko co wywołało chichot u Justina. Zabrał rękę z moich pleców i wsadził ją do kieszeni.
Weszliśmy na parking, a ja odblokowałam mój samochód. Gdy byliśmy już przy samochodzie poszliśmy innymi drogami, więc on siedział na miejscu pasażera, a ja oczywiście na miejscu kierowcy. - Miłej jazdy - uśmiechnął się i rzucił swoją torbę na tylne siedzenie.
Włączyłam silnik i zapięłam pasy. Zmieniłam bieg na wsteczny żebyśmy mogli wyjechać. Zaprzestałam tej czynności i spojrzałam na Justina na co uniósł brwi.
- Co? - zapytał.
- Zapnij pasy - powiedziałam a on jęknął. - Tak dla bezpieczeństwa
- Cokolwiek powiesz kujonko - zaśmiał się.
*axe - firma produkująca perfumy itp.
______________
Wow, to chyba najdłuższy rozdział jaki dotychczas przetłumaczyłyśmy, a będzie ich więcej z czego bardzo się cieszymy. Uwielbiamy je dla was tłumaczyć (:
Jak wam się podoba rozdział? Stosunki Justin i Delilah nareszcie się ociepliły zksczkcld
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Hahah kocham tego trenera xD
OdpowiedzUsuńdziękuję, że to tłumaczycie.
Jesteście świetne :)
@AyeeBeliebersPL
Jeju, jak nam się zrobiło teraz cieplutko na serduszku. Nie masz za co dziękować, skarbie. To dla nas przyjemność:) x
UsuńJustin jest co raz słodszy *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rodział :D
@umjilv
ksjghkweth cudowny rozdział! już się mogę doczekac, az cos sie wydarzy między nimi hahahha
OdpowiedzUsuństrasznie długi, aż za długi jak dla mnie :( ale cieszę się że są coraz bliżej siebie, mam nadzieję że w następnym rozdziale coś między nimi zajdzie hbsdbhsdhj
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńjeju kocham to *,*
OdpowiedzUsuńsdjaksjkasjfks
świetny, jejku :)
OdpowiedzUsuńjuż lubie tego trenera hahaahha
@ilysm_jb_smg
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo no :D zaczyna się robić ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
cudwony agfasghdf. uwielbiam tego trenera haha
OdpowiedzUsuńtak to kocham *_*
OdpowiedzUsuńBoże!!!
OdpowiedzUsuńTrenerze, co to ma być?! Uwielbiam faceta! W ogóle Li i Justin już się tak nie nienawidzą jak wcześniej... Tak mi się przynajmniej wydaje xd
Waiting!!! xxx
Cudne asfsfsjsasdfghkll
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńCudowny sjdjsjdjsn
OdpowiedzUsuń@himylana
Będzie z nich słodka para
OdpowiedzUsuń:3