piątek, 28 marca 2014

XI. That wasn’t part of the script

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Delilah Carter

- Nie mogę uwierzyć, że to zrobił, jest pieprzonym dupkiem - Emily wywróciła oczami krzyżując ramiona. Obecnie siedziałyśmy w klasie matematycznej, to była ostatnia lekcja. Tak naprawdę nie wyjaśniłam jej co się wczoraj stało, bo byłam w złym humorze przez Justina.
Mówiąc o Justinie, nie widziałam go jeszcze, nie jestem pewna czy przyszedł do szkoły. Nie był na angielskim, ani na lunchu. Może starał się mnie unikać, tak jak ja jego. Nie rozmawialiśmy ze sobą od tamtego czasu, nawet nie napisał do mnie wiadomości z przeprosinami. Ale nie jestem tym zaskoczona, przecież to Justin Bieber i jego duma jest wyższa niż wieża Eiffla.
- Przy okazji, gdzie jest Justin? - zapytała Emily patrząc na tablicę i przepisując matematyczne notatki w zeszycie.
- Skąd mam wiedzieć, zresztą co mnie to obchodzi? - powiedziałam zapisując notatki.
Okej, może trochę mi zależało aby dowiedzieć się gdzie jest Justin i co robi. Nawet jeśli jestem na niego zła, część mnie pragnie zobaczyć go albo chce żeby ze mną porozmawiał i przeprosił.
- Powtarzasz się, ale będę udawać, że ci wierzę - pokręciła głową, śmiejąc się, wywróciłam żartobliwie oczami i uśmiechnęłam się lekko. Wiedziała, że kłamię i ja nie miałam zamiaru się obronić. Emily znała mnie lepiej niż ja sama.
Minęło pół godziny i wreszcie zadzwonił dzwonek. Wydawało mi się, że miną wieki zanim zegar wskaże 14:15. Wszyscy krzyknęli uradowane 'tak' powodując, że pan Michaels, nasz nauczyciel matematyki wywrócił oczami, biorąc swoje rzeczy z biurka. Wszyscy zabrali swoje rzeczy i rzucili się do drzwi.
Kończyłam swoje notatki gdy Emily chodziła po sali, mówiąc mi, że poczeka na mnie przy mojej szafce. Po skończeniu notatek, zamknęłam zeszyt, wzięłam moje wszystkie rzeczy i poszłam w kierunku szafki.
- Hej Carter, powodzenia dziś wieczorem - Eric Adams, szalenie uroczy chłopak mrugnął do mnie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, a on skinął głową, oboje poszliśmy w swoją stronę.
- Powodzenia wieczorem Carter, będę cię oglądać - Michael Drew powiedział puszczając mi oczko. Zarumieniłam się lekko i ukryłam rumieńce moimi włosami.
- Nie śmiej zbliżać się dzisiaj do Justina albo wyrwę twoje pierdolone włosy. Ostrzegam cię Carter. Justin jest mój - Trixie stanęła przede mną, a jej małe blondynki za nią kiwnęły idiotycznie głowami.
- Trixie, Justin jest twój, nie zabieram go od ciebie. Możesz go mieć, nie obchodzi mnie to - wywróciłam oczami i starałam się przejść obok niej, ale pociągnęła mnie za rękę.
- Dobrze, że wiesz co jest moje. Połóż na niego palec, a spotkają cię konsekwencje. Wiem, że jesteś kurwą i nie jesteś w stanie trzymać się z dala od niego, ale tylko kurwa spróbuj Carter. Tylko spróbuj - zaśmiałam się, to było dość zabawne, kurwa nazywa inną osobę kurwą. Hipokrytka.
- Tak jak mówiłam, jest twój - wywróciłam oczami i przepchnęłam się przez dwie blondynki i udałam się do mojej szafki. Położyłam książki starannie na półce i wzięłam torbę i klucze. Widziałam jak Emily się uśmiecha, gdy szła do mnie z Ryan'em. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu patrząc na nich. To było po prostu słodkie, jestem zaskoczona, że Ryan był faktycznie dobry tylko dla niej i nie spieprzył sprawy. Cóż, jeszcze nie.
- Wiem, że mnie znienawidzisz mnie, ale nie masz nic przeciwko jeśli pójdę na lunch z Ryan'em, będę na czas wieczorem, pomogę ci obiecuję.
- Emily jest w porządku, zobaczymy się później. Nie martw się, bawcie się dobrze - uśmiechnęłam się i przytuliłam moją przyjaciółkę oraz Ryan'a.
- Jest na boisku - Ryan szepnął mi do ucha, kiedy oderwał się od uścisku, puścił mi oczko, a ja żartobliwie wywróciłam oczami. Jakby mi się rzeczywiście chciało pójść na boisko i go szukać.
Ok może i będzie mi się chciało.
Poszłam na salę gimnastyczną gdy hala zaczęła robić się pusta. Każdy przygotowuje się do dzisiejszej gry, starałam się dostrzec Justina. Naprawdę nie wiem dlaczego chcę się z nim zobaczyć. To nie jest tak, że ja chcę z nim rozmawiać, bo nie chcę. Nadal jestem na niego zła za to co zrobił wczoraj. Chcę po prostu zobaczyć co robi, chyba można nazwać mnie wścibską, ale nie będę z nim rozmawiać, chyba że będziemy ćwiczyć.
Kiedy dotarłam do sali gimnastycznej, nie zdawałam sobie sprawy, jak boisko było daleko. Otworzyłam tylne drzwi, które kierowały na parking i podeszłam trochę bliżej. Zapomniałam, że zaparkowałam tutaj swój samochód, więc gdyby Justin mnie zobaczył, mam wymówkę. To nie tak, że kłamię. Serio mój samochód jest tutaj zaparkowany. Zatrzymałam się przy ogrodzeniu i spojrzałam na boisko. Justin biegał łapiąc piłki gdy trener Morris celował w niego. Nie trafił może dwa lub trzy razy, a resztę złapał skacząc wysoko w powietrze. Miał na sobie bordową koszulkę z napisem "BIEBER 6".
Było ich tylko dwoje na boisku, więc myślę, że Justin zmyślił czas jego pominiętych treningów aby ćwiczyć ze mną. Zaskoczyło mnie to jak ciężko pracował zarówno dla zabawy jak i dla finałów. Mogłabym powiedzieć, że był zmęczony przez brak energii kiedy biegał. Wydawał się być wyczerpany i zrobiło mi się go szkoda.
Nie Delilah, nadal jesteś na niego zła. Nie pamiętasz co wczoraj ci zrobił? Halooooo, przestań być miła i pomyśl wreszcie o sobie.
Wyrwałam się z zamyślenia i ponownie skupiłam na Justinie. Zaklaskał razem z trenerem Morrisem, a następnie wypił duszkiem butelkę wody. Ściągnął swoją koszulkę tym samym odsłaniając niesamowity ośmiopak. Położył koszulkę na ramieniu i wytarł twarz ręcznikiem.
Nagle zauważyłam jak Barbie podeszła do niego i go przytuliła. Wywróciłam oczami kiedy Trixie położyła ręce na jego torsie i zaczęła pieścić go na środku pola. Justin odsunął się i zabrał swoje rzeczy idąc przed Trixie kiedy ona wlekła się za nim jak porzucony szczeniaczek.
Westchnęłam kiedy opuścił boisko i ruszając w kierunku parkingu otworzyłam samochód. Nie mogłam pozwolić mu aby rozpraszał mnie w ten sposób. Muszę skupić się na dzisiejszym przedstawieniu. Muszę przestać o nim myśleć, zanim zapomnę swój tekst i całkowicie zawstydzę się przed wszystkimi.

---

- Emily boje się - powiedziałam siedząc na krześle i potrząsając nogą z niepokojem, kiedy mój makijaż był prawie gotowy. Przedstawienie zaczynało się za godzinę, spojrzałam na zegar i zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
- Delilah Leigh Carter przestań być taka nerwowa. Ćwiczyłaś wiele razy, jestem pewna, że znasz swój tekst na pamięć - Emily wskazała na mnie palcem a ja wypuściłam nerwowy chichot, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje włosy były w papilotach, a makijażystka właśnie skończyła robić mój makijaż. Nie byłam przyzwyczajona do noszenia zbyt dużej ilości makijażu. Moje włosy zostały rozpuszczone.
- Załóż strój do pierwszej sceny - powiedziała pani Williams z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Delilah kochanie, dziękuję bardzo za to co zrobiłaś dla mnie. Wiem, że musiałaś przechodzić przez piekło ćwicząc z Justinem - przerwała gdy zachichotałam.
- Tak to na pewno było ciężkie - roześmiała się, a ja pokręciłam głową.
- Ale bardzo ci dziękuję. Wiedziałam, że zawsze można na ciebie liczyć - uśmiechnęła się do mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Przytuliłam ją, a ona pociągnęła nosem, kiedy się odsunęła.
- Nie pani Williams, to ja dziękuję, dziękuję za danie mi szansy abym pokazała co potrafię, chciałabym aby mój tata był ze mnie dumny. Wiem, że moja mama była by ze mnie dumna, gdyby żyła - uśmiechnęłam się i trzymałam jej dłoń.
- Dziękuję kochanie - to sprawia, że czuję się szczęśliwa, jeśli ktoś jest szczęśliwy. To fajne uczucie, gdy patrzysz na kogoś kto się uśmiecha i wiesz, że to ty jesteś powodem tego uśmiechu, to zdecydowanie najlepsze uczucie. 
- Nie chcę ci przeszkadzać, wiem że musisz się przygotować. Więc pójdę już. Jestem z ciebie dumna Delilah - skinęłam głową i ponownie ją przytuliłam zanim opuściła garderobę.
Usłyszałam pukanie do drzwi, skinęłam na Emily aby otworzyła je za mnie. 
- Hej! - Ryan nas przywitał, a ja zrobiłam to samo, natomiast on cmoknął Emily w usta i przytulił ją. - Więc, gdzie jest Justin? - zapytał.
- Co masz na myśli, mówiąc gdzie jest Justin? - zmarszczyłam brwi i odwróciłam krzesło.
- Co? Myślałem, że tu jest..... - Ryan urwał, wymieniliśmy się spojrzeniami.
- Czekaj co? Więc mówisz, że jeszcze go tu nie ma? - zapytałam. Moje oczy rozszerzyły się w szoku, gdy Ryan pokręcił przecząco głową.
Jak on mógł być tak głupi, żeby zapomnieć, o przedstawieniu, które zaczynało się za mniej niż godzinę, a jego tu jeszcze nie ma? Mówiono mu kilka dni temu, że ma być w garderobie dwie godziny przed rozpoczęciem przedstawienia.
Delilah, uspokój się, pewnie jest już w drodze. Starałam się wymyślać najgłupsze wymówki tylko po to by się uspokoić, ale to nie działało.

Justin Bieber

Wywróciłem oczami kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Wyłącz ten cholerny telefon Justin - jęknęła Trixie i przytuliła się do mojego nagiego torsu. Sięgnąłem po telefon, który leżał na stoliku. Miałem 12 nieodebranych połączeń i 6 nowych wiadomości od Ryana i Emily. Telefon zadzwonił ponownie kiedy miałem dzwonić do Ryana. Wybrałem 'odbierz' i trzymałem telefon przy uchu.
- Co? - jęknąłem
- Nie pierdol Justin. Gdzie ty do cholery jesteś? - splunął ze złością do telefonu.
- Dlaczego na mnie narzekasz? To ty wybudziłeś mnie z dobrego snu
- Narzekam na ciebie bo kurwa spektakl zaczyna się za mniej niż godzinę. Jak mogłeś zapomnieć że grasz jedną z głównych ról? Pojebało cię?
O kurwa.
- Kurwa, kurwa! - przekląłem na co Trixie usiadła patrząc na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Machnąłem ręką i lekko popchnąłem ją tak żeby znowu leżała. Jest cholernie wścibska.
- Cholera, powiedz Delilah, że przepraszam i będę za chwilę - wstałem z mojego wygodnego łóżka, szybko założyłem bokserki, jeansy i koszulkę.
- Kochanie, gdzie idziesz? - zapytała kiedy ja walczyłem z włożeniem butów.
- Do szkoły, kurwa, zapomniałem o przedstawieniu. Pośpiesz się, pokojówka zaraz przyjdzie i posprząta dom. Załóż to jebane ubranie i nie pozwól żeby ktoś cię zobaczył w moim domu bo będziesz martwa - wybiegłem z domu trzaskając drzwiami i pobiegłem do białego Lamborghini.

---

Szybko zmieniłem strój i fryzurę. Pani Williams nie była zbyt zachwycona mną i Delilah. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem ona natychmiast się odwróciła i poszła w drugą stronę. Tak naprawdę nie widziałem jak wyglądała bo była dosyć daleko mnie i miała na sobie suknie pod szlafrokiem.
Nikt ze mną nie rozmawiał oprócz Ryana. Emily również była na mnie wkurzona, oczywiście przyjaźniła się z Delilah więc działała w ten sam sposób. Nie byłem tym zaskoczony, dziewczyny zawsze tak robią.
- Spektaklt zaraz się zaczyna - poinformowała mnie pani Williams a ja skinąłem głową idąc za nią. Wyszedłem z szatni i poszedłem za kulisy. Chciałem się zastrzelić bo byłem w pierwszej scenie. Delilah nie wychodziła aż do 3 sceny.
Skłamałbym gdybym powiedział, że nie byłem zdenerwowany, bo byłem. Usiadłem na krześle starając się nie myśleć zbyt wiele, bo mogłem zapomnieć tekstu. Chciałem tylko skończyć grać, porozmawiać z Delilah, wytłumaczyć jej wszystko i powiedzieć jak bardzo spieprzyłem, znowu.
Poprawiłem moje włosy, dość ostrożnie je bałaganiąc. To nie były normalne, zaczesane do góry włosy które miałem na co dzień. Te były ułożone bardziej z klasą, frajerzy takie mieli. Oczywiście ja gram w spektaklu snobistycznego, bogatego księcia, który próbuje odnaleźć swoją księżniczkę blablabla, jakieś romantycznego gówno, chyba Królewna Śnieżka albo Alladyn. Nawet nie pamiętam.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos gospodarza tego wieczoru, który wygłaszał mowę wstępną. Kilka minut później pani Williams dała mi znak, że spektakl się zaczyna.
Duże, czerwone zasłony zaczęły się rozsuwać a światło zostało skierowane na mnie. Spojrzałem na widownie, była cała pełna. Natychmiast dostrzegłem moją mamę i tatę, którzy siedzieli w pierwszym rzędzie. Uśmiechali się i machali do mnie, mama trzymała aparat przed sobą.

3rd Point of View
(jeśli mówi Książę Drew lub Alexandra Sullivan to chodzi o Justina i Delilah)

To było już ostatnia scena, a do tej pory Justin i Delilah radzili sobie bardzo dobrze. Ciężko było im udawać zakochanych w sobie, kiedy wiedzieli, że nie wszystko jest pomiędzy nimi w porządku. Delilah dziękowała Bogu, że Justin jeszcze nie zawalił sprawy i nie zapomniał tekstu. Zaskakujące było to, że był bardzo dobry w aktorstwie i myślę, że aktorstwo jest kolejną rzeczą do dodania do listy pt. "Dlaczego Justin Bieber jest perfekcyjny".
Justin obecnie siedzi na krześle i rozmawia z dwiema księżniczkami.
- Książę Drew Morris, młoda kobieta czeka na zewnątrz, mam ją wyprosić? - zapytał sługa na co książę pokręcił głową.
- Nie, pozwól jej dołączyć do nas - powiedział Drew, a sługa skinął głową, podszedł do ogromnych drzwi i otworzył je. Książę Drew Morris zignorował dwie irytujące księżniczki, które mówiły do niego, a on wpatrywał się w drzwi. Nigdy nie pozwalał przychodzić obcym do pałacu, ale tracił nadzieję i chciał odnaleźć swoją księżniczkę. Głos wewnątrz podpowiadał mu, że młoda kobieta za drzwiami może okazać się jego księżniczką.
Światło zostało skierowane na drzwi, a on patrzył jak drzwi powoli odsłaniają młodą kobietę ubraną w niebieską suknię. Białe rękawiczki sięgały jej do połowy ramion, na szyi miała srebrny naszyjnik, zwisające kolczyki w uszach, a jej jasnobrązowe, kręcone włosy były zaczesane na bok. Jej piękne, brązowe oczy błyszczały, a różowe, pulchne usta uformowały się w uśmiech.
Justin próbował jak najlepiej wcielić się w postać i nie było to trudne biorąc pod uwagę, że sam Justin był zaskoczony tym jak pięknie wyglądała Delilah, chociaż powinienem powiedzieć Alexandra Sullivan.
Justin podziwiał jej urodę, a ona powoli szła w jego kierunku. Prawie zapomniał co miał zrobić. Na szczęście wyrwał się z zamyślenia i wstał z krzesła. Dwie księżniczki pociągnęły go za ramię co zignorował i poszedł w kierunku Delilah.
- Wasza wysokość, chciałabym podziękować za pozwolenie mi przyłączenia się do balu. Przepraszam, przyszłam nieoczekiwanie - powiedziała cicho.
Justin patrzył na Delilah, poczuł że zagubił się w głębi jej oczu. Zapomniał, że sztuka nadal trwa.
- Ona jest wspaniała - pomyślał.
Delilah stała przed Justinem wciąż trzymając swoją sukienkę, a jej oczy spotkały się z jego oczami. Stała się nerwowa i zaczęła rozglądać się dookoła kiedy Justin wciąż nie powiedział swojego następnego tekstu. Próbowała wymyślić jak dać mu znak żeby powiedział swój tekst bez rzucania się w oczy, więc odwróciła wzrok. Justin lekko odwrócił głowę na bok i spojrzał na panią Morris, która szeptała "powiedz swój tekst" i machnęła ręką jakby chciała powiedzieć "no dalej".
- N-nie wi-wiem kim jesteś i jak masz na imię ale - Justin zaciął się niepewny jak zamierzał się uratować. - A-ale wiem, że jesteś absolutnie piękna - mówił, a Delilah wytrzeszczyła oczy w szoku, kiedy zdała sobie sprawę, że tego nie było w scenariuszu.
Sam Justin również był zaskoczony i niepewny skąd to wyszło, ale to był dobry strzał. Justin nigdy wcześniej nie czuł się poddenerwowany i nie wiedział czy to dlatego że więcej niż sto osób go ogląda czy to przez szalenie wspaniałą dziewczynę, która stała tuż przed nim.
- C-chciałabyś ze mną zatańczyć? - w końcu zapytał, gdy przypomniał sobie ostatnią linijkę scenariusza.
- Bardzo bym chciała - powiedziała Alexandra Sullivan pozwalając Księciu Drew'owi wziąć się za rękę. Położyła swoją dłoń na jego ramieniu, a jego druga ręka spoczywała na jej smukłej talii. Zaczęli tańczyć kiedy usłyszeli muzykę.
Omijając inną publiczność, Trixie siedziała w trzecim rzędzie zaciskając rękę w pięść. Na pewno nie podobało jej się to, że Justin i Delilah są tak blisko siebie. Był też tam Ryan i Emily w drugim rzędzie, natomiast oni podziwiali swoich przyjaciół na scenie. Z lewej strony był cały zespół piłkarski. Przyszli aby wspierać Justina w jego wielkim dniu.
Wiele osób na widowni myślało o tym, że Justin i Delilah mogliby parą. Niektórzy nawet czuli motylki w brzuchu kiedy patrzyli tylko na dwie osoby tańczące na scenie.
Może i była to gra, ale nie sposób zaprzeczyć, że coś było pomiędzy nimi. Oboje byli zbyt ślepi żeby to zobaczyć, ale wszyscy na widowni uświadomili sobie, że jest jakaś chemia między nimi.
Muzyka dobiegła końca, więc Książę Drew i Alexandra Sullivan przestali tańczyć. Na szczęście Justin wciąż pamiętał swój kolejny tekst i odezwał się.
- Myślę, że wreszcie znalazłem moją księżniczkę
- Kto to jest, wasza wysokość?
- To ty
Uśmiechnęli się do siebie, nie wiedzieli już czy to wciąż było częścią scenariusza, czy rzeczywiście mieli się do siebie uśmiechnąć. Ale jedno jest pewne, Justin zdecydowanie uśmiechał się z powodu Delilah, nie tylko dlatego że było to częścią scenariusza.
Justin po raz kolejny spojrzał w te jej hipnotyzujące, brązowe oczy. Zapomniał o wszystkim co się działo i skoncentrował się na pięknej dziewczynie stojącej przed nim. Był tak oszołomiony jej urodą, że nie wiedział co robić dalej. Justin Bieber nigdy się nie denerwuje, ale jeśli chodzi o Delilah Carter to zupełnie inna historia.
Jego oczy błyszczały na widok ust Delilah i na myśl o tym jak bardzo chce pocałować te różowe, pulchne usta, a myśl o tym że to idealny czas skłoniła go do wykonania tej czynności.
Pochylił się i przycisnął swoje usta do jej. Czekał tak długo na ten moment i wreszcie to zrobił. Jak tylko się pocałowali zasłony zostały zasunięte, ale ludzie widzieli pocałunek. Wiwatowali i klaskali myśląc, że pocałunek był faktycznie częścią przedstawienia.
Delilah błyskawicznie się odsunęła i spojrzała na Justina. Była zszokowana tym co zrobił Justin. Justin otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale żadne słowo z nich nie wyszło. Był wstrząśnięty tym co zrobił. Nawet nie wie co sprawiło, że to zrobił, po prostu uległ pokusie.
Delilah nie mogła uwierzyć w to co się stało i nadal była w szoku. Stała tam wpatrując się w oczy Justina. Nie była pewna czy jej się to podobało czy nie. Jej serce zaczęło bić szybciej, a ręce coraz bardziej się pociły. Szybko odwróciła się i pobiegła na scenę.
- Czekaj, Delilah! - Justin zawołał za nią, ale ani razu nie odwróciła się w jego stronę. Nadal szła i ignorowała wszystkich, którzy patrzyli na nią za kulisami.

______

Od dzisiaj możecie nam zadawać pytania na asku (link).

piątek, 21 marca 2014

X. He disgusts me, and I thought he was actually changing

Delilah Carter

- Wiesz, że jesteś podobna do Barbary Palvin? Mówił ci to ktoś wcześniej? - powiedział Justin przyglądając się mojej twrazy, czytałam książkę o nazwie "Looking For Alaska".
Żartobliwie wywróciłam oczami i przewróciłam stronę.
- Barbara jest ładna, kochanie.
Więc to był komplement.
- Wiem, że dużo mówię, ale ktoś powiedział ci to wcześniej? - położyłam książkę i uniosłam brwi chichocząc. Justin wymamrotał słodkie 'cokolwiek' przed odwróceniem głowy w innym kierunku.
Spojrzałam w górę widząc jego przyjaciół. Ryan, Chaz, Blake i trójka innych chłopaków których imion nie pamiętałam. - Witaj mały kwiatuszku - powiedział Chaz podchodząc do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Kwiatuszku? - zmarszczyłam brwi.
- Wiesz dlaczego Delilah? - wywróciłam oczami na jego nie udany żart, ale powstrzymałam się przed zaśmianiem.
- Hej słodka - Blake uśmiechnął się radośnie gdy stał obok mojego krzesła. Ryan posłał mi uśmiech, a ja odwzajemniłam go.
 Justin podszedł do trójki innych chłopaków gdy Ryan, Chaz i Blake usiedli.
- Hej zapomniałam ich imion, kim oni są? - zapytałam patrząc na czwórkę chłopaków w rogu biblioteki, którzy głośno rozmawiali. Bibliotekarz uciszył ich, widziałam jak Justin wywraca oczami.
- George, Luke i Chris aka trójka palantów - Chaz powiedział stukając ołówkiem o stół.
- Nie lubicie ich? - zapytałam, a oni pokręcili głowami. - Więc dlaczego są z wami?
- Pan Justin Bieber myśli, że w porządku jest przyjaźnienie się z kumplami Jake'a Millers'a - powiedział Ryan. Ah Jake Millers, dupek, który rzucił mnie w 9 klasie, był palantem.
- Nie rozumiem? Justin nienawidzi Jake'a Millers'a. Dlaczego miałby się przyjaźnić z kumplami Jake'a? - zapytałam, naprawdę nie rozumiem chłopców. Plus może dlatego nie rozpoznaję George'a, Luke'a i Chris'a, bo najlepszymi przyjaciółmi Justina jest Ryan, Chaz i Blake.
- Ponieważ George, Luke i Chris mają coś do Trixie i jej dziwki, a Justin powiedział, że może pomóc im dobrać się do niej jeśli zostawią Jake'a Millers'a. Ale jedynym powodem dlaczego się zgodzili na przyłączenie do Justina jest to, że chcą szkolnych dziwkek i prawdopodobnie chcą być popularni. Myślę, że po prostu go wykorzystują - powiedział Chaz.
- Justin chce się upewnić, że jest lepszy i ma większą ekipę niż Jake i to co chciał dostać już dostał. Nie ma się co dziwić, to Justin Bieber. Zawsze postawi na swoim - wyjaśnił Ryan a ja skinęłam głową. Teraz wszystko miało sens.
- Wydaje mi się, że mnie nie lubią - powiedziałam patrząc na trójkę chłopaków. Wydawało się, że kłócili się z Justinem. - Nie wykazali większego zainteresowania kiedy dołączyłam do was wczoraj na lunchu.
- To dupki, wybierają kto może być ich przyjacielem. I w tym przypadku interesują się tylko Trixie i jej dziwkami. Ale szczerze mówiąc, nie ufam im. Nie wiem jak Justin tak może, on tylko chciał aby dołączyli do nas aby nasza ekipa była większa niż Jake'a. Justin chce obrócić każdego przeciwko Jake'owi Millers'owi i chce aby byli po jego stronie - powiedział Blake.
- Wow - to wszystko co mogłam powiedzieć. Nie wiedziałam, że było ta aż tak poważne, ale zgaduję że jest. To znaczy to wszystko jest w zasadzie konkurencją i Justin chce w niej wygrać. Ale dlaczego on musi wygrać? Praktycznie ała szkoła zna go jako lidera. Wszystko robi po swojemu, każdy go słucha i wszyscy są za nim.
Ryan chciał coś powiedzieć, ale natychmiast zamknął usta gdy zobaczył że Justin się zbliża. Justin podszedł jako pierwszy, a trójka chłopaków szła za nim. Wszyscy spojrzeli na mnie, posłałam im mały uśmiech, który zignorowali i wyszli z biblioteki.
Chyba są w złym humorze?
- Co się stało? - Ryan zapytał Justina, który stał obok mnie z ręką na krześle na którym siedziałam.
- Po prostu poprosili mnie abym przyszedł dzisiaj do Karmy, ale nie mogę - Karma? Co to jest?
- To klub - Ryan roześmiał się, pewnie zauważył moją zdezorientowaną twarz. Skinęłam głową i się zachichotałam.
- I co dalej? - zapytał Ryan.
- Są źli, bo obiecałem, że kupie im nowy towar - nie byłam taka głupia, wiedziałam, że mówili o alkoholu i trawce. - Zapomnij o tym, nie chcę o tym rozmawiać. Wkurwiają mnie, niech się odpierdolą - przeklął Justin przebiegając palcami po włosach.
- Idę szukać Emily. Zobaczymy się później - wzięłam swoje książki i torebkę wstając z krzesła. Przeszłam obok Justina, ale złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie z powrotem.
- Co się stało? - zapytał Justin.
Oh nic, po prostu jestem przerażona kiedy ty jesteś zły. - Nic, pomyślałam, że potrzebujesz trochę czasu, więc um...
- Pójdziemy do Panera później. Będę czekać na parkingu - skinęłam głową i posłałam mu mały uśmiech zanim mnie puścił.

Justin Bieber

- Kurwa czego chcesz? - warknąłem na trzech idiotów stojących przede mną.
- Pieprzony towar, Bieber - splunął George patrząc na mnie ciemnymi oczami.
- Kurwa nie mów tak do mnie kutasie. To ja ci pomagam. Powiedz tak do mnie jeszcze raz, a kurwa przysięgam na Boga, że odetnę ci głowę i nakarmię nią mojego psa - powiedziałem przez zęby gdy moje ręce zacisnęły się w pięści.
- Obiecałeś nam towar dwa tygodnie temu. Ale jesteś kurwa zajęty swoja nową dziwką i...
- Kurwa nazwij ją dziwką jeszcze raz. Tylko kurwa spróbuj
- Słuchaj stary, nie byłeś z nami w klubie ani nie paliłeś z nami. Trixie pytała się o ciebie. Jesteś dziwny - powiedział Luke łagodniejszym tonem.
- Co to ma do rzeczy? Może ja już nie chce chodzić do klubu. Nie jestem kurwa taki jak wy
- Bro, cały czas spędzasz z Delilah. Nawet nie spotykasz się z nami. Mieliśmy wiele planów, a ty po prostu zapomniałeś o nich. Jeśli ludzie z zeszłego roku dowiedzą się, że jesteś blisko tej dziewczyny będą... - przerwałem Luke'owi i zacząłem mówić.
- Nie obchodzą mnie oni. Niech zajmą się swoim pieprzonym życiem. Rządzę tą szkołą, mogę robić to co chcę kurwa robić i nikt mnie kurwa nie powstrzyma, szczególnie nie te dupki - Luke patrzył na mnie. Z kolei George wyglądał jakby chciał mnie zabić.
- Nie chcemy żebyś znowu był gównem, stary. Serio nie lubię tej dziewczyny. To znaczy, nie myślisz, że ona po prostu nie pasuje do nas? Jest inna od Trixie, stary bycie ze szkolną frajerką może zrujnować twoją reputację - powiedział Chris na co wywróciłem oczami i oparłem się o półkę na książki.
- Nie potrzebuję twojej pierdolonej zgody. Ona jest teraz z nami i nic nie możesz na to poradzić. Więc albo jesteś ze mną, radzisz sobie z tym, aby zwrócić uwagę dziewczyn i je przelecisz albo wracasz do Jake'a i jesteś niczym w szkole. Twój wybór - uniosłem brew na ich trójkę, a wszyscy stali nic nie mówiąc. - Dokładnie - zadrwiłem.
Ich trójka je doskonałym przykładem na to kim kiedyś byłem. Dbają tylko o uwagę dziewczyn i reputację. Nie wiedzą, że ja wiem co knują. Wiem, że wszyscy chcą ode mnie towar i popularność. Oni są kurwa pedałami, którzy nie umieją zdobyć dziewczyn i zrobią wszystko żeby je mieć. Jestem Justin Bieber, ten kto zadaje się ze mną zwraca na siebie uwagę i to jest to co ci idioci chcą. Ale dostaną to, bo jeśli zostaną ze mną ja wygram, a Jake Millers przegra.
- W porządku, stary? - zapytał Chaz.
Warknąłem starając się o tym nie myśleć i usiadłem na krześle na którym Delilah siedziała wcześniej. - Oni są kurwa dupkami
- Wiemy - powiedział Ryan. - Stary, po prostu pozwól im odejść i już, kogo obchodzi Jake Millers. Nie są tego warci. Są idiotami
- Nie, mogą się do czegoś przydać, nie możemy pozwolić im po prostu odejść, Ryan. Mam plan, który mogłyby mi pomóc. Mogą mi pomóc w poniżeniu Jake'a Millers'a - powiedziałem.
- Co jest z Jake'iem Millers'em stary? - zapytał Blake.
- Jest moim wrogiem i zawsze nim będzie. Zaczął wojnę w 7 klasie i nie skończę jej dopóki nie doprowadzę do jego upadku. Chce zabrać wszystko to co mam, ale nie pozwolę na to. Wy tego nie rozumiecie. Jake Millers jest chory i kiedy mówię, że jest chory to jest kurwa chory na głowę - zacisnąłem zęby kiedy zobaczyłem go w bibliotece, stojącego obok Trixie.
Nie przeszkadzało mi to, Trixie jest dziwką.
- Pójdę uh do łazienki - wstałem z mojego krzesła i ruszyłem w kierunku drzwi od biblioteki.
- Nie kłam, wszyscy wiemy, że idziesz szukać Delilah - powiedział Blake na co chłopaki zachichotali, pokazałem im środkowy palec i wypuściłem mały chichot.
- Hej Justin.
- Cześć Justin.
- Dzień dobry Justin
Uśmiechnąłem się do trzech dziewczyn, który mnie przywitały, mrugnąłem do nich kiedy przechodziłem. Wszystkie zaczęły piszczeć co mnie rozbawiło, szukałem Delilah. - Widziałeś Delilah? - zapytałem niskiego chłopaka ze swetrem i kamizelką na ramionach. Nerwowo pokręcił głową.
- Ok, dzieciaku - powiedziałem mierzwiąc włosy, zapytałem się następnej osoby. Drobna dziewczyna, która trzymała książki, miała spięte włosy w kucyka. - Widziałaś...
- Nie Justin, nie widziałam Delilah - gorzko wywróciła oczami i przeszła obok mnie.
- Ktoś jest w złym humorze - mruknąłem, a ona przechyliła głowę w moim kierunku, jej wzrok zabijał. Uniosłem ręce w geście obrony i szedłem dalej.
Nagle Emily wyszła zza rogu, pobiegłem do niej i chwyciłem za ramiona. Rozszerzyła oczy i złączyła brwi.
- Gdzie jest Delilah? - zapytałem.
- Nie wiem, chyba w szkolnym ogrodzie - wzruszyła ramionami. Skinąłem głową i rzuciłem szybkie 'dzięki'. Szedłem szybko do ogrodu unikając wszystkich. Przez przypadek uderzyłem parę osób ramionami. Mówiłem szybkie 'przepraszam' i szedłem dalej. Nie rozumiem dlaczego tak szybko chciałem się tam znaleźć. Może dlatego, że ledwo dziś rozmawialiśmy i to już ostatnia lekcja. Mieliśmy trochę czasu dla siebie w bibliotece, ale przyszli ci pieprzeni idioci i wszystko zniszczyli.
Zatrzymałem się przed drzwiami i popchnąłem je aby się otworzyły. Była odwrócona do mnie plecami. Papiery były porozkładane po całym stoliku, a jej długie falowane zostały spięte w warkocz.
- Cześć
- Cześć - odwróciła się do mnie i posłała uśmiech. - Co ty tu robisz? Masz teraz wos*
Wzruszyłem ramionami i podszedłem do okrągłego stolika po czym usiadłem naprzeciwko niej.
- Chciałem spędzić trochę czasu z tobą
- Justin, zobaczymy się później. Teraz powinieneś iść do klasy. Jesteś już spóźniony 3 minuty - przerwała nasz kontakt wzrokowy i kontynuowała zapisywanie swoich notatek.
- Nie mam nic przeciwko wagarom dla ciebie - uśmiechnąłem się do niej bezczelnie. Spojrzała na mnie żartobliwie przewracając oczami, a jej policzki lekko się zarumieniły.
Ona jest cholernie słodka, kurwa.
- Czyż nie jesteś słodki? - zachichotała dotykając palcem wskazującym mój nos.
- Więc um jutro, moja mama ogląda mecz. Może chcesz iść ze mną po spektaklu na imprezę do Ryana? - zapytałem
- Było by świetnie - pokiwała głową.
- Więc możemy opuścić szkołę i iść prosto do Panery*? - poruszyłem brwiami.
- O nie - roześmiała się i kontynuowała pisanie notatek w zeszycie. Delilah jest bardzo inteligenta i mądra. Uważam, że to jest bardzo seksowne.
- Justin?
- Hm?
- Twoi przyjaciele mnie nie lubią? To znaczy, po prostu wydają...
- Słuchaj, nie przejmuj się nimi. Myślę, że nie sią przyzwyczajeni do innej dziewczyny w grupie oprócz Trixie i dwóch innych. W końcu się przyzwyczają - oczywiście nie chciałem powiedzieć jej prawdy i sprawić by poczuła się źle, tak jak to zrobiłby każdy facet na moim miejscu, więc w połowie skłamałem.
- Ale ja nie chcę...
- Proszę, nie martw się. Masz inne rzeczy na głowie takie jak aktorstwo. Mogę się przyćmić bo jestem niesamowitym aktorem - klepnęła mnie w ramię i zachichotała.
- I bardzo zarozumiały
- Nie kochanie, tylko pewny siebie
- Serio, kochanie? Bardziej niż pewny siebie
- Mogę się przyzwyczaić do tego, że mnie tak nazywasz - uśmiechnąłem się a ona wywróciła oczami
- Możesz sobie pomarzyć - mruknęła, zamknęła swój segregator i odłożyła go. Następnie oparła łokcie na stoliku i podparła podbródek na dłoni. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Boże, jesteś tak cholernie piękna - powiedziałem szczerze, patrząc jej w oczy.
- Przestań - zarumieniła się i zakryła czerwoną twarz.
- Dlaczego? To prawda. Nie sądzisz, że jesteś piękna?
- Hm, nie bardzo - odkryła twarz, która nie była już tak czerwona tylko lekko różowa.
- Ale jesteś. Spójrz na siebie, jesteś oszałamiająca wspaniała, kurewsko doskonała. Twoje idealne oczy, różowe pulchne usta, słodkie różowe policzki, wszystko w tobie jest piękne. Jak możesz tego nie widzieć?
- Dzięki, nie jesteś taki zły panie Bieber
- Hej um a propos zeszłej nocy jak niemal...
- Pocałunek? Tak, wiem że to było złe i to się nigdy więcej nie powtórzy - wtrąciła się, ale ja jeszcze nie skończyłem.
- Co? Więc mówisz, że nie chcesz mnie pocałować?
- Nie to mam na myśli...
- Ah, więc chcesz mnie pocałować - przerwałem jej na co pokręciła głową.
- N-nie, nigdy tak nie powiedziałam
- Myślę, że oboje wiemy, że chcesz mnie pocałować tak samo jak ja ciebie. Prawda? - uniosłem brew.
- Nie zgadzam się. W twoich snach Bieber
- Oh, czyli wracamy do nazywania siebie po nazwisku, Carter?
- Chyba tak. A teraz a kysz - chwyciła kolejną książkę, kartkę papieru i ołówek. - Mam kilka rzeczy do zrobienia
- W porząsiu. Skoro chcesz mnie zostawić to ja to zrobię. Do zobaczenia kujonku - wstałem z mojego krzesła i podszedłem do niej mocno ją przytulając. - Po szkole. Panera
- Rozumiem - uśmiechnęła się kiedy wychodziłem ze szkolnego ogrodu.
- Jesteś podekscytowany jutrzejszym przedstawieniem? - zapytałem kiedy przeżuwała chleb. Skinęła głową, a następnie sięgnęła po chusteczkę i wytarła pulchne wargi.
- Oczywiście że jestem. Ćwiczyliśmy to non stop, aż zaczęłam mówić tekst pod prysznicem - upiłam łyk picia.
- Dokładnie, a po spektaklu mamy wielki mecz - jej oczy się zaświeciły a słomka wypadła z ust.
- O mój Boże! Zupełnie o nim zapomniałam. Jak bardzo jesteś podekscytowany?
- Bardzo podekscytowany, jednak nie miałem czasu na treningi - powiedziałam na co przytaknęła. Znowu zaczęła mówić, a ja słuchałem uważnie do momentu w którym drzwi Panery się otworzyły. Trixie weszła do restauracji z dwiema przyjaciółkami idącymi za nią. Wyglądała zdzirowato jak zawsze, jej twarz lepiła się od kilogramów tapety. Odwróciła głowę w moim kierunku a jej oczy spotkały się z moimi.
- Justin, słuchasz mnie? - szybko przerwałem kontakt wzrokowy z Trixie i spojrzałem na Delilah.
- Czekaj co?
- Zapytałam czy mnie słuchasz - skrzyżowała ramiona i uniosła brew.
- Oh tak, przepraszam, zapatrzyłem się na menu. Mów dalej - skinęła głową.
Widziałem Trixie, która szła w kieruku naszego stolika. Starałem się zachowywać jakbym jej nie zauważył. Ciągle patrzyłem na Delilah i unikałem spojrzenia Trixie, która stała tuż za Delilah.
- Justin i...... Carter? - powiedziała z szeroko otwartymi oczami kiedy patrzyła na Delilah - To jakiś pieprzony żart? Justin Bieber jest na randce z największą kujonką w szkole? - roześmiała się na co Delilah spojrzała na nią i od razu odwróciła wzrok.

Delilah Carter

- Nie jesteśmy na jebanej randce. Dobrze wiesz, że nigdy nie zabrałabym Delilah na randkę - splunął. Ała.
- Więc co dokładnie się tutaj dzieje? - zapytała Trixie. Dlaczego nie może po prostu jej zostawić. Ta zła strona Justina pojawiła się gdzie nie powinna. Nigdy nie zabierze mnie na randkę? Wiem, że ja i Justin jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale nie sposób zaprzeczyć, że w pewnym stopniu mi się podoba i to dowodzi, że nie podobam mu się w taki sposób jak on mi.
- Trixie, kurwa, po prostu potrzebuję pomocy z matematyki i ona mi pomogła. Idź, proszę, pogadamy później - powiedział z silnym tonem.
- Ale kochanie, dlaczego nie możesz porzucić tych korepetycji i przyjść do mnie. Jestem samotna - prawie się zadławiłam kiedy Trixie wydęła wargi i trzymała rękę Justina.
- Trixie, powiedziałem, że pogadamy później - wyrwał rękę z jej uścicku i usiadł na krześle.
- Dobrze. Ale mogę z tobą porozmawiać chwilę? To naprawdę ważne i obiecuję, że nie potrwa długo - ponownie chwyciła rękę Justina i ciągnęła go do góry, ale nie chciał się ruszyć.
Ostatecznie Justin poddał się i poszedł za nią. Patrzyłam jak Trixie oparła się o ścianę, a Justin stał tuż przed nią. Trixie prowadziła większość rozmowy, a Justin wszystko co zrobił to skinął głową. Nie wyglądał na zainteresowanego rozmową.
Patrzyłam na jej usta i wydaję mi się, że powiedziała 'dobrze', a potem się uśmiechnęła. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się złośliwie. Chwyciła jego twarz w dłonie i pocałowało go niedbale. Zaskoczeniem było dla mnie to, że Justin odwzajemnił pocałunek.
Następnie wzięła obie ręcę Justina i położyła na swoim tyłku. Widziałam, że Justin jej uległ, a ona przysunęła się bliżej niego. Jedna z jej rąk wślizgnęła się pod koszulkę Justin, a druga pocierała jego krocze przez materiał dżinsów. Napalony nastolatek jakim był Justin przycisnął Trixie do ściany zachęcając ją do pocierania tam.
Justin był dupkiem, zaprzeczył że jesteśmy na randce, a potem zajął się nią. Dotykali siebie nawzajem na moich oczach. Postanowiłam, że już mi to wystarczy i po prostu wyglądałam jak idiotka. Jak mogłam myśleć, że chłopakowi takiemu jak Justin może się spodobać dziewczyna taka jak ja?
Zabrałam swoje rzeczy i wstałam od stołu. Przeszłam obok dwóch przyjaciółek Trixie i słyszałam jak chichoczą kiedy dotarłam do drzwi. Pociągnęłam je i wyszłam. Byłam zła na siebie, że zaufałam Justinowi i byłam wściekła na Justina za to jak się tam zachował.
Obrzydza mnie. Myślałam, ze naprawdę się zmienia. Widocznie, źle myślałam. Kiedy pomyślałam, że nie może być gorzej przypomniałam sobie o jutrzejszym przedstawieniu. Będę musiała przykleić fałszywy uśmiech i udawać, że wszystko między mną a Justinem jest w porządku, chociaż tak nie jest.
Szybko wybrałam numer Emily i czekałam aż odbierze
- H-halo - szłyszałam jak dyszała i mogłabym przysiąc, że usłyszałam jęk faceta. O Boże.
- O mój Boże, Em przepraszam że... - potarłam ręką czoło.
- N-nie, jest w porządku. Co się stało, kochanie? - zapytała jak gdyby nic się nie stało i tylko jej w "czymś" przerwałam.
- Czy mogłabyś odebrać mnie spod Panery? - w duchu przeklinałam siebie za to, że pozwoliłam Justinowi jechać jego samochodem.
- Poczekaj, nie jesteś z Justi...
- Emily, proszę nie teraz, powiem ci później - warknęłam kiedy w szybkim tempie chodziłam w przód i w tył/w górę i w dół (chyba wiecie o co chodzi?)
- Oh, w porządku. Jezu, przepraszam - urwała. - Ja i Ryan jesteśmy w drodze - wymamrotałam 'dziękuję' i przerwałam połączenie.
Jeknęłam kiedy usiadłam na krawężniku i ukryłam twarz w dłoniach.
- Delilah, jesteś cholernie głupia - powiedziałam do siebie kiedy pokręciłam głową.

*Panera - restauracja

____________

Wchodzimy sobie wczoraj na bloga i widzimy, że są 33 komentarze pod poprzednim rozdziałem. O. Mój. Boże. To chyba jakiś sen hahah Serio nie wierzymy, że jest was aż tyle skdfnsdfdfnja Dziękujemy, że to czytacie i za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Mamy nadzieję, że pod tym będzie jeszcze więcej :) Jeszcze raz dziękujemy i do napisania za tydzień! x

Podpisujcie się swoimi nazwami z tt kiedy dodajecie komentarz (:

piątek, 14 marca 2014

IX. Maybe coach was right, maybe I was the one who could bring out the good side of him

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Justin Bieber

Po wyznaniu jej prawdy czułem, że spadł cały ciężar, który nosiłem w sercu. Nie mam już nic więcej na sumieniu, dobrze że jej powiedziałem. Bez względu na to ile razy powiedziała mi, że wszystko jest w porządku wiedziałem, że tak nie było. To nie jej wina, choć twierdzi zupełnie odwrotnie, a potem zmienia temat. Oczywiście, że czuję się winny z  tego powodu, że się obwinia za coś, za co nie powinna.
Zepchnąłem negatywne myśli na bok kiedy wszedłem do szkoły. Od razu zauważyłem Delilah, która szukała czegoś w swojej szafce, podczas gdy Jake Millers i jego kumple stali obok niej. Wyglądała gorąco, zawsze wyglądała gorąco, ale dzisiaj miała proste włosy przez co wyglądała bardziej gorąco. Nie zwracała uwagi na chłopaków wokół niej. Szybko spojrzała w stronę drzwi i uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć Justin
- Hej Justin
Kilka dziewczyn przywitało mnie kiedy szedłem do Delilah. Posłałem im mały uśmiech i szedłem dalej.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się.
- Bieber - odezwał się Jake z uśmieszkiem na twarzy. - Co ty robisz?
- Nie twój pieprzony interes. Powinienem zadać tobie to pytanie - zacisnąłem szczękę.
- Właśnie miałem zapytać tą piękną, młodą damę czy zgodziłaby się pójść ze mną na randkę w ten piątek - uśmiechnął się, owijając rękę wokół jej talii. Nie poruszyła się, ale patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem. Kurczowo ścisnęła swoje książki i przyciągnęła je bliżej siebie. Widziałem, że czuła się nieswojo. - Co ty na to, kochanie? - zapytał.
- J-ja jestem zajęta - wyjąkała wyrywając się z jego uścisku.
- Czym zajęta? Daj spokój, możemy zrobić wiele ciekawych rzeczy - przyciągnął ją bliżej. Zobaczyłem jak jego ręka podstępnie się wsuwa pod jej bluzkę. Delilah milczała, a reszta tych debili roześmiała się.
- Nie będziesz jej kurwa zmuszał jeśli nie chce wyjść z takim popierdolonym pedałem jak ty - wyszarpnąłem Delilah od niego wystarczająco uważając aby jej nie zranić. Zachwiała się lekko, ale złapałem ją aby odzyskała równowagę.
- Spierdalaj Bieber - popchnął mnie do tyłu, już miałem mu oddać, ale w tej samej chwili zadzwonił dzwonek na co wszyscy uczniowie zaczęli się rozchodzić w różnych kierunkach utrudniając mi jakikolwiek ruch.
- Trzymaj się od niej z daleka albo przysięgam, że cię zabiję - wyszeptałem do jego ucha, celowo szturchnąłem go w ramię kiedy Delilah wciąż trzymała się mojej ręki i szła za mną.
- Zobaczymy się na przerwie, powiedz mi jeśli coś ci zrobi w klasie. Zresztą, Chaz jest w tej samej klasie co ty. Więc jeśli będziesz czegoś potrzebować to po prostu idź do niego - szedłem do jej klasy, która była po drugiej stronie mojej.
- Wyglądasz gorąco w prostych włosach - wyszeptałem jej na ucho chowając twarz w zgięciu jej szyi i złożyłem na niej pocałunek. Poczułem jak jej ciało zesztywniało, zaśmiałem się z jej reakcji.
- Do zobaczenia później, kujonku - powiedziałem i poszedłem do klasy.
- Justin! - zignorowałem wysoki głos wiedząc, że to Trixie. Usiadłem na krześle kładąc nogi na ławce.
- Justin! - krzyknęła głośniej. Odwróciłem głowę i spojrzałem na nią kiedy szła w moim kierunku.
- Szukałam cię na imprezie, kochanie.
- Wyszedłem - powiedziałem ponuro.
- Gdzie? - skrzyżowała ramiona na piersi wypychając swoje cycki.
- Nie twój pieprzony interes - warknąłem na nią. Nie chciałem być w tej pierdolonej klasie. Nie mogłem przestać myśleć o Delilah i o tym jak seksownie wyglądała. Jej długie opalone nogi, długie brązowe włosy, niebieskie oczy... Wszystko w niej mnie podniecało. Chcę ją przelecieć, ale za bardzo ją szanuję.
- Szafa dla woźnych. Teraz, proszę - rozkazałem na co uśmiechnęła się wiedząc, że mam mały problem w spodniach.

---

- Trzymaj buzię na kłódkę albo przysięgam, że powiem całej szkole twoją tajemnicę - warknąłem kiedy zapinałem rozporek i guzik od spodni. Następnie włożyłem białą koszulkę, a na nią dżinsową kamizelkę.
- Wyluzuj, nie zrobię tego - przewróciła oczami kiedy poprawiała makijaż i ubranie.
- Kurwa, nie wywracaj na mnie oczami - pokiwałem moim wskazującym palcem w jej kierunku. - Wychodzę. Trzymaj język za zębami albo wiesz - zatrzasnąłem drzwi za sobą i ruszyłem korytarzem w stronę stołówki. Przegapiłem dwie lekcje, cholera.
Wszedłem do stołówki i wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Dziewczyny patrzyły z uśmiechem na twarzy a chłopaki skinęli na mnie zanim wrócili do uprzednio wykonywanych czynności. Zauważyłem, że Delilah i Emily siedzą przy stoliku i rozmawiają, jak zwykle. Pulchne wargi Delilah uformowały się w uśmiech i roześmiały równocześnie z jej najlepszą przyjaciółką.
Kurwa, była taka idealna. Te usta, zrobię wszystko żeby poczuć je dociśnięte do moich. Jezu Chryste. Była kurewsko gorąca.
- Hej - wychrypiałem.
- Cześć - usłyszałem jej delikatny, anielski głos. Chciałem zerwać z niej te przeklęte ubrania, położyć ją na stole i pieprzyć ją tam. Cholera.
- Usiądź z nami - ona i Emily spojrzały na siebie zdezorientowane.
- Nie, Justin jest dobrze, ja i Emily jesteśmy...
- To był rozkaz nie prośba - uniosłem brwi, a ona spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. - Ty też chodź - skinąłem w stronę Emily. Obie wstały. Chciałem wziąć tacę Delilah ze stolika, ale zatrzymała mnie.
- Justin, sama mogę ponieść swoją tacę - roześmiała się co sprawiło, że byłem mniej stanowczy niż wcześniej.
- Jest w porządku - wziąłem od niej tacę i zaprowadziłem je do stolika. - Przesuń się, Delilah tam usiądzie - powiedziałem do Blake'a, jednego z moich kumpli. Emily siedziała na brzegu, obok niej Delilah, ja i Blake. Po drugiej stronie stołu był Chaz, Ryan i inni moi kumple.
- Od dzisiaj Delilah i Emily siedzą przy tym stole bez żadnego pytania. Rozumiecie? - powiedziałem na tyle głośno żeby wszyscy mnie usłyszeli. - Nie chcę żeby któryś z was je obrażał lub traktował jak gówno. Rozumiecie mnie? Nic nie mówicie Trixie i jej grupie - wszyscy skinęli na mnie głowami. Patrzyłem na Delilah, która nieśmiało zasłoniła twarz długimi włosami.
- Delilah, Emily to Ryan i Chaz. Jestem pewien, że już się znacie - skinęła głową i uśmiechnęła się do nich. - To jest Blake.
- Cześć słodka - flirtował z nią na co teatralnie wywróciłem oczami.
- To George, Luke i Chris. Są super chłopakami, nie bój się ich - rzuciła im ciche 'cześć' i pomachała do nich. Chłopaki również odwzajemnili uśmiech i wiem, że byli zakłopotani, wystarczyło tylko na nich spojrzeć.
- Więc gdzie byłeś? Straciłeś dwie lekcje - zapytał Chaz.
- Paliłem - oczywiście pominąłem część, w której uczestniczyła Trixie, nie musieli o tym wiedzieć. Ale nie skłamałem całkowicie, bo paliłem.
- Drinki w piątek były niesamowite. Świetna impreza - dodała Emily na co uśmiechnąłem się do niej. Znałem Emily już wcześniej, byliśmy ze sobą blisko w 7 klasie, ale kiedy ona i Delilah zbliżyły się do siebie, zerwałem nasze kontakty. Nawet nie wiem dlaczego powiedziała całej szkole moją tajemnicę. Ale nie byłem na nią zły, już nie. Była wyluzowaną dziewczyną, dokładnym przeciwieństwem Delilah. Była imprezowiczką, ciągle gdzieś wychodziła. Nie wspominając, że również świetna w łóżku. Taa, zrobiliśmy to raz, ale pozostanie to między mną a nią.
Delilah jest niewinna i słodka co sprawia, że chcę więcej. Faktem jest, że jest niewinna i nie wie jak równocześnie seksowna. Im mniej wie tym więcej ją mogę nauczyć.
- Cóż, jesteś na nich mile widziana, możesz przyjść kiedy zechcesz - odpowiedziałem jej. Prawdopodbnie rozmawialiśmy po raz pierwszy od kilku lat. Po kilku chwilach niezręczność zniknęła. Emily rozmawiała z Chazem i Ryanem. Blake, Luke i Chris znowu zaczęli gadać. Tylko ja i ona nie mówiliśmy ani słowa.
- Nie będziesz jeść? - zapytała słodko, patrząc na mnie.
- Nie jestem głodny. Zjem później. Serio, nie lubię jedzenia ze stołówki. To znaczy spójrz na nie. Jak można to jeść? - zaśmiałem się wskazując na jej tacę.
- To tylko sałatka i kurczak, Justin - zachichotała. Wariowałem na jej punkcie. Jej małe czynności zawróciły mi w głowie czego żadna inna dziewczyna nie zrobiła wcześniej.
- Przyjdziesz dzisiaj? Ostatnia próba
- Jasne, ale w rzeczywistości wcale nie ćwiczyliśmy - uśmiechnęła się uroczo.
- Więc obiecuję, że dzisiaj będziemy ćwiczyć - wyciągnęła mój mały palec i zachichotała owijając swój malutki wokół mojego dużego.
- Dobrze, później zadzwonię do taty - urwała. - Ej Justin, wiesz że spektakl jest w ten piątek? Czyli za dwa dni
- Nie martw się, uda mi się. To będzie bułka z masłem - uśmiechnąłem się do niej na co lekko się zarumieniła. Nadal jadła swoją sałatkę. Obserwowałem jak jadła to zielone, liściaste gówno. Nie rozumiem jak mogła to jeść, tylko krowy jedzą trawę czy cokolwiek czym jest to gówno.
- Um, wszystko w porządku? - spytała, uroczo marszcząc brwi.
- Nic mi nie jest, dlaczego pytasz?
- Patrzyłeś się na mnie przez około 10 sekund - cichy chichot opuścił jej różowe, pulchne usta.
Pochyliłem się i zatrzymałem tuż przy jej uchu.
- Jesteś perfekcyjna - wyszeptałem a następnie cmoknąłem ją w prawy policzek. - Zarumieniłaś się - dokuczałem jej.
- Nie, nie zrobiłam tego - zaprotestowała przygryzając dolną wargę starając się nie uśmiechać.
- Tak, zrobiłaś to - śmiałem się.
- Nieeee - zakryła twarz dłońmi. Oderwałem je od jej twarzy i splotłem nasze palce razem.
- Rumienisz się jeszcze bardziej - zaśmiałem się na co oparła czoło na mojej klatce piersiowej żeby ukryć twarz.
- Justin, przestań - wymamrotała w moją koszulkę. Chciałem coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek. Lunch się skończył i zaczęła się 7 lekcja. Pierwszy wstałem z ławki i wciąż trzymając ją za rękę pomogłem jej wstać. Chwyciła torebkę, wzięła tacę i wyrzuciła ją do kosza na śmieci. Celowo szedłem przed naszymi przyjaciółmi, żebyśmy nie szli razem z nami. Plus, lubiłem być tylko z Delilah. Przy niej mogłem być sobą.
- Co teraz masz? - zapytałem.
- Mam matematykę, niestety - zmarszczyła brwi i spojrzała na zegarek.
- Przynajmniej masz miłą nauczycielkę. Ja mam panią Mescal, suka. Nigdy nie pozwala rozmawiać w klasie. Irytuje mnie kiedy zadaje pracę domową, a ledwo rozumiem czego uczy - powiedziałem.
- Nie martw się, przeżyjesz - uśmiechnęła się do mnie. Zdałem sobie sprawę, że Delilah lubi się uśmiechać, kiedy mówię dużo. Ale nie narzekam, bo podoba mi się jej uśmiech i jak banalnie to zabrzmi, uwielbiam kiedy się uśmiecha. Myślę, że wygląda wtedy jeszcze piękniej.
- To tutaj pani Carter - kierowałem się z nią ku drzwiom klasy.
- Dziękuję za odprowadzenie mnie do sali - nasze oczy się spotkały.
- W każdej chwili, księżniczko. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to jestem w sali 308. Do zobaczenia - już miałem puścić jej rękę, ale przyciągnęła mnie lekko do siebie.
- Pa - stanęła na paluszkach aby mnie przytulić, a potem cmoknęła mnie w prawy policzek.
- Do widzenia, kujonku - powiedziałem żartobliwie i udałem się do klasy 308, która nie była salą do nauki tylko mini salką przeznaczoną do spotkań w szkole o której nie wie nikt oprócz mnie i chłopaków.

Delilah Carter

Udało mi się przeżyć 7 aż do 9 lekcji i nie ma pojęcia jak to zrobiłam. Może dlatego, że nie mogłam się doczekać spotkania Justina po szkole. Taa, to na pewno dlatego.
Wzięła swoje rzeczy i wyszłam z klasy. To było dziwne, bo tak jak mi kazał przed 8 lekcją poszłam do sali od nauki, ale jego tam nie było. Byłam nieco zdezorientowana, ale znowu on jest Justinem Bieber i Justin Bieber jak zwykle nie jest obecny w klasie. - Delilah! - ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam Ryana stojącego zaledwie parę metrów ode mnie.
- Ryan - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- C-czy widziałaś Emily? - zapytał
- Ah, Emily co? - drażniłam się z nim poruszając brwiami w górę i w dół.
- Nie zaczynaj jeśli nie chcesz żebym powiedział coś o tobie i Bieberze - wskazał na mnie śmiejąc się.
- Jest przy szafce 209 - uśmiechnęłam się na co skinął głową i powiedział szybkie 'dziękuję'. Wiedziałam, że ma słabość do niej i wiedziałam że ona także ma do niego słabość, to było zbyt oczywiste. Lubili się nawzajem, ale byli zbyt nieśmiali aby to przyznać, a teraz wreszcie zaczynają rozmawiać, to słodkie. Wiem, że Ryan jest świetnym facetem, wie jak traktować dziewczyny z szacunkiem i Emily lubi takie osoby, mają tak wiele ze sobą wspólnego. Może coś z tego będzie.
- Dlaczego stoisz na środku korytarza uśmiechając się i patrząc na ścianę? - Justin zaśmiał się, widziałam jak do mnie podszedł. Nie zdawałam sobie sprawy, że uśmiechałam się patrząc na ścianę.
- Oh - wszystko co powiedziałam wcześniej przyciągnęło moje myśli. - To nic - odwróciliśmy się i podeszliśmy do naszych szafek. - Hej, pamiętasz kiedy powiedziałam, że muszę zapytać mojego tatę czy mogę przyjść? - zapytałam.
- Odwrócił głowę w moją stronę i skinął głową. - Tak, a co?
- Zapomniałam, że wciąż jest na mnie trochę zły, więc, uh... nie jestem pewna czy spodoba ci się ten pomysł, ale czy moglibyśmy poćwiczyć u mnie w domu? - spojrzałam na niego gdy szłam korytarzem starając się nie zderzyć z kimś. W przeciwieństwie do Justina, on nie musiał patrzeć bo ludzie uważali aby nie wpaść na niego bo gdyby tak było on uderzył by ich zanim zdążyliby położyć na nim swoje ręce.
-Więc to znaczy, że będę musiał znowu zobaczyć się z twoim tatą? Nie wspominając, że twój tata mnie nienawidzi - powiedział.
- Nie nienawidzi cię. Proszę, powiem aby był milszy tym razem - posłałam mu mały uśmiech na co westchnął. - Proszę.
- Dobrze - jęknął. Oboje zatrzymaliśmy się w przy mojej szafce, wpisałam kod i otworzyłam ją. - Idź porozmawiać ze swoim tatą, będę na ciebie czekać - pocałował czubek mojej głowy i podszedł do swojej szafki, otworzył ją i wepchnął tam wszystko, a następnie wyszedł ze szkoły.
- Halo?
- Cześć tato, wiem że wciąż jesteś na mnie zły i naprawdę mi przykro przez to co powiedziałam. Proszę, nie złość się już.
- Posłuchaj kochanie, jadę na dwa dni w podróż służbową, nie powinienem być na ciebie zły. Przepraszam za moją reakcję, powinienem cię zrozumieć. Nie chcę cię zostawiać z wyrzutami sumienia. Okej? Po prostu wróć do domu i porozmawiamy o tym.
- Szkolne przedstawienie jest za dwa dni. Więc um nie zobaczysz jej? - zmarszczyłam brwi na myśl, że nie będzie tam mojego taty i nie zobaczy przedstawienia do którego w kółko się uczyłam.
- Niestety, nie kochanie. Przepraszam - mogłam dosłownie poczuć, że moje serce rozpada się na miliony kawałeczków, ale powinnam być przyzwyczajona do tego, w końcu tak jest cały czas.
- Więc w zamian za to, bo jesteś dobrym tatą, pozwolisz na to aby ktoś przyszedł do mnie dzisiaj, prawda? - powiedziałam słodko.
- Kto to? - a niech to, on nigdy mi nie pozwoli.
- Justin? - odpowiedziałam bardziej pytaniem niż stwierdzeniem.
- Ah to ten nierozważny chłopiec. Mówiłem mu, że ma się z tobą nie spotykać i mówiłem to też tobie?
- Tato musisz dać mu szansę, tak jak ja. Justin jest świetnym facetem. Proszę tato
- Poznałem dzieciaka i sądzę, że przynosi same kłopoty
- Nie, nie jest tak, tato. Ma 19 lat, jestem pewna, że byłeś gorszy kiedy byłeś w jego wieku
Nastąpiła przerwa w rozmowie na kilka sekund.
- Halo?
- W porządku. Ale chłopiec wychodzi o 19, rozumiesz?
- Tak tato, dziękuję. Kocham Cię
- Ja ciebie też kocham skarbie, bądź ostrożna
Odłożyłam telefon i uśmiechnęłam się do siebie. Korytarze były prawie puste z wyjątkiem kilku uczniów udających się do swoich klas. Ruszyłam w kierunku drzwi i zauważyłam Justina opierającego się o ceglaną ścianę rozmawiającego z trenerem Morris'em.
Niezdarnie wyszłam na zewnątrz gdzie byli oni, stałam przy drzwiach, obaj spojrzeli na mnie. - Panienko Carter, co ty tutaj jeszcze robisz? - trener Morris zapytał mnie.
- Ja tylko um...
- Ona jest ze mną. W każdym razie, trenerze ja nie mogę występować, a następnie przyjść prosto na mecz piłki nożnej. To niemożliwe. Nie możemy po prostu przenieść finałów na wcześniejszy dzień, czy co? - trener Morris pokręcił głową i Justin jęknął ciągnąc za końcówki włosów. - W takim razie co kurwa mam zrobić?
- Uważaj na słowa Bieber, jest przy nas dziewczyna - trener Morris przerwał. - Wymyślę coś. Idźcie dzieciaki - Justin pokiwał głową.
- Chodź - wymamrotał Justin kiedy skinął głową na mnie abym podeszła do niego. - Do zobaczenia trenerze.
- Pa trenerze Morris - uśmiechnęłam się lekko i pomachałam mu na do widzenia.
- Oh, jeszcze jedno - powiedział powodując zarówno że ja i Justin zawróciliśmy. - Carter i Bieber, chcecie mi coś powiedzieć? - Justin i ja spojrzeliśmy na siebie z zakłopotaniem, a potem na trenera. - Nie? No cóż w takim razie mam wam coś do powiedzenia - urwał. - A nie mówiłem - roześmiał się i odszedł. Wiedziałam o co mu chodziło. Wtedy kiedy byłam z Justinem na treningu.
- Trenerze, nie mam nic do niego
- Tak, ale ja tylko mówię, że Bieber jest świetnym chłopakiem. Mogę ci to obiecać. Potrzebuje tylko właściwej osoby, która ujawni jego dobrą stronę. I tą osobą możesz być ty, Carter - uniósł brwi, wzruszając ramionami.
- N-nie, nie wydaję mi się trenerze. On jest palantem, zawsze będzie palantem i...
- Mylisz się panienko. Jesteś absolutnie w błędzie - powiedział kręcąc głową z lewej do prawej. - Być może pomyślisz, że jestem nienormalny, ale jestem pewien, że będziecie kiedyś razem, a kiedy tak się stanie powiem, a nie mówiłem - roześmiał się sprawiając, że śmiałam się z nim.
Uśmiechnęłam się do siebie przypominając sobie co trener powiedział mi kilka tygodni temu. Tylko rzecz w tym, że ja i Justin nie jesteśmy razem.
- Wszystko w porządku? Patrzyłaś się na drzewo chwile temu - uniósł brwi.
- Oh, wow - nie zdawałam sobie sprawy z tego co zrobiłam. - Oh tak, jest w porządku - posłałam mu mały uśmiech na co skinął głową, oboje weszliśmy do samochodu.
Byliśmy cicho przez kilka minut, ale przypomniałam sobie, że muszę zadać mu pytanie. - Hej, Justin - powiedziałam.
- Hm? - zapytał, był skupiony na drodze, obrócił kierownicę w lewo.
- Czekałam na ciebie aż przyjdziesz do klasy od nauki bo musiałam ci powiedzieć o zmianie planów.
- I ty myślałaś że byłem w pokoju 308 aby się pouczyć nie? - zapytał wypuszczając mały chichot.
- Co?
- Pokój 308 nie jest pokojem do nauki. Mówiłem, że gdybyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju 308, a ty myślałaś że 308 jest pomieszczeniem do nauki. Następnym razem powinnaś to sprawdzić, bo klasą do nauki jest 204 - uśmiechnął się szybko na mnie spoglądając.
- Więc gdzie wtedy byłeś?
- W pokoju 308.
- Wiem o tym, ale od czego jest pokój 308? - zapytałam.
- Cóż jeśli zauważyłabyś moje wskazówki i słuchała mnie to byś wiedziała.
- Pff - wywróciłam oczami i skrzyżowałam ramiona.
- Nie martw się księżniczko, wkrótce się dowiesz - puścił mi oczko, patrzyłam jak wjechał na podjazd, zaparkował samochód idealnie między dwoma liniami. Imponujące.
- Chwyciłam swoje rzeczy i oboje wysiedliśmy z samochodu gdy Justin zgasił silnik. Szłam pierwsza, a Justin tuż za mną. Zadzwoniłam do drzwi, a kilka sekund później drzwi otworzyły się, mój tata stał w drzwiach mając na sobie służbowy strój. - Hej tato - stanęłam na palcach i przytuliłam go.
Weszłam do domu jako pierwsza, a potem Justin. - Ach, pan Bieber. Znowu się spotykamy - powiedział mój tata, a Justin pokiwał głową z mały uśmiechem.
- Dobry wieczór proszę pana - Justin wyciągnął rękę i ku mojemu zdziwieniu tata uścisnął ją.
- Więc mam nadzieję, że tym razem nie będziecie na siebie krzyczeć tak jak ostatnio, bo nie sądzę, że chcesz ze mną porozmawiać. Prawda synu? - powiedział mój tata.
- Tak, proszę pana - Justin pokiwał głową.
- Bardzo dobrze - tata skręcił w lewo do salonu i poszedł do swojego pokoju.
- Chodźmy na górę, zaczniemy ćwiczyć.

---

- Zobaczę cię jutro moja księżniczko? - Justin uniósł moją rękę i musnął ją swoimi wargami.
- Drew wiesz, że t-to jest zabronione. Jesteśmy dwoma różnymi osobami, nie powinniśmy tego robić - spojrzałam na niego tak jak było napisane w scenariuszu. Drugą ręką uniósł mój podbródek, nasze twarze były naprzeciwko siebie.
- Iiiiiii, robimy scenę ślubu, bla bla bla bajkowe coś i koniec. Yaay! - postanowiłam coś powiedzieć aby uniknąć niezręcznego momentu.
- Wow nie mogę uwierzyć, że nauczyłem się tego wszystkiego na pamięć. Nigdy nie myślałem, że rzeczywiście to skończymy - zaśmiał się gdy siedział na mini kanapie.
- Wiedziałam, że ci się uda - powiedziałam siadając obok niego.
- Tak, dzięki za bycie tak cierpliwą. Jesteś niesamowita, wiesz? - patrzył na mnie, nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Nie ma za co - patrzyliśmy na siebie przez chwilę, nie mówiąc ani słowa. Przygryzłam moją dolna wargę i poczułam jego wzrok na moich ustach. O mój boże.
Wyglądał teraz tak dobrze, chciałam poczuć jego usta na swoich i jestem pewna, że czytał w moich myślach bo pochylił się i był bliżej i bliżej. Po prostu siedziałam wpatrując się w jego oczy, przysunął się bliżej i zatrzymał się, gdy jego twarz dzieliła zaledwie kilka centymetrów od mojej. Poczułam, że owija ramiona wokół mojej talii i przyciąga mnie bliżej co mi w ogóle nie przeszkadzało. Zamknęłam oczy, czułam że zbliża się do mnie, nasze nosy otarły się o siebie sprawiając, że się uśmiechnęłam. Czułam jego gorący oddech na moich ustach i wtedy to do mnie dotarło. Ma zamiar mnie pocałować, a ja nie zrobiłam nic aby go powstrzymać, bo prawda jest taka, że nie chcę go powstrzymać. Chciałam go pocałować.
- Lilah! - ktoś zawołał  i natychmiast otworzyłam oczy i odsunęła się od Justina. Moj młodszy brat Drew stał w pokoju z piłką w ręce.
- Co się stało kochanie? - zapytałam go.
- Moja piłka jest nie dobra - skrzywił się i podszedł do mnie. Usiadł mi na kolanach i objął mnie. - Tatuś jest zajęty rozmową przez telefon i nikt nie chce mi pomóc.
- W porządku, pomogę ci. Nie martw się, dobrze? - uśmiechnęłam się i odgarnęłam włosy spadające na jego twarz.
- Kim jest to słodkie dziecko? - Justin wstał z kanapy i podszedł do nas, pochylił się patrząc na Drewa.
- To mój młodszy brat Drew. Drew to jest Justin, mój przyjaciel - mój brat pomachał do niego i upuścił piłkę na podłogę.
- Grasz w piłkę kolego? - zapytał Justin, a Drew kiwnął głową. - Tak? Też gram w piłkę. Jeśli masz z czymś problem to mogę ci pomóc i nauczyć kilku sztuczek, co ty na to? - Drew uśmiechnął się do Justina i skinął głową kilka razy na co zachichotałam. Mój brat był szalenie uroczy tak jak Justin.
Naprawdę zaczynałam widzieć zmianę w Justinie, dobrą zmianę. Oczywiście czasami był zarozumiały, a jego ego jest wielkości Jowisza, ale wciąż jest dobrym chłopakiem.
Może trener miał rację, może byłam osobą która może ujawnić jego dobrą stronę.

__________

Przepraszamy, że dzisiaj tak późno dodajemy rozdział, ale dopiero teraz byłyśmy w stanie go dodać.

Na znak, że to czytasz zostaw po sobie komentarz. Chcemy zobaczyć ile osób tak naprawdę to czyta.

czwartek, 6 marca 2014

VIII. Things change baby

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Justin Bieber

Rozejrzałem się dookoła i wszyscy wydawali się dobrze bawić. A komu by się nie podobało? Jestem jedyną osobą, która mieszka sama, czyli nie mam żadnych ograniczeń. Nie muszę się martwić o rodziców, żadnych zasad. Plus, dziewczyny w seksownych strojach, głośna muzyka i drinki to idealne połączenie.
Podszedłem do baru i usiadłem. Wziąłem butelkę wódki i nalałem ananasowej cieczy do kubeczka. Wypiłem cały i nalałem jeszcze jeden.
- Hej, ty jesteś Justin, prawda? - usłyszałem za sobą cichy głos i poczułem czyjąś rękę na  ramieniu. Odłożyłem kubeczek i odwróciłem się do seksownej, niskiej blondynki stojącej naprzeciwko mnie. 
- Taa, witam na imprezie - puściłem jej oczko.
Przygryzła dolną wargę i zakręciła kosmyk włosów na palcu. 
- Zagrajmy w prawda czy wyzwanie - pieściła moje ramię. - Ty pierwszy. Prawda czy wyzwanie? - zapytała.
Nie byłem pewien tego co robię, ale brnąłem w to dalej. 
- Wyzwanie - wyszeptałem jej do ucha. Uśmiechnąłem się a ona posłała mi zalotny uśmieszek.
- Wyzywam cię abyś zatańczył ze mną, a potem się zabawię - zbliżyła się do mnie o krok. 
- Oczywiście ze mną, kochanie - powiedziałem idąc z nią do salonu. Wszyscy tańczyli i podskakiwali. Szła przede mną więc złapałem ją za biodra, a ona zaczęła nimi kołysać na poziomie mojego krocza. Zniżyła się i ocierała się o moje krocze.
W tej samej chwili, kiedy miałem powoli rozpiąć jej zamek od szortów, ktoś złapał mnie za ramiona i pociągnął do tyłu.
- Co jest kurwa? - zakląłem odwracając się i ujrzałem Chaza. - Ty pierdolony idioto, byłem zajęty
- Zamknij się do cholery - powiedział wyraźnie poirytowany. - Słuchaj. Widziałem Delilah, stała sama w deszczu przy bibliotece publicznej po drugiej stronie ulicy
- Co? Jest 1 w nocy. Dlaczego nie odwiozłeś jej do domu? - zapytałem.
- Zaproponowałem jej to, ale nie zgodziła się. Naprawdę próbowałem, ale cały czas powtarzała, że jej ojciec jest już w drodze - wzruszył ramionami.
Przejechałem palcami po włosach, wyminąłem go i przepychałem się między innymi. 
- Uważaj na dom. Wrócę - rzekłem to Ryana, który stał tuż przy drzwiach. Skinął głową na co wziąłem kluczyki od samochodu i pobiegłem do niego. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Wyjechałem z podjazdu i jechałem w kierunku biblioteki.
Padało coraz bardziej, a uderzenia piorunów nie dawały o sobie zapomnieć. Spojrzałem na czas i była 1:13. Przejechałem na czerwonym świetle i wyprzedziłem wszystkie samochody. Kilka osób zatrąbiło na mnie i przeklinało. Deszcz zaczął padać mocniej, głośno uderzał o maskę samochodu co cholernie mnie wkurwiało więc włączyłem radio.
Skręciłem w lewo i pojechałem prosto. Nie minęło dużo czasu i byłem na parkingu biblioteki. Wyskoczyłem z samochodu rozglądając się za nią, ale nigdzie jej nie widziałem.
- Delilah? - krzyknąłem i pobiegłem przed siebie. Siedziała na ławce z książką w ręce. 
- Delilah? - powiedziałem na co uniosła głowę. Po chwili ją spuściła i otarła oczy. Czy ona płakała?
- Co ty tu robisz? Do kurwy nędzy, jest 1 w nocy. Jak się tu dostałaś? - zapytałem podchodząc bliżej.
- Przyszłam - powiedziała cicho, zamknęła książkę i spojrzała na mnie.
- Chodź, zawiozę cię do domu. Jesteś przemoczona - podałem jej rękę, ale nie złapała jej.
- Nie chcę wracać do domu. Chcę tu zostać - odwróciła ode mnie wzrok.
- W porządku, po prostu chodź do samochodu. Będziesz mogła tam siedzieć tak długo, aż będziesz chciała wrócić do domu. A teraz, chodźmy - złapałem ją za ramię, ale znowu nie wstała.
- Ja pierdole, nie bądź tak kurewsko uparta Delilah. Będziesz kurwa chora. Po prostu chodź ze mną - podniosłem głoś co najprawdopodobniej ją przestraszyło, bo siedziała tam nie ruszając się i patrzyła na mnie nie mrugając.
- Przepraszam, nie chciałem krzyczeć. Po prostu chodź - powiedziałem tym razem łagodnym głosem. Zamknęła oczy na kilka sekund i skinęła głową.
Wziąłem ją za rękę i prowadziłem przez parking. Krzyknęła kiedy prawie się poślizgnęła. Zaśmiałem się z jej reakcji, ponieważ wiedziałem, że nie upadnie, nie pozwolił bym na to. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i zamknąłem je jak wsiadła. Pobiegłem na drugą stronę i gwałtownie otworzyłem drzwi wsiadając do środka. 
Odwróciłem się w stronę tylnego siedzenia i chwyciłem koszulkę oraz ręcznik, które nosiłem na treningi. Podałem jej ręcznik aby wytarła się, a koszulką wytarłem swoją twarz i ramiona.
- Chcesz powiedzieć mi dlaczego byłaś w bibliotece o 1 w nocy? Czy muszę cię do tego zmusić? - zapytałem patrząc kiedy wycierała swoje długie nogi i ramiona ręcznikiem.
- Nie wiem. Lubię być sama - wzruszyła ramionami.
- To powód od którego masz pokój Delilah, a nie od robienia takiego głupstwa jak to. Po pierwsze, jak wydostałaś się z domu?
- Pokłóciłam się z tatą, więc zakradłam się i poszłam do biblioteki około 23. Ale biblioteka jest czynna do północy, a nie chciałam wracać do domu. Więc postanowiłam tu zostać dopóki nie zechcę wrócić do domu - położyła książkę na podłodze, a ręcznik na kolanach.
- Chaz powiedział, że czekałaś na tatę
- Skłamałam - powiedziała cicho.
- Skłamałaś? Delilah Carter? Jesteś pewna, że to ty? - zażartowałem, a ona uderzyła mnie w ramię. - Żartuję
Uśmiechnęła się odchylając do tyłu na skórzanym fotelu i patrzyła przez okno. Zamilknęliśmy, nie odezwałem się słowem, a zamiast tego po prostu na nią patrzyłem. Wyglądała doskonale pod każdym kątem, była taka beztroska, nawet nie wiedziała jak idealnie wygląda. Patrzy tylko na okno, ale wygląda perfekcyjnie.
- Hej, um, powinniśmy jechać. Tracisz imprezę przeze mnie - posłała mi przepraszające spojrzenie. Pokręciłem głową i przejechałem językiem po moich suchych ustach przed rozmową.
- Nie mów tak. Jest w porządku, nie martw się o to. Chciałem się tylko upewnić, że wszystko z tobą w porządku - powiedziałem.
- Upewnić się, że ze mną wszystko dobrze? Co? - zapytała.
- Powiedziałem, że chciałem upewnić się, że z tobą wszystko w porządku - odpowiedziałem.
- Ale nie lubisz mnie, dlaczego chcesz upewniać się, że ze mną wszystko dobrze, nie rozu...
- Bo cię lubię - wypaliłem. - Jako przyjaciółkę - przeklinałem siebie w myślach. Prawie to powiedziałem, kurwa.
- Żartujesz, prawda? - roześmiała się. - Mówiłeś że nigdy nie polubisz dziewczyny takiej jak ja. Nienawidziłeś mnie przez 4 lata i nagle zaczynasz mnie lubić?
- Nigdy tego nie powiedziałem? - skłamałem
- Nie kłam. Słyszałam waszą rozmowę. Mówiłeś nieco za głośno, jeśli nie zauważyłeś - uniosła na mnie brew. Zmieniła się ze słodkiej, niewinnej dziewczyny na seksowną i poważną w ciągu kilku sekund. Nie mam pojęcia jak.
- W porządku, ale... - urwałem. - Rzeczy się zmieniają, kochanie - uśmiechnąłem się do niej. Zmarszczyła słodko brwi i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
- Po prostu ty zmieniłaś swój wygląd, a ja mogę ci udowodnić, że też mogę się zmienić, w dobrym znaczeniu tego słowa - powiedziałem pewnie na co skinęła głową i zmrużyła oczy. Była podejrzana. Ale tym razem niczego nie kombinowałem, przysięgam.
- Ah tak? W takim powiedz mi historię dlaczego nienawidziłeś mnie przez 4 lata - powiedziała wyzywając mnie. Nie myśli, że mogę to zrobić. Udowodnię jej.
- Jutro, kiedy przyjdziesz. Możemy porozmawiać przez chwilę - uśmiechnąłem się do niej pokazując jej, że wiem, że to było jej wyzwanie.
- Dobrze, umowa stoi - poprawiła swoją spódnicę. - A teraz, proszę zabierz mnie do domu
- Jak sobie życzysz, księżniczko

----
Delilah Carter

Obudziłam się w dobrym nastroju i z wielkim uśmiechem na twarzy. Rozciągnęłam się i zmrużyłam oczy kiedy spojrzałam na okno. Ostatnia noc była bardzo miła. Imię jego zwierzaka jest dla mnie najsłodsze, motyle w brzuchu nie przestają latać. Czuję do niego to dziwne uczucie i naprawdę chciałam powiedzieć wszystko Emily, ale nie byłam pewna tego co by powiedziała, więc postanowiłam zachować to dla siebie.
Zaczęła się normalna sobota. Spojrzałam na zegar, była już 14:27! Musiałam odespać wczorajszy wieczór zważywszy na to, że poszłam spać około 3. Wstałam z łóżka, włożyłam na stopy kapcie, chwyciłam ręcznik i poszłam wziąć gorący prysznic.
Weszłam pod prysznic pozwalając ciepłej wodzie spływać po moim ciele. Nalałam na włosy szampon o zapachu truskawek masując skórę głowy, a następnie spłukałam go. Potem umyłam całe ciało upewniając się, że było czyste i świeże. Oczywiście, ogoliłam wszystkie miejsca, które powinny być ogolone. Następnie opłukałam ciało ciepłą wodą i zakręciłam kurek. Sięgnęłam po mój różowy ręcznik,  wysuszyłam się i owinęłam go wokół biustu.
Wyszłam z łazienki i założyłam bieliznę. Rzuciłam ręcznik na dywan i założyłam biały, krótki top, który wpuściłam do różowej, pasiastej spódnicy. Wysuszyłam włosy i rozczesałam moje naturalne fale. Ułożyłam grzywkę na lewą stronę, a następnie ją podpięłam. Wyjęłam kosmetyczkę z torby, przypudrowałam twarz i nałożyłam szminkę na usta. Włożyłam naszyjnik i inne akcesoria. Potem wyjęłam beżową torbę z szafy i udałam się na dół.
Zauważyłam mojego młodszego brata Blake'a grającego w piłkę nożną w salonie.
- Blake - zawołałam kiedy schodziłam po schodach. Czekał na mnie na dole schodów. Przytuliłam go.
- Bądź dobry podczas treningu, okej? Kocham cię - uśmiechnąłem się i pocałowałam go w czoło. - Wrócę za kilka godzin - skinął głową.
- Ja też cię kocham - wymamrotał i wrócił do gry.
- Tato - powiedziałam szukając go.
- Jestem w biurze - odpowiedział. Poszłam do pomieszczenia i otworzyłam drzwi od jego biura.
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Idę do Emily - skłamałam, bo nie zaakceptowałby tego, że idę do Justina, biorąc pod uwagę, że go nie lubi.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową. Mimo, że wciąż byliśmy pokłóceni, musiałam go poinformować, ze wychodzę. Nie umiałam być zła na tatę bo kocham go bardzo mocno. Ale w przeciwieństwie do mnie, on umie. I nadal jest na mnie wściekły.

---

Przyjechałam do Justina kilka minut później. Zapukałam do drzwi, ale nikt nie zareagował. Odczekałam kolejne sekundy wcześniej naciskając dzwonek. Zadzwoniłam kilka razy i czekałam jakoś 2 minuty. W końcu drzwi otworzyły się, stanął w nich Justin przymrużając oczy. Przeczesał włosy palcami, które starczały we wszystkich kierunkach. Miał na sobie białą koszulkę, zauważyłam biały pasek od czerwonych bokserek i szare spodnie luźno zwisające z bioder.
- Oh, hej - wychrypiał pokazując gestem abym weszła. Wchodząc zauważyłam że jego dom został całkowicie zdemolowany. Czerwone kubki były wszędzie, rozbite kawałki szła leżały na podłodze co było niebezpieczne, jedzenie walało się po całym domu oraz ubrania były porozrzucane po podłodze.
- Wow. Twój dom wygląda okropnie - powiedziałam patrząc jak wyglądał jego dom. Justin jęknął potykając się o kilka rzeczy lądując twarzą na kanapie.
- Boli mnie głowa - narzekał pocierając palcami skronie. - Muszę to wszystko posprzątać i to gówno jest tak cholernie denerwujące. Gdzie do cholery jest pieprzona pokojówka, której tak bardzo teraz potrzebuje. Kurwa! - zaklął chowając twarz w poduszkę.
- Hej, spokojnie - usiadłam obok niego na kanapie i położyłam dłoń na jego plecach pocierając nią aby go uspokoić.
- Dam ci coś na ból głowy. Zaraz wracam - wstałam z kanapy i weszłam do ogromnej kuchni. Wszystko było porozwalane, trudno było tam znaleźć jakiekolwiek tabletki.
- Gdzie są tabletki? - zapytałam.
- Nad lodówką - odpowiedział. Podeszłam do ogromnej lodówki i używając stołka otworzyłam szafkę, wzięłam jedną tabletkę advil*. Chwyciłam szklankę i napełniłam ją zimną wodą. Wróciłam do pokoju i usiadłam obok niego.
- Masz - powiedziałam trzymając tabletkę i szklankę wody. Usiadł i wziął tabletkę popijając wodą. Podał mi szklankę, a ja położyłam ją na stole.
- Naprawdę nie powinieneś mieszkać sam. Chodzi mi o to, kto zajmuje się tobą gdy jesteś chory? - zapytałam.
- Nikt. To samo przechodzi, nie wiem - przerzucił się tak że jego ciało było skierowane w stronę sufitu, założył ręce za głowę.
- Kurwa to tak bardzo boli - syknął.
- Powinieneś odpocząć. Przyjdę innym razem - wstałam i po chwili z powrotem usiadłam przy "pomocy" Justina.
- Zostań. Musimy porozmawiać, pamiętasz? - powiedział unosząc brwi.
- Tak wiem, ale nie sądzę że to najlepszy moment na rozmowę. To znaczy, nie jesteś w dobrym stanie aby rozmawiać. Lepiej się prześpij. Zawsze mogę przyjść innym razem - patrzyłam na niego.
- Nie, jest w porządku. Po prostu zostań. Naprawdę musimy porozmawiać - w końcu poddałam się i skinęłam głową.
- Od czego zaczniemy? - zapytał.
- Więc, chcę wiedzieć dlaczego mnie tak bardzo nienawidziłeś.
- Racja. Ale zanim zacznę, chcę żebyś wiedziała, że przeszłość to przeszłość okej? - upewnił się, że rozumiem i odpowiedział. - Okej.
- Więc wszystko zaczęło się w 7 klasie. Byliśmy na imprezie halloweenowej. Nie jestem pewien czy to pamiętasz, prawdopodobnie nie. Czekaliśmy na rodziców i czekając graliśmy w grę - zaczął na co ja skinęłam głową.
- Oh tak, pamiętam - powiedziałam.
- Ty pierwsza przyznałaś, że lubisz Jake'a Millers'a. Faceta który pozbył się ciebie i rzucił w 9 klasie, znanego również z dłubania w nosie - zaśmiał się. - Potem przyznałem się i powiedziałem, że nigdy się nie całowałem, a ty powiedziałaś to samo. Więc pochyliłem się, ale ty mnie odrzuciłaś. Nie byłem wściekły dlatego, że mnie odrzuciłaś. Byłem wściekły bo powiedziałaś to Emily, a Emily powiedziała to innym ludziom. Wkrótce wiedziała o tym cała szkoły. Chłopcy z 8 klasy zaczęli mi dokuczać. Wyzywali mnie od pedałów i innych. Bałem się, byłem coraz bardziej zastraszany, nie chciałem żeby stało się ze mną to samo co z Jaxonem.
- Z kim? - zapytałam.
- Jaxon był moim starszym bratem. Umarł kiedy byłem w 5 klasie. Popełnił samobójstwo w młodym wieku. Pamiętasz tego chłopaka na zdjęciu o którego pytałaś? - zapytał Justin.
Skinęłam głową w odpowiedzi. Czyli ten chłopak na zdjęciu był jego bratem? Justin miał starszego brata?
- To Jaxon - powiedział wskazując na zdjęcie o które pytałam podczas mojego ostatniego pobytu tutaj. - Jaxon był zastraszany, bo był kujonem. Nie miał wielu przyjaciół, nie miał umięśnionego ciała, które lubią dziewczyny. Nie wiedział nic o sporcie, ale był sprytny i bardzo inteligentny. Tak właściwie był przeciwieństwem mnie - zatrzymał się i usiadł. - W każdym razie gdy gówniarze z 8 klasy zaczęły mi dokuczać i nękać zrobiłem ruch, postanowiłem że nie będę ich celem, nie chciałem skończyć tak jak Jaxon. Więc moim celem byłaś ty - przyznał się.
Szczerze mówiąc byłam zraniona i czułam coś w sobie, czułam się jakbym miała zaraz zwymiotować. Nie chciałam słyszeć reszty, ale czekałam na to i oto jestem w domu Justina słuchając co miał mi do powiedzenia.
- To był idealny moment. Miałaś swój aparat oraz okulary i wtedy znalazłem powód do wyśmiewania ciebie. Ale połowa z tych rzeczy, które powiedziałem nie były prawdą, bo wyglądałaś uroczo z aparatem. Byłem młody, zły i wściekły na ciebie, bo byłaś powodem przez które zaczęło się moje dokuczacie. Więc postanowiłem to zmienić i moim celem stałaś się ty. Wyśmiewałem się z twojego aparatu i wkrótce dołączyli się wszyscy. Zapomnieli o mnie i skupili się na tobie. Na początku czułem, że odniosłem sukces, ponieważ moja zemsta wypaliła. Ale nawet kiedy chciałem przestać byłem częścią starszej grupy. Byłem 7-klasistą który kolegował się z 8-klasistami. Jeśli nie zrobiłem tego czego oni chcieli nękali mnie tak samo jak ciebie. A kiedy opuścili szkołę w zeszłym roku, stałem się przywódcą. Więc rządziłem szkołą. Ale dlatego, że upuścili szkołę pomyślałem, że nigdy się o tym nie dowiedzą i zacząłem być miły dla ciebie. Więc warto było starać się być twoim przyjacielem - trudno było mi oddychać słysząc jak mówił prawdę. Prawdę, którą ukrywał przez ostatnie cztery lata.
Oniemiałam, nie wiedziałam, że taki był jego powód. To był powód. To wszystko zaczęło się przeze mnie, bo musiałam mieć 'duże usta' i powiedzieć wszystko Emily. Więc teraz wiem dlaczego on tak bardzo nie lubił mnie w 7 klasie, przeze mnie Justin był zastraszany? Więc dlatego zaczął mnie zastraszać? Oczywiście okazało się, że było to nieco niedojrzałe, ale nie winię go, byliśmy młodzi.
- Więc to wyjaśnia, dlaczego byłeś taki dla mnie prawda? Wszystko przeze mnie - powiedziałam cicho, wlepiając wzrok w palce spoczywające na kolanach.
- Hej, nie mów tak. Jeśli to nie byłabyś ty prawdopodobnie nigdy nie nauczyłbym się sprzeciwiać. Zapewne pomiataliby mną tak jak moim bratem. Ale nie dziwię się bo jestem jedynym winnym tutaj. Ja...
- Nie, nie jesteś. Zaczęłam to, nie powinnam niczego mówić. Ale doceniam to, że otworzyłeś się przede mną. Szczerze ci dziękuję, że w końcu powiedziałeś mi prawdę. Bardzo mi przykro, powinnam wiedzieć jak bardzo chłopcy dbają o swoją reputację - zaśmiałam się niezręcznie unikając kontaktu wzrokowego.
- Bardzo mi przykro, czuję się winny za robienie ci tego. Naprawdę jest mi tak samo przykro jak tobie. Możemy zacząć od nowa? To nasz ostatni rok w Stratford high.
- Też mi przykro. Oczywiście - uśmiechnęłam się, patrząc na niego, ale natychmiast przerwałam kontakt wzrokowy. Czułam się nieswojo wiedząc, że zaczęłam to wszystko. Czuł dokładnie ten sam ból jaki ja czułam, ale on musiał mieć gorzej, ponieważ jego brat umarł. Trener miał rację, Justin ma swoją dobrą stronę. Nie zawsze był pewnym siebie facetem, a ja naprawdę zaczynam widzieć jego dobre strony.
- Posłuchaj - powiedział Justin. - Hej, posłuchaj mnie - powiedział uspokajająco, wziął moją rękę zamykając ją w swoje ręce. - Przeszłość jest przeszłością i wiem, że zraziłem cię przez kilka kłamstw, ale zrobię to dla ciebie. Tylko jeśli mi pozwolisz - posłał mi uroczy uśmiech, jego oczy były wpatrzone w moje.
- O-okej - zacięłam.
- Wiem, że prawdopodobnie nadal czujesz niechęć do mnie, ale całkowicie to rozumiem, nie winię cię za uczucia, ale...
- Nie Justin. Zaczynamy wszystko od nowa, pamiętasz? Zapomnijmy o tym. Wybaczam ci i mam na myśli to czy ty mi wybaczysz? - zapytałam.
- Oczywiście - przyciągnął moją dłoń do ust i pocałował wystające kostki na niej.
- Ale ty byłeś graczem i puszczałeś się na prawo i lewo. Jak to się stało? - zapytała. Wypuścił powietrze, wiedziałam, że nie czuje się dobrze mówiąc o tym.
- Cóż, to był wpływ starszych chłopaków na mnie. Kazali mi myśleć, że dziewczyny są tylko zabawkami i są tylko dobre do pieprzenia. Byłem młody, więc mnie przekonali. Ale ty nie jesteś jak te dziewczyny które znam. Nie rzucasz się na mnie i masz klasę - powiedział. - Hej, wiesz, że jesteś piękna, prawda?
Nie mogłam nic zrobić, zarumieniłam się słysząc jego komplementy. Przygryzłam nieco moja dolną wargę starając się powstrzymać nerwowy śmiech. - I wiesz, że jesteś seksowna?
- Dziękuję - zaśmiałam się, a jego usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, miał piękne białe zęby. Nie miał wad. - Zmieniasz się - uśmiechnęłam się. - Idziesz w dobrym kierunku.
- Boże, jesteś cholernie piękna, wiesz? - pochylił się, nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Ponownie się zarumieniłam i odsunęłam się śmiejąc.
- Powinniśmy uczyć się tekstu - powiedziałam trzymając scenariusz między nami.
- Nadal boli mnie głowa. Możemy poćwiczyć w poniedziałek po szkole? - zapytał.
- Okej, co będziemy robić?
- Jesteś bardzo słodką dziewczyną i pomożesz mi posprzątać dom, prawda? - powiedział, bezczelnie się uśmiechając.
- Dobrze - wywróciłam figlarnie oczami. Jego telefon zadzwonił, wyciągnął go z kieszeni wpisując coś jedną ręką, ponieważ drugą wciąż trzymał moją. Nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na nasze splecione dłonie. Moje serce biło bardzo szybko, czułam się jakbym była na szczycie świata. Nic nie mogło zepsuć mi humoru.

* to tabletki na ból głowy