CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Justin Bieber
Justin Bieber
Rozejrzałem się dookoła i wszyscy wydawali się dobrze bawić. A komu by się nie podobało? Jestem jedyną osobą, która mieszka sama, czyli nie mam żadnych ograniczeń. Nie muszę się martwić o rodziców, żadnych zasad. Plus, dziewczyny w seksownych strojach, głośna muzyka i drinki to idealne połączenie.
Podszedłem do baru i usiadłem. Wziąłem butelkę wódki i nalałem ananasowej cieczy do kubeczka. Wypiłem cały i nalałem jeszcze jeden.
Podszedłem do baru i usiadłem. Wziąłem butelkę wódki i nalałem ananasowej cieczy do kubeczka. Wypiłem cały i nalałem jeszcze jeden.
- Hej, ty jesteś Justin, prawda? - usłyszałem za sobą cichy głos i poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odłożyłem kubeczek i odwróciłem się do seksownej, niskiej blondynki stojącej naprzeciwko mnie.
- Taa, witam na imprezie - puściłem jej oczko.
Przygryzła dolną wargę i zakręciła kosmyk włosów na palcu.
- Zagrajmy w prawda czy wyzwanie - pieściła moje ramię. - Ty pierwszy. Prawda czy wyzwanie? - zapytała.
Nie byłem pewien tego co robię, ale brnąłem w to dalej.
- Wyzwanie - wyszeptałem jej do ucha. Uśmiechnąłem się a ona posłała mi zalotny uśmieszek.
- Wyzywam cię abyś zatańczył ze mną, a potem się zabawię - zbliżyła się do mnie o krok.
- Oczywiście ze mną, kochanie - powiedziałem idąc z nią do salonu. Wszyscy tańczyli i podskakiwali. Szła przede mną więc złapałem ją za biodra, a ona zaczęła nimi kołysać na poziomie mojego krocza. Zniżyła się i ocierała się o moje krocze.
W tej samej chwili, kiedy miałem powoli rozpiąć jej zamek od szortów, ktoś złapał mnie za ramiona i pociągnął do tyłu.
- Co jest kurwa? - zakląłem odwracając się i ujrzałem Chaza. - Ty pierdolony idioto, byłem zajęty
- Zamknij się do cholery - powiedział wyraźnie poirytowany. - Słuchaj. Widziałem Delilah, stała sama w deszczu przy bibliotece publicznej po drugiej stronie ulicy
- Co? Jest 1 w nocy. Dlaczego nie odwiozłeś jej do domu? - zapytałem.
- Zaproponowałem jej to, ale nie zgodziła się. Naprawdę próbowałem, ale cały czas powtarzała, że jej ojciec jest już w drodze - wzruszył ramionami.
Przejechałem palcami po włosach, wyminąłem go i przepychałem się między innymi.
- Uważaj na dom. Wrócę - rzekłem to Ryana, który stał tuż przy drzwiach. Skinął głową na co wziąłem kluczyki od samochodu i pobiegłem do niego. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Wyjechałem z podjazdu i jechałem w kierunku biblioteki.
Padało coraz bardziej, a uderzenia piorunów nie dawały o sobie zapomnieć. Spojrzałem na czas i była 1:13. Przejechałem na czerwonym świetle i wyprzedziłem wszystkie samochody. Kilka osób zatrąbiło na mnie i przeklinało. Deszcz zaczął padać mocniej, głośno uderzał o maskę samochodu co cholernie mnie wkurwiało więc włączyłem radio.
Skręciłem w lewo i pojechałem prosto. Nie minęło dużo czasu i byłem na parkingu biblioteki. Wyskoczyłem z samochodu rozglądając się za nią, ale nigdzie jej nie widziałem.
- Delilah? - krzyknąłem i pobiegłem przed siebie. Siedziała na ławce z książką w ręce.
- Delilah? - powiedziałem na co uniosła głowę. Po chwili ją spuściła i otarła oczy. Czy ona płakała?
- Co ty tu robisz? Do kurwy nędzy, jest 1 w nocy. Jak się tu dostałaś? - zapytałem podchodząc bliżej.
- Przyszłam - powiedziała cicho, zamknęła książkę i spojrzała na mnie.
- Chodź, zawiozę cię do domu. Jesteś przemoczona - podałem jej rękę, ale nie złapała jej.
- Nie chcę wracać do domu. Chcę tu zostać - odwróciła ode mnie wzrok.
- W porządku, po prostu chodź do samochodu. Będziesz mogła tam siedzieć tak długo, aż będziesz chciała wrócić do domu. A teraz, chodźmy - złapałem ją za ramię, ale znowu nie wstała.
- Ja pierdole, nie bądź tak kurewsko uparta Delilah. Będziesz kurwa chora. Po prostu chodź ze mną - podniosłem głoś co najprawdopodobniej ją przestraszyło, bo siedziała tam nie ruszając się i patrzyła na mnie nie mrugając.
- Przepraszam, nie chciałem krzyczeć. Po prostu chodź - powiedziałem tym razem łagodnym głosem. Zamknęła oczy na kilka sekund i skinęła głową.
Wziąłem ją za rękę i prowadziłem przez parking. Krzyknęła kiedy prawie się poślizgnęła. Zaśmiałem się z jej reakcji, ponieważ wiedziałem, że nie upadnie, nie pozwolił bym na to. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i zamknąłem je jak wsiadła. Pobiegłem na drugą stronę i gwałtownie otworzyłem drzwi wsiadając do środka.
Odwróciłem się w stronę tylnego siedzenia i chwyciłem koszulkę oraz ręcznik, które nosiłem na treningi. Podałem jej ręcznik aby wytarła się, a koszulką wytarłem swoją twarz i ramiona.
- Chcesz powiedzieć mi dlaczego byłaś w bibliotece o 1 w nocy? Czy muszę cię do tego zmusić? - zapytałem patrząc kiedy wycierała swoje długie nogi i ramiona ręcznikiem.
- Nie wiem. Lubię być sama - wzruszyła ramionami.
- To powód od którego masz pokój Delilah, a nie od robienia takiego głupstwa jak to. Po pierwsze, jak wydostałaś się z domu?
- Pokłóciłam się z tatą, więc zakradłam się i poszłam do biblioteki około 23. Ale biblioteka jest czynna do północy, a nie chciałam wracać do domu. Więc postanowiłam tu zostać dopóki nie zechcę wrócić do domu - położyła książkę na podłodze, a ręcznik na kolanach.
- Chaz powiedział, że czekałaś na tatę
- Skłamałam - powiedziała cicho.
- Skłamałaś? Delilah Carter? Jesteś pewna, że to ty? - zażartowałem, a ona uderzyła mnie w ramię. - Żartuję
Uśmiechnęła się odchylając do tyłu na skórzanym fotelu i patrzyła przez okno. Zamilknęliśmy, nie odezwałem się słowem, a zamiast tego po prostu na nią patrzyłem. Wyglądała doskonale pod każdym kątem, była taka beztroska, nawet nie wiedziała jak idealnie wygląda. Patrzy tylko na okno, ale wygląda perfekcyjnie.
- Hej, um, powinniśmy jechać. Tracisz imprezę przeze mnie - posłała mi przepraszające spojrzenie. Pokręciłem głową i przejechałem językiem po moich suchych ustach przed rozmową.
- Nie mów tak. Jest w porządku, nie martw się o to. Chciałem się tylko upewnić, że wszystko z tobą w porządku - powiedziałem.
- Upewnić się, że ze mną wszystko dobrze? Co? - zapytała.
- Powiedziałem, że chciałem upewnić się, że z tobą wszystko w porządku - odpowiedziałem.
- Ale nie lubisz mnie, dlaczego chcesz upewniać się, że ze mną wszystko dobrze, nie rozu...
- Bo cię lubię - wypaliłem. - Jako przyjaciółkę - przeklinałem siebie w myślach. Prawie to powiedziałem, kurwa.
- Żartujesz, prawda? - roześmiała się. - Mówiłeś że nigdy nie polubisz dziewczyny takiej jak ja. Nienawidziłeś mnie przez 4 lata i nagle zaczynasz mnie lubić?
- Nigdy tego nie powiedziałem? - skłamałem
- Nie kłam. Słyszałam waszą rozmowę. Mówiłeś nieco za głośno, jeśli nie zauważyłeś - uniosła na mnie brew. Zmieniła się ze słodkiej, niewinnej dziewczyny na seksowną i poważną w ciągu kilku sekund. Nie mam pojęcia jak.
- W porządku, ale... - urwałem. - Rzeczy się zmieniają, kochanie - uśmiechnąłem się do niej. Zmarszczyła słodko brwi i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
- Po prostu ty zmieniłaś swój wygląd, a ja mogę ci udowodnić, że też mogę się zmienić, w dobrym znaczeniu tego słowa - powiedziałem pewnie na co skinęła głową i zmrużyła oczy. Była podejrzana. Ale tym razem niczego nie kombinowałem, przysięgam.
- Ah tak? W takim powiedz mi historię dlaczego nienawidziłeś mnie przez 4 lata - powiedziała wyzywając mnie. Nie myśli, że mogę to zrobić. Udowodnię jej.
- Jutro, kiedy przyjdziesz. Możemy porozmawiać przez chwilę - uśmiechnąłem się do niej pokazując jej, że wiem, że to było jej wyzwanie.
- Dobrze, umowa stoi - poprawiła swoją spódnicę. - A teraz, proszę zabierz mnie do domu
- Jak sobie życzysz, księżniczko
----
- Blake - zawołałam kiedy schodziłam po schodach. Czekał na mnie na dole schodów. Przytuliłam go.
- Bądź dobry podczas treningu, okej? Kocham cię - uśmiechnąłem się i pocałowałam go w czoło. - Wrócę za kilka godzin - skinął głową.
- Ja też cię kocham - wymamrotał i wrócił do gry.
- Tato - powiedziałam szukając go.
- Jestem w biurze - odpowiedział. Poszłam do pomieszczenia i otworzyłam drzwi od jego biura.
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Idę do Emily - skłamałam, bo nie zaakceptowałby tego, że idę do Justina, biorąc pod uwagę, że go nie lubi.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową. Mimo, że wciąż byliśmy pokłóceni, musiałam go poinformować, ze wychodzę. Nie umiałam być zła na tatę bo kocham go bardzo mocno. Ale w przeciwieństwie do mnie, on umie. I nadal jest na mnie wściekły.
---
Przyjechałam do Justina kilka minut później. Zapukałam do drzwi, ale nikt nie zareagował. Odczekałam kolejne sekundy wcześniej naciskając dzwonek. Zadzwoniłam kilka razy i czekałam jakoś 2 minuty. W końcu drzwi otworzyły się, stanął w nich Justin przymrużając oczy. Przeczesał włosy palcami, które starczały we wszystkich kierunkach. Miał na sobie białą koszulkę, zauważyłam biały pasek od czerwonych bokserek i szare spodnie luźno zwisające z bioder.
- Oh, hej - wychrypiał pokazując gestem abym weszła. Wchodząc zauważyłam że jego dom został całkowicie zdemolowany. Czerwone kubki były wszędzie, rozbite kawałki szła leżały na podłodze co było niebezpieczne, jedzenie walało się po całym domu oraz ubrania były porozrzucane po podłodze.
- Wow. Twój dom wygląda okropnie - powiedziałam patrząc jak wyglądał jego dom. Justin jęknął potykając się o kilka rzeczy lądując twarzą na kanapie.
- Boli mnie głowa - narzekał pocierając palcami skronie. - Muszę to wszystko posprzątać i to gówno jest tak cholernie denerwujące. Gdzie do cholery jest pieprzona pokojówka, której tak bardzo teraz potrzebuje. Kurwa! - zaklął chowając twarz w poduszkę.
- Hej, spokojnie - usiadłam obok niego na kanapie i położyłam dłoń na jego plecach pocierając nią aby go uspokoić.
- Dam ci coś na ból głowy. Zaraz wracam - wstałam z kanapy i weszłam do ogromnej kuchni. Wszystko było porozwalane, trudno było tam znaleźć jakiekolwiek tabletki.
- Gdzie są tabletki? - zapytałam.
- Nad lodówką - odpowiedział. Podeszłam do ogromnej lodówki i używając stołka otworzyłam szafkę, wzięłam jedną tabletkę advil*. Chwyciłam szklankę i napełniłam ją zimną wodą. Wróciłam do pokoju i usiadłam obok niego.
- Masz - powiedziałam trzymając tabletkę i szklankę wody. Usiadł i wziął tabletkę popijając wodą. Podał mi szklankę, a ja położyłam ją na stole.
- Naprawdę nie powinieneś mieszkać sam. Chodzi mi o to, kto zajmuje się tobą gdy jesteś chory? - zapytałam.
- Nikt. To samo przechodzi, nie wiem - przerzucił się tak że jego ciało było skierowane w stronę sufitu, założył ręce za głowę.
- Kurwa to tak bardzo boli - syknął.
- Powinieneś odpocząć. Przyjdę innym razem - wstałam i po chwili z powrotem usiadłam przy "pomocy" Justina.
- Zostań. Musimy porozmawiać, pamiętasz? - powiedział unosząc brwi.
- Tak wiem, ale nie sądzę że to najlepszy moment na rozmowę. To znaczy, nie jesteś w dobrym stanie aby rozmawiać. Lepiej się prześpij. Zawsze mogę przyjść innym razem - patrzyłam na niego.
- Nie, jest w porządku. Po prostu zostań. Naprawdę musimy porozmawiać - w końcu poddałam się i skinęłam głową.
- Od czego zaczniemy? - zapytał.
- Więc, chcę wiedzieć dlaczego mnie tak bardzo nienawidziłeś.
- Racja. Ale zanim zacznę, chcę żebyś wiedziała, że przeszłość to przeszłość okej? - upewnił się, że rozumiem i odpowiedział. - Okej.
- Więc wszystko zaczęło się w 7 klasie. Byliśmy na imprezie halloweenowej. Nie jestem pewien czy to pamiętasz, prawdopodobnie nie. Czekaliśmy na rodziców i czekając graliśmy w grę - zaczął na co ja skinęłam głową.
- Oh tak, pamiętam - powiedziałam.
- Ty pierwsza przyznałaś, że lubisz Jake'a Millers'a. Faceta który pozbył się ciebie i rzucił w 9 klasie, znanego również z dłubania w nosie - zaśmiał się. - Potem przyznałem się i powiedziałem, że nigdy się nie całowałem, a ty powiedziałaś to samo. Więc pochyliłem się, ale ty mnie odrzuciłaś. Nie byłem wściekły dlatego, że mnie odrzuciłaś. Byłem wściekły bo powiedziałaś to Emily, a Emily powiedziała to innym ludziom. Wkrótce wiedziała o tym cała szkoły. Chłopcy z 8 klasy zaczęli mi dokuczać. Wyzywali mnie od pedałów i innych. Bałem się, byłem coraz bardziej zastraszany, nie chciałem żeby stało się ze mną to samo co z Jaxonem.
- Z kim? - zapytałam.
- Jaxon był moim starszym bratem. Umarł kiedy byłem w 5 klasie. Popełnił samobójstwo w młodym wieku. Pamiętasz tego chłopaka na zdjęciu o którego pytałaś? - zapytał Justin.
Skinęłam głową w odpowiedzi. Czyli ten chłopak na zdjęciu był jego bratem? Justin miał starszego brata?
- To Jaxon - powiedział wskazując na zdjęcie o które pytałam podczas mojego ostatniego pobytu tutaj. - Jaxon był zastraszany, bo był kujonem. Nie miał wielu przyjaciół, nie miał umięśnionego ciała, które lubią dziewczyny. Nie wiedział nic o sporcie, ale był sprytny i bardzo inteligentny. Tak właściwie był przeciwieństwem mnie - zatrzymał się i usiadł. - W każdym razie gdy gówniarze z 8 klasy zaczęły mi dokuczać i nękać zrobiłem ruch, postanowiłem że nie będę ich celem, nie chciałem skończyć tak jak Jaxon. Więc moim celem byłaś ty - przyznał się.
Szczerze mówiąc byłam zraniona i czułam coś w sobie, czułam się jakbym miała zaraz zwymiotować. Nie chciałam słyszeć reszty, ale czekałam na to i oto jestem w domu Justina słuchając co miał mi do powiedzenia.
- To był idealny moment. Miałaś swój aparat oraz okulary i wtedy znalazłem powód do wyśmiewania ciebie. Ale połowa z tych rzeczy, które powiedziałem nie były prawdą, bo wyglądałaś uroczo z aparatem. Byłem młody, zły i wściekły na ciebie, bo byłaś powodem przez które zaczęło się moje dokuczacie. Więc postanowiłem to zmienić i moim celem stałaś się ty. Wyśmiewałem się z twojego aparatu i wkrótce dołączyli się wszyscy. Zapomnieli o mnie i skupili się na tobie. Na początku czułem, że odniosłem sukces, ponieważ moja zemsta wypaliła. Ale nawet kiedy chciałem przestać byłem częścią starszej grupy. Byłem 7-klasistą który kolegował się z 8-klasistami. Jeśli nie zrobiłem tego czego oni chcieli nękali mnie tak samo jak ciebie. A kiedy opuścili szkołę w zeszłym roku, stałem się przywódcą. Więc rządziłem szkołą. Ale dlatego, że upuścili szkołę pomyślałem, że nigdy się o tym nie dowiedzą i zacząłem być miły dla ciebie. Więc warto było starać się być twoim przyjacielem - trudno było mi oddychać słysząc jak mówił prawdę. Prawdę, którą ukrywał przez ostatnie cztery lata.
Oniemiałam, nie wiedziałam, że taki był jego powód. To był powód. To wszystko zaczęło się przeze mnie, bo musiałam mieć 'duże usta' i powiedzieć wszystko Emily. Więc teraz wiem dlaczego on tak bardzo nie lubił mnie w 7 klasie, przeze mnie Justin był zastraszany? Więc dlatego zaczął mnie zastraszać? Oczywiście okazało się, że było to nieco niedojrzałe, ale nie winię go, byliśmy młodzi.
- Więc to wyjaśnia, dlaczego byłeś taki dla mnie prawda? Wszystko przeze mnie - powiedziałam cicho, wlepiając wzrok w palce spoczywające na kolanach.
- Hej, nie mów tak. Jeśli to nie byłabyś ty prawdopodobnie nigdy nie nauczyłbym się sprzeciwiać. Zapewne pomiataliby mną tak jak moim bratem. Ale nie dziwię się bo jestem jedynym winnym tutaj. Ja...
- Nie, nie jesteś. Zaczęłam to, nie powinnam niczego mówić. Ale doceniam to, że otworzyłeś się przede mną. Szczerze ci dziękuję, że w końcu powiedziałeś mi prawdę. Bardzo mi przykro, powinnam wiedzieć jak bardzo chłopcy dbają o swoją reputację - zaśmiałam się niezręcznie unikając kontaktu wzrokowego.
- Bardzo mi przykro, czuję się winny za robienie ci tego. Naprawdę jest mi tak samo przykro jak tobie. Możemy zacząć od nowa? To nasz ostatni rok w Stratford high.
- Też mi przykro. Oczywiście - uśmiechnęłam się, patrząc na niego, ale natychmiast przerwałam kontakt wzrokowy. Czułam się nieswojo wiedząc, że zaczęłam to wszystko. Czuł dokładnie ten sam ból jaki ja czułam, ale on musiał mieć gorzej, ponieważ jego brat umarł. Trener miał rację, Justin ma swoją dobrą stronę. Nie zawsze był pewnym siebie facetem, a ja naprawdę zaczynam widzieć jego dobre strony.
- Posłuchaj - powiedział Justin. - Hej, posłuchaj mnie - powiedział uspokajająco, wziął moją rękę zamykając ją w swoje ręce. - Przeszłość jest przeszłością i wiem, że zraziłem cię przez kilka kłamstw, ale zrobię to dla ciebie. Tylko jeśli mi pozwolisz - posłał mi uroczy uśmiech, jego oczy były wpatrzone w moje.
- O-okej - zacięłam.
- Wiem, że prawdopodobnie nadal czujesz niechęć do mnie, ale całkowicie to rozumiem, nie winię cię za uczucia, ale...
- Nie Justin. Zaczynamy wszystko od nowa, pamiętasz? Zapomnijmy o tym. Wybaczam ci i mam na myśli to czy ty mi wybaczysz? - zapytałam.
- Oczywiście - przyciągnął moją dłoń do ust i pocałował wystające kostki na niej.
- Ale ty byłeś graczem i puszczałeś się na prawo i lewo. Jak to się stało? - zapytała. Wypuścił powietrze, wiedziałam, że nie czuje się dobrze mówiąc o tym.
- Cóż, to był wpływ starszych chłopaków na mnie. Kazali mi myśleć, że dziewczyny są tylko zabawkami i są tylko dobre do pieprzenia. Byłem młody, więc mnie przekonali. Ale ty nie jesteś jak te dziewczyny które znam. Nie rzucasz się na mnie i masz klasę - powiedział. - Hej, wiesz, że jesteś piękna, prawda?
Nie mogłam nic zrobić, zarumieniłam się słysząc jego komplementy. Przygryzłam nieco moja dolną wargę starając się powstrzymać nerwowy śmiech. - I wiesz, że jesteś seksowna?
- Dziękuję - zaśmiałam się, a jego usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, miał piękne białe zęby. Nie miał wad. - Zmieniasz się - uśmiechnęłam się. - Idziesz w dobrym kierunku.
- Boże, jesteś cholernie piękna, wiesz? - pochylił się, nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Ponownie się zarumieniłam i odsunęłam się śmiejąc.
- Powinniśmy uczyć się tekstu - powiedziałam trzymając scenariusz między nami.
- Nadal boli mnie głowa. Możemy poćwiczyć w poniedziałek po szkole? - zapytał.
- Okej, co będziemy robić?
- Jesteś bardzo słodką dziewczyną i pomożesz mi posprzątać dom, prawda? - powiedział, bezczelnie się uśmiechając.
- Dobrze - wywróciłam figlarnie oczami. Jego telefon zadzwonił, wyciągnął go z kieszeni wpisując coś jedną ręką, ponieważ drugą wciąż trzymał moją. Nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na nasze splecione dłonie. Moje serce biło bardzo szybko, czułam się jakbym była na szczycie świata. Nic nie mogło zepsuć mi humoru.
* to tabletki na ból głowy
- Żartujesz, prawda? - roześmiała się. - Mówiłeś że nigdy nie polubisz dziewczyny takiej jak ja. Nienawidziłeś mnie przez 4 lata i nagle zaczynasz mnie lubić?
- Nigdy tego nie powiedziałem? - skłamałem
- Nie kłam. Słyszałam waszą rozmowę. Mówiłeś nieco za głośno, jeśli nie zauważyłeś - uniosła na mnie brew. Zmieniła się ze słodkiej, niewinnej dziewczyny na seksowną i poważną w ciągu kilku sekund. Nie mam pojęcia jak.
- W porządku, ale... - urwałem. - Rzeczy się zmieniają, kochanie - uśmiechnąłem się do niej. Zmarszczyła słodko brwi i spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
- Po prostu ty zmieniłaś swój wygląd, a ja mogę ci udowodnić, że też mogę się zmienić, w dobrym znaczeniu tego słowa - powiedziałem pewnie na co skinęła głową i zmrużyła oczy. Była podejrzana. Ale tym razem niczego nie kombinowałem, przysięgam.
- Ah tak? W takim powiedz mi historię dlaczego nienawidziłeś mnie przez 4 lata - powiedziała wyzywając mnie. Nie myśli, że mogę to zrobić. Udowodnię jej.
- Jutro, kiedy przyjdziesz. Możemy porozmawiać przez chwilę - uśmiechnąłem się do niej pokazując jej, że wiem, że to było jej wyzwanie.
- Dobrze, umowa stoi - poprawiła swoją spódnicę. - A teraz, proszę zabierz mnie do domu
- Jak sobie życzysz, księżniczko
----
Delilah Carter
Obudziłam się w dobrym nastroju i z wielkim uśmiechem na twarzy. Rozciągnęłam się i zmrużyłam oczy kiedy spojrzałam na okno. Ostatnia noc była bardzo miła. Imię jego zwierzaka jest dla mnie najsłodsze, motyle w brzuchu nie przestają latać. Czuję do niego to dziwne uczucie i naprawdę chciałam powiedzieć wszystko Emily, ale nie byłam pewna tego co by powiedziała, więc postanowiłam zachować to dla siebie.
Zaczęła się normalna sobota. Spojrzałam na zegar, była już 14:27! Musiałam odespać wczorajszy wieczór zważywszy na to, że poszłam spać około 3. Wstałam z łóżka, włożyłam na stopy kapcie, chwyciłam ręcznik i poszłam wziąć gorący prysznic.
Weszłam pod prysznic pozwalając ciepłej wodzie spływać po moim ciele. Nalałam na włosy szampon o zapachu truskawek masując skórę głowy, a następnie spłukałam go. Potem umyłam całe ciało upewniając się, że było czyste i świeże. Oczywiście, ogoliłam wszystkie miejsca, które powinny być ogolone. Następnie opłukałam ciało ciepłą wodą i zakręciłam kurek. Sięgnęłam po mój różowy ręcznik, wysuszyłam się i owinęłam go wokół biustu.
Wyszłam z łazienki i założyłam bieliznę. Rzuciłam ręcznik na dywan i założyłam biały, krótki top, który wpuściłam do różowej, pasiastej spódnicy. Wysuszyłam włosy i rozczesałam moje naturalne fale. Ułożyłam grzywkę na lewą stronę, a następnie ją podpięłam. Wyjęłam kosmetyczkę z torby, przypudrowałam twarz i nałożyłam szminkę na usta. Włożyłam naszyjnik i inne akcesoria. Potem wyjęłam beżową torbę z szafy i udałam się na dół.
Zauważyłam mojego młodszego brata Blake'a grającego w piłkę nożną w salonie.- Blake - zawołałam kiedy schodziłam po schodach. Czekał na mnie na dole schodów. Przytuliłam go.
- Bądź dobry podczas treningu, okej? Kocham cię - uśmiechnąłem się i pocałowałam go w czoło. - Wrócę za kilka godzin - skinął głową.
- Ja też cię kocham - wymamrotał i wrócił do gry.
- Tato - powiedziałam szukając go.
- Jestem w biurze - odpowiedział. Poszłam do pomieszczenia i otworzyłam drzwi od jego biura.
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Idę do Emily - skłamałam, bo nie zaakceptowałby tego, że idę do Justina, biorąc pod uwagę, że go nie lubi.
- Uważaj na siebie - skinęłam głową. Mimo, że wciąż byliśmy pokłóceni, musiałam go poinformować, ze wychodzę. Nie umiałam być zła na tatę bo kocham go bardzo mocno. Ale w przeciwieństwie do mnie, on umie. I nadal jest na mnie wściekły.
---
Przyjechałam do Justina kilka minut później. Zapukałam do drzwi, ale nikt nie zareagował. Odczekałam kolejne sekundy wcześniej naciskając dzwonek. Zadzwoniłam kilka razy i czekałam jakoś 2 minuty. W końcu drzwi otworzyły się, stanął w nich Justin przymrużając oczy. Przeczesał włosy palcami, które starczały we wszystkich kierunkach. Miał na sobie białą koszulkę, zauważyłam biały pasek od czerwonych bokserek i szare spodnie luźno zwisające z bioder.
- Oh, hej - wychrypiał pokazując gestem abym weszła. Wchodząc zauważyłam że jego dom został całkowicie zdemolowany. Czerwone kubki były wszędzie, rozbite kawałki szła leżały na podłodze co było niebezpieczne, jedzenie walało się po całym domu oraz ubrania były porozrzucane po podłodze.
- Wow. Twój dom wygląda okropnie - powiedziałam patrząc jak wyglądał jego dom. Justin jęknął potykając się o kilka rzeczy lądując twarzą na kanapie.
- Boli mnie głowa - narzekał pocierając palcami skronie. - Muszę to wszystko posprzątać i to gówno jest tak cholernie denerwujące. Gdzie do cholery jest pieprzona pokojówka, której tak bardzo teraz potrzebuje. Kurwa! - zaklął chowając twarz w poduszkę.
- Hej, spokojnie - usiadłam obok niego na kanapie i położyłam dłoń na jego plecach pocierając nią aby go uspokoić.
- Dam ci coś na ból głowy. Zaraz wracam - wstałam z kanapy i weszłam do ogromnej kuchni. Wszystko było porozwalane, trudno było tam znaleźć jakiekolwiek tabletki.
- Gdzie są tabletki? - zapytałam.
- Nad lodówką - odpowiedział. Podeszłam do ogromnej lodówki i używając stołka otworzyłam szafkę, wzięłam jedną tabletkę advil*. Chwyciłam szklankę i napełniłam ją zimną wodą. Wróciłam do pokoju i usiadłam obok niego.
- Masz - powiedziałam trzymając tabletkę i szklankę wody. Usiadł i wziął tabletkę popijając wodą. Podał mi szklankę, a ja położyłam ją na stole.
- Naprawdę nie powinieneś mieszkać sam. Chodzi mi o to, kto zajmuje się tobą gdy jesteś chory? - zapytałam.
- Nikt. To samo przechodzi, nie wiem - przerzucił się tak że jego ciało było skierowane w stronę sufitu, założył ręce za głowę.
- Kurwa to tak bardzo boli - syknął.
- Powinieneś odpocząć. Przyjdę innym razem - wstałam i po chwili z powrotem usiadłam przy "pomocy" Justina.
- Zostań. Musimy porozmawiać, pamiętasz? - powiedział unosząc brwi.
- Tak wiem, ale nie sądzę że to najlepszy moment na rozmowę. To znaczy, nie jesteś w dobrym stanie aby rozmawiać. Lepiej się prześpij. Zawsze mogę przyjść innym razem - patrzyłam na niego.
- Nie, jest w porządku. Po prostu zostań. Naprawdę musimy porozmawiać - w końcu poddałam się i skinęłam głową.
- Od czego zaczniemy? - zapytał.
- Więc, chcę wiedzieć dlaczego mnie tak bardzo nienawidziłeś.
- Racja. Ale zanim zacznę, chcę żebyś wiedziała, że przeszłość to przeszłość okej? - upewnił się, że rozumiem i odpowiedział. - Okej.
- Więc wszystko zaczęło się w 7 klasie. Byliśmy na imprezie halloweenowej. Nie jestem pewien czy to pamiętasz, prawdopodobnie nie. Czekaliśmy na rodziców i czekając graliśmy w grę - zaczął na co ja skinęłam głową.
- Oh tak, pamiętam - powiedziałam.
- Ty pierwsza przyznałaś, że lubisz Jake'a Millers'a. Faceta który pozbył się ciebie i rzucił w 9 klasie, znanego również z dłubania w nosie - zaśmiał się. - Potem przyznałem się i powiedziałem, że nigdy się nie całowałem, a ty powiedziałaś to samo. Więc pochyliłem się, ale ty mnie odrzuciłaś. Nie byłem wściekły dlatego, że mnie odrzuciłaś. Byłem wściekły bo powiedziałaś to Emily, a Emily powiedziała to innym ludziom. Wkrótce wiedziała o tym cała szkoły. Chłopcy z 8 klasy zaczęli mi dokuczać. Wyzywali mnie od pedałów i innych. Bałem się, byłem coraz bardziej zastraszany, nie chciałem żeby stało się ze mną to samo co z Jaxonem.
- Z kim? - zapytałam.
- Jaxon był moim starszym bratem. Umarł kiedy byłem w 5 klasie. Popełnił samobójstwo w młodym wieku. Pamiętasz tego chłopaka na zdjęciu o którego pytałaś? - zapytał Justin.
Skinęłam głową w odpowiedzi. Czyli ten chłopak na zdjęciu był jego bratem? Justin miał starszego brata?
- To Jaxon - powiedział wskazując na zdjęcie o które pytałam podczas mojego ostatniego pobytu tutaj. - Jaxon był zastraszany, bo był kujonem. Nie miał wielu przyjaciół, nie miał umięśnionego ciała, które lubią dziewczyny. Nie wiedział nic o sporcie, ale był sprytny i bardzo inteligentny. Tak właściwie był przeciwieństwem mnie - zatrzymał się i usiadł. - W każdym razie gdy gówniarze z 8 klasy zaczęły mi dokuczać i nękać zrobiłem ruch, postanowiłem że nie będę ich celem, nie chciałem skończyć tak jak Jaxon. Więc moim celem byłaś ty - przyznał się.
Szczerze mówiąc byłam zraniona i czułam coś w sobie, czułam się jakbym miała zaraz zwymiotować. Nie chciałam słyszeć reszty, ale czekałam na to i oto jestem w domu Justina słuchając co miał mi do powiedzenia.
- To był idealny moment. Miałaś swój aparat oraz okulary i wtedy znalazłem powód do wyśmiewania ciebie. Ale połowa z tych rzeczy, które powiedziałem nie były prawdą, bo wyglądałaś uroczo z aparatem. Byłem młody, zły i wściekły na ciebie, bo byłaś powodem przez które zaczęło się moje dokuczacie. Więc postanowiłem to zmienić i moim celem stałaś się ty. Wyśmiewałem się z twojego aparatu i wkrótce dołączyli się wszyscy. Zapomnieli o mnie i skupili się na tobie. Na początku czułem, że odniosłem sukces, ponieważ moja zemsta wypaliła. Ale nawet kiedy chciałem przestać byłem częścią starszej grupy. Byłem 7-klasistą który kolegował się z 8-klasistami. Jeśli nie zrobiłem tego czego oni chcieli nękali mnie tak samo jak ciebie. A kiedy opuścili szkołę w zeszłym roku, stałem się przywódcą. Więc rządziłem szkołą. Ale dlatego, że upuścili szkołę pomyślałem, że nigdy się o tym nie dowiedzą i zacząłem być miły dla ciebie. Więc warto było starać się być twoim przyjacielem - trudno było mi oddychać słysząc jak mówił prawdę. Prawdę, którą ukrywał przez ostatnie cztery lata.
Oniemiałam, nie wiedziałam, że taki był jego powód. To był powód. To wszystko zaczęło się przeze mnie, bo musiałam mieć 'duże usta' i powiedzieć wszystko Emily. Więc teraz wiem dlaczego on tak bardzo nie lubił mnie w 7 klasie, przeze mnie Justin był zastraszany? Więc dlatego zaczął mnie zastraszać? Oczywiście okazało się, że było to nieco niedojrzałe, ale nie winię go, byliśmy młodzi.
- Więc to wyjaśnia, dlaczego byłeś taki dla mnie prawda? Wszystko przeze mnie - powiedziałam cicho, wlepiając wzrok w palce spoczywające na kolanach.
- Hej, nie mów tak. Jeśli to nie byłabyś ty prawdopodobnie nigdy nie nauczyłbym się sprzeciwiać. Zapewne pomiataliby mną tak jak moim bratem. Ale nie dziwię się bo jestem jedynym winnym tutaj. Ja...
- Nie, nie jesteś. Zaczęłam to, nie powinnam niczego mówić. Ale doceniam to, że otworzyłeś się przede mną. Szczerze ci dziękuję, że w końcu powiedziałeś mi prawdę. Bardzo mi przykro, powinnam wiedzieć jak bardzo chłopcy dbają o swoją reputację - zaśmiałam się niezręcznie unikając kontaktu wzrokowego.
- Bardzo mi przykro, czuję się winny za robienie ci tego. Naprawdę jest mi tak samo przykro jak tobie. Możemy zacząć od nowa? To nasz ostatni rok w Stratford high.
- Też mi przykro. Oczywiście - uśmiechnęłam się, patrząc na niego, ale natychmiast przerwałam kontakt wzrokowy. Czułam się nieswojo wiedząc, że zaczęłam to wszystko. Czuł dokładnie ten sam ból jaki ja czułam, ale on musiał mieć gorzej, ponieważ jego brat umarł. Trener miał rację, Justin ma swoją dobrą stronę. Nie zawsze był pewnym siebie facetem, a ja naprawdę zaczynam widzieć jego dobre strony.
- Posłuchaj - powiedział Justin. - Hej, posłuchaj mnie - powiedział uspokajająco, wziął moją rękę zamykając ją w swoje ręce. - Przeszłość jest przeszłością i wiem, że zraziłem cię przez kilka kłamstw, ale zrobię to dla ciebie. Tylko jeśli mi pozwolisz - posłał mi uroczy uśmiech, jego oczy były wpatrzone w moje.
- O-okej - zacięłam.
- Wiem, że prawdopodobnie nadal czujesz niechęć do mnie, ale całkowicie to rozumiem, nie winię cię za uczucia, ale...
- Nie Justin. Zaczynamy wszystko od nowa, pamiętasz? Zapomnijmy o tym. Wybaczam ci i mam na myśli to czy ty mi wybaczysz? - zapytałam.
- Oczywiście - przyciągnął moją dłoń do ust i pocałował wystające kostki na niej.
- Ale ty byłeś graczem i puszczałeś się na prawo i lewo. Jak to się stało? - zapytała. Wypuścił powietrze, wiedziałam, że nie czuje się dobrze mówiąc o tym.
- Cóż, to był wpływ starszych chłopaków na mnie. Kazali mi myśleć, że dziewczyny są tylko zabawkami i są tylko dobre do pieprzenia. Byłem młody, więc mnie przekonali. Ale ty nie jesteś jak te dziewczyny które znam. Nie rzucasz się na mnie i masz klasę - powiedział. - Hej, wiesz, że jesteś piękna, prawda?
Nie mogłam nic zrobić, zarumieniłam się słysząc jego komplementy. Przygryzłam nieco moja dolną wargę starając się powstrzymać nerwowy śmiech. - I wiesz, że jesteś seksowna?
- Dziękuję - zaśmiałam się, a jego usta wygięły się w ogromnym uśmiechu, miał piękne białe zęby. Nie miał wad. - Zmieniasz się - uśmiechnęłam się. - Idziesz w dobrym kierunku.
- Boże, jesteś cholernie piękna, wiesz? - pochylił się, nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Ponownie się zarumieniłam i odsunęłam się śmiejąc.
- Powinniśmy uczyć się tekstu - powiedziałam trzymając scenariusz między nami.
- Nadal boli mnie głowa. Możemy poćwiczyć w poniedziałek po szkole? - zapytał.
- Okej, co będziemy robić?
- Jesteś bardzo słodką dziewczyną i pomożesz mi posprzątać dom, prawda? - powiedział, bezczelnie się uśmiechając.
- Dobrze - wywróciłam figlarnie oczami. Jego telefon zadzwonił, wyciągnął go z kieszeni wpisując coś jedną ręką, ponieważ drugą wciąż trzymał moją. Nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na nasze splecione dłonie. Moje serce biło bardzo szybko, czułam się jakbym była na szczycie świata. Nic nie mogło zepsuć mi humoru.
* to tabletki na ból głowy
Trener wyrocznia!!
OdpowiedzUsuńJaki ten Jus jest słodki! AWWWWWWW..... <3
oni są tacy slodcy <3 Jelilah <3 Awww *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie anythingcouldhappen-ff.blogspot.com
to jest tak cholernie świetne, jezu
OdpowiedzUsuńjacy oni są słodcy w tym rozdziale sdbcjdhjkdkd
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze bedzie juz tak zawsze
oooo Matko! więcej takich rozdziałów poproszę!
OdpowiedzUsuńi śliczny nowy wygląd! <33
Cudowne ;)
OdpowiedzUsuńJaki świetny, jeju!
OdpowiedzUsuńcudowne,jejku!!
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział! kiedy kolejny:)?
OdpowiedzUsuńBoże, jak po nią pojechał ♥
OdpowiedzUsuńJak jej powiedział, że jest piękna *-*
BOŻE CAŁY ROZDZIAŁ !!!!
GENIALNY
@AyeeJusteen
Awww, cudowny rozdział, a Justin jest naprawdę słodki prawiac jej takie komplementy, a ona kochana, ze mu pomoże haha. Chce więcej :)
OdpowiedzUsuń@princezzhoran
świetny ciesze się że justin jej wreszcie powiedizął
OdpowiedzUsuńNwm czemu ale płakać mi sie chciało jak to czytałam uwielbiam tego bloga i nie moge sie doczekać sie następnego piątki.. <33
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w jeden dzień całe tłumaczenie i nie moge doczekać sie aż dodacie kolejny rozdział *.*
OdpowiedzUsuń@dariam01 ♥
Świetny
OdpowiedzUsuń