piątek, 25 kwietnia 2014

XV. Who would’ve have ever thought that a jock like me would ever fall for the school’s sweetheart

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Delilah Carter

Usiadłam sama na trybunach odrabiając lekcje i również czekając aż Justin skończy swój ostatni trening z trenerem Morrisem. Rzekomo nie miał treningu, ponieważ mecz zaczyna się za godzinę, ale Justin nalegał. Ostatnio pracował bardzo ciężko nie wspominając już, że był bardzo słodki.
Wczoraj podwiózł mnie do domu, a dzisiejszego ranka przyjechał po mnie abyśmy pojechali razem do szkoły. Zgadłeś, dużo ludzi patrzyło, jak zwykle i nie zwracałam na to  za zbytnio uwagi, nie byłam zaskoczona. On jest Justinem Bieberem, nie wspominając, że najpopularniejszym chłopakiem w Stratford znanym jako najlepszym sportowcem w mieście także dlatego, że jego rodzice są obrzydliwie bogaci.
Justin przebiegł z jednej strony boiska na drugą. Ćwiczył wyrzucanie piłki, jeśli mógł to robił też wtedy kilka pompek a potem znowu biegał. Trener Morris rzucał piłkę, Justin ją łapał i wyrzucał z powrotem. Nie rozumiem dlaczego był tak bardzo zestresowany. Był niesamowitym gracem i robił to naprawdę dobrze.
Kilka minut później Justin zaklaskał wraz z trenerem, a potem zaczął biec w górę trybun. Był zdyszany, kiedy usiadł obok mnie oceirając czoło białym ręcznikiem.
- Praca domowa? Poważnie? - zaśmiał się gdy spojrzał na moją książkę od matematyki na kolanach.
- A jest równe 9 podniesione do potęgi trzeciej i B jest równe 70xy nad ujemnym 121 - odwróciłam głowę i spojrzałam na niego zaszokowana. Miał rację, chyba ktoś słuchał na lekcji.  Siedział tam z zarozumiałym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie sądziłaś, że mogę to rozwiązać, Carter? - uniósł brwi na co przewróciłam figlarnie oczami skupiając się ponownie na moich lekcjach. Podniósł torbę z fast foodami, trzymał ją w dłoniach patrząc na nią przez chwilę.
- Kochanie, mam tekst na podryw - oparł rękę na moim udzie.
- Mhmm - zanuciłam pisząc rozwiązanie równania matematycznego
- Poważnie, mam tekst na podryw - powiedział. Nie odpowiedziałam nic w zamian, ponieważ starałam się rozwiązać ostatnie równanie.
- Deliiiilaaaaaahhh
- Kochanie, poważnie jest naprawdę dobry, obiecuję - szturchnął mnie w ramię. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam książkę skupiając całą uwagę na nim.
- Co to jest, Justin? - uśmiech wkradł się na moje usta.
- Czy mogę dostać twój numer? - zapytał - Powiedz po co, powiedz po co! - powiedział podekscytowany.
- Po co? - zaśmiałam się. On był taki słodki a zarazem gorący. Nie wiem jak on to robi.
- Ponieważ chciałbym porozmawiać/Taki (w oryginale 'Taki' czyli odniesienie do czipsów Takis) - wskazał na logo umieszczone na paczce chipsów. - Z tobą przez telefon - skończył zdanie, a ja po prostu patrzyłam na niego i zamrugałam kilka razy.
- Załapałaś, rozmawiać z tobą przez telefon? Ale tak jak ja zamieniłaś to na Taki bo właśnie tak są nazywane te chipsy. Rozumiesz? Porozmawiać/Taki z tobą przez telefon? - wyjaśnił gestykulując, miał szalenie uroczy uśmiech na twarzy.
- Mam być pod wrażeniem czy jak?
- Oh, daj spokój, to było dobre. Po prostu o tym pomyślałem. Wiesz, że chcesz się pośmiać - szturchnął moje ramię kilka razy na co zaśmiałam się.
- W porządku Justin, to było dobre. Jesteś zadowolony? - potrząsnął głową i pochylił się napierając na moje usta a następnie odsunął się.
- Teraz jestem - uśmiechnął się i puścił mi zalotne oczko. - Chodźmy, odwiozę cię do domu. Muszę zacząć się szykować na wielki mecz. Potem możesz przyjść tutaj z Emily to się spotkamy. Zarezerwuję pierwszy rząd dla was - uśmiechnął się do mnie trzymając wyciągniętą rękę, która chwyciłam i wstałam z krzesełka.
Justin wziął mój plecak i zarzucił go na ramię, moje książki trzymał w jednej ręcę, a druga ręka trzymała moją. Schodziliśmy razem z trybun do czasu aż trener Morris nas zatrzymał. Zakomunikował nam, że mamy do niego podejść.
- Zaledwie miesiąc temu nienawidziliście siebie, a teraz widzę was razem - poruszył brwiami, a Justin się zaśmiał. - Kolejny raz, a nie mówiłem - wskazał palcem na mnie. Pamiętam jak po raz pierwszy mi to powiedział.
- Oh, jeszcze jedno - powiedział powodując zarówno że ja i Justin zawróciliśmy. - Carter i Bieber, chcecie mi coś powiedzieć? - Justin i ja spojrzeliśmy na siebie z zakłopotaniem, a potem na trenera. - Nie? No cóż w takim razie mam wam coś do powiedzenia - urwał. - A nie mówiłem - roześmiał się i odszedł. Wiedziałam o co mu chodziło. Wtedy kiedy byłam z Justinem na treningu.
- Dobrze trenerze, rozumiemy. Zaraz wracam, tylko najpierw odwiozę ją do domu - trener pokiwał głową i uśmiechnął się do niego, a ja pomachałam na pożegnanie. Razem z Justinem opuściliśmy boisku i udaliśmy się na parking.
- Wiesz, on będzie nam wypominać, że miał rację i nie przestanie tego robić - Justin zachichotał.
- Oh, uwierz mi, wiem - Justin puścił moją rękę, objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie kiedy szliśmy w kierunku jego samochodu.

---

Obecnie siedziałam na łóżku razem z Emily, malowałyśmy paznokcie a potem wybierałyśmy stroje na mecz. Nie miałyśmy w ogóle czasu dla siebie odkąd zbliżyła się z Ryanem, a ja z Justinem. Czuję się bardzo dobrze ponownie spędzając z nią czas, nawet jeśli to krótki czas, bo wiem że wieczorem będę z Justinem.
Zauważyłam jak mój telefon zawibrował na stoliku, na wyświetlaczu pojawiło się imię i zdjęcie Justina. Odebrałam telefon i przytrzymałam go przy uchu.
- Halo?
- Cześć kochanie, wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest, nie martw się o mnie, masz martwić się meczem
- Mam nadzieję, że nie jesteś sama w domu. Pamiętaj, mówiłem ci że zadzwonię...
- Jest ze mną Emily, więc nie jestem sama, nic złego mi się nie stało i nikt mnie nie zgwałcił. Wiem, powiedziałeś mi to miliard razy w samochodzie
Słyszałam jak miękki chichot opuścił jego usta, mogłam sobie wyobrazić jego siedzącego i uśmiechającego się podczas rozmowy ze mną.
- Tylko chciałem się upewnić, że nic ci nie jest
- Naprawdę nic mi nie jest
- Dobrze, zobaczymy się później, szykuję się. Proszę, uważaj podczas jazdy, bez obrazy, jesteś naprawdę najlepszym kierowcą - udałam oburzenie i położyłam rękę na moim sercu.
- Wybacz, nie jestem aż takim złym kierowcą. Tylko dlatego, że jesteś lepszy ode mnie to nie czyni mnie złym kierowcą
- Tak, to prawda. A teraz muszę iść, weź samochód Emily to będę mógł cię później odwieźć do domu i proszę, tak jak powiedziałem bądź ostrożna podczas jazdy. Czekaj, zastanowiłem się i cofam to. Ty nie będziesz prowadzić tylko Emily. Teraz naprawdę muszę iść, zobaczymy się później, kochanie
Uśmiechałam się i prawdopodobnie wyglądałam jak idiotka. Emily poruszyła brwiami na co wywróciłam oczami i ukryłam twarz w dłoniach.
- Ok, rozumiem, do zobaczenia później, cześć - zakończyłam połączenie i schowałam twarz w poduszkach.
- On jest taki słodki - wymamrotałam w poduszkę sprawiając, że Emily zaczęła się śmiać. Podniosłam głowę, a Emily pękała ze śmiechu kiedy malowała paznokcie.
- Boże, jesteś czerwona jak pomidor. Wow, Justin robi takie małe rzeczy. Naprawdę zadziwia mnie sposób w jaki on na ciebie działa - pokręciła głową z uśmiechem na twarzy.
- Więc, tak dokładnie to co on zrobił, że mu przebaczyłaś? - uniosła brew i skrzyżowała ramiona.
- Nie zakładaj, że nic nie zrobił, jednak udowodnił mi, że zasługuje na drugą szansę.
- A co sprawia, że myślisz, że Justin ni wybuchnie tym razem? - zapytała. Cóż, miała rację, ale tym razem jest inaczej, wiem, że Justin nie wybuchnie, a jeśli tak się stanie to zapewne będę żałowała całe życie. Ale nie sądzę, mógłby to wszystko teraz zrujnować? Mam nadzieję, że nie.
- Co sprawia, że myślisz, że Ryna jest inny? Oni są przyjaciółmi - zapytałam.
- Cóż, on jest... nie jest taki jak Justin. On jest bardziej... właściwszy niż Justin. Jest dobry w... nie ważne. W każdym razie słuszna uwaga - uśmiechnęłam się i spojrzałam na mój wyświetlacz. Była na nim urocza selfie moja i Justin zrobiona tego popołudnia, zanim poszedł na trening. Dla twojej informacji, Justin był jedynym powodem ustawienia tej tapety, nie ja, ale nie narzekam.
- Więc, co twój kochaś mówił dzwoniąc do ciebie?
- Dużo rzeczy. Po pierwsze upewnił się, że nie jestem sama, po drugie powiedział, że mam być ostrożna podczas jazdy, a następnie zmienił zdanie i powiedział, że ja nie prowadzę tylko ty. Po trzecie powiedział, że jestem złym kierowcą. Po czwarte wmówił mi, że jest lepszym kierowcą. Po piąte powiedział żeby wziąć twój samochód. Po szóste powiedział, że zobaczymy się później i na dodatek nazwał mnie kochaniem - wachlowałam się dłonią, a siedząca obok mnie Emily pękała ze śmiechu.
- Jesteście zbyt słodcy razem, proszę przestańcie - jęknęła i zaczęła fangirlować. "Razem" nie byliśmy razem i nawet nie jestem pewna czy w ogóle ma w planach poproszenia mnie abym była jego dziewczyną. Nie będę zakładać, bo wiem, że Justin nie był w związku i tak naprawdę nie "trzyma się jednej". Ale jeśli zapyta mnie, oczywiście chcę być w związku z Justinem, ale nie wiem co on czuje. Umieram myśląc o tym co on sądzi o nas.
Myśl o Justinie i mnie będącymi w związku wydaje się jednocześnie możliwa i niemożliwa.

---

Emily i ja siedziałyśmy w pierwszym rzędzie tak jak to obiecał Justin, czekałyśmy aż wybije godzina 19. Potarłam swoją skórę kiedy zimny wiatr owiał moje ramiona. Naciągnęłam rękawy swetra na moje ręce skrzyżowane z rękami Emily. Spojrzała na zegarek i były tylko 2 minuty do rozpoczęcia. Nie jestem pewna dlaczego czułam niepokój. Nie jestem typem sportowej dziewczyny, nigdy nie oglądałam meczu, ale chcę wspierać Justina i Blake'a. Tak, Blake'a również był piłkarzem, a Ryan i Chaz koszykarzami.
- Już prawie się zaczyna - Emily ścisnęła moją rękę, a ja przytaknęłam przygryzając dolną wargę. Cheerleaderki były gotowe i oczywiście Trixie była kapitanem drużyny cheerleaderek, nie dziwi mnie to. Ona również wybierała jak skąpe stroje będą nosić. Jako dziwka wybrała napięte, mini spódniczki i krótkie bluzki. Ponieważ ona jest Trixie i musiała być inna od wszystkich, więc zdecydowała że jej strój będzie różowy z brokatem i cekinami. Musiała zrobić coś dla uwagi cokolwiek mam na myśli. Kto inny nosiłby mini spódniczkę i krótką koszulkę w połowie października. Tylko Trixie wraz ze swoimi dwoma blondynkami.
Głośna muzyka zaczęła grać gdy zegar wskazał 19.
- Jesteście gotowi na wielką grę? Stratford Huskies kontra Halton Ravens. Jak myślisz kto wygra mecz?
- HUSKIES!
- RAVENS! - krzyczał tłum.
- Myślę, że sami zobaczymy. Poznajmy zawodników Halton Ravens! - komentator powiedział każde imię i numer, a każdy gracz szedł po boisku. Wyglądali na dużych i znawców, ale byli niczym w porównaniu do Stratford Huskies. Nasz zespół piłkarski wygrał 5 na 6 meczów, mamy cały czas najlepszych piłkarzy oraz niesamowitego trenera.
Wkrótce komentator zaczął wołać zawodników z naszej drużyny. Patrzyłam jak biegli na środek pola. Tłum wydawał okrzyki, a dziewczyny które miały chłopaków w drużynie oczywiście dopingowały najgłośniej swojego mężczyznę. Cheerleaderki machały pomponami w powietrzu i skandowały "Huskies Huskies Huskies!"
- Ostatni lecz nie mniej ważny, cały czas najlepszy piłkarz z zespołu, gra dla Stratford huskies od 6 lat, nasz mvp (ang. Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz), jest również naszym Quarter Back (rozgrywający) numer 6 - komentator przerwał i było słychać werble.
- Justin Bieber! - przeciągnął jego imię, tłum oszalał na MVP, dziewczyny wiwatowały kiedy Justin zaczął biec w stronę pola, pomachał do tłumu i wszyscy zaczęli krzyczeć "Bieber".
Uśmiechnęłam się kiedy patrzyłam na każdy jego ruch, on jest absolutnie perfekcyjny, musiałam to powiedzieć. Zauważyłam Chaza, który podszedł do nas i pomachał siadając obok mnie.
- Bieber czeka na ciebie przy ogrodzeniu - powiedział na tyle głośno, że Emily również słyszała i oczywiście mrugnęła do mnie na co wywróciłam oczami.
- Zaraz wracam - wymamrotałam, wstałam z krzesła i poszłam w kierunku schodów.
Schodziłam aż dotarłam do otwartej przestrzeni wypełniającej przejście do boiska, które ciągnęło się wokół całego boiska. Cheerleaderki były na przodzie boiska, zwrócone do tłumu. Wszyscy piłkarze zebrali się razem i zgromadzili w jednym kole. Justin musiał zauważyć moją obecność, ponieważ wyszedł z kręgu i szedł w moim kierunku. Nieśmiało odgarnęłam kilka kosmyków włosów za ucho i spotkałam go w połowie drogi.
Uśmiechnął się i otworzył szeroko ramiona, zatrzymałam się w jego wielkim i ciepłym uścisku. Odsunęłam się od niego i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Po raz pierwszy jestem zdenerwowany i naprawdę nie wiem dlaczego - zaśmiał się kiedy trzymał moje ręce patrząc na mnie.
- Hej zrobisz to perfekcyjnie. Jeśli wygrasz albo przegrasz nadal będziesz moim zwycięzcą - powiedziałam, większy uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Jesteś moim talizmanem na szczęście - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Przyciągnął mnie bliżej siebie i objął moja drobną talię. Stanęłam na palcach i przycisnęłam swoje usta do jego. Nie mogłam nic zrobić, ale uśmiechnęłam się przy pocałunku, był po prostu zbyt słodki i to było słodkie. Podniósł mnie i obrócił kilka razy, nie przerywając pocałunku aż w końcu postawił mnie. Odsunęłam się i potarłam nosem o jego.
- Bieber! Jeśli nie ruszysz swojej dupy nie będziesz grać wieczorem! - krzyczał trener Morris wskazując na Justina. Zachichotałam puszczając rękę Justina popychając go w kierunku pola. - Idź tam i wygraj ten mecz - powiedziałam wskazując na niego palcem i unosząc brew.
- Oczywiście, że wygram - skinął głową i puścił mi oczko. Pochylił się i złożył pocałunek na moim czole przed pobiegnięciem z powrotem na boisko wraz z resztą zawodników. Trener Morris potargał moje włosy i uśmiechnął się do mnie powodując, że szkarłatny rumieniec zagościł na mojej twarzy. Nie zdawałam sobie sprawy, że niektórzy ludzie patrzyli na nas, dopóki nie wróciłam na swoje miejsce. Nie zdawałam sobie sprawy, że byliśmy na oczach wszystkich, chyba oboje byliśmy rozproszeni przez siebie. To był całkowicie oklepany szkolny moment, zgadam się, ale to było słodkie.

Punkt widzenia trzeciej osoby

- Dawaj Bieber co jest kurwa? Jesteś pieprzonym idiotą, zdobądź tą cholerną piłkę! Przegrywasz gówniarzu! Nigdy nie wygrasz, jeśli będziesz biegać jak pieprzona panienka! - Chaz krzyknął, wstał z miejsca wymachując rękami. Był taki odkąd Huskies byli w tyle o dwa punkty, które zdobył Marcus z innej drużyny.
Ale powiedział to zbyt szybko, bo Justin przebiegł przez pole, wyrzucił piłkę i w końcu strzelił.
- Dobrze Bieber! To mój chłopak, wiedziałem, że może to zrobić! Nigdy w ciebie nie zwątpiłem bro! - Chaz krzyknął używając jego megafonu i tak, on posiadał megafon. Justin wywrócił oczami na swojego przyjaciela, ale uśmiechnął się gdy zobaczył doping dla niego. Nie mógł nic zrobić, ale spojrzał szybko na Delilah, która siedziała na trybunach i podziwiała go. Mrugnął do niej, powodując, że jej policzki zaczęły robić się czerwone mimo zimnej pogody.
Po prostu wszyscy myśleli, że Huskies mogłoby wygrać, ale byli do tyłu 6 punktów. Przegrywali, a Justin był zirytowany. Trener Morris rzucił notatnik na ziemię krzycząc na zawodników. Justin był wściekły przez to, że nie pokonał bramkarza, ćwiczył bez przerwy, ale najwidoczniej nie ćwiczył wystarczająco.
Delilah patrzyła ze swojego miejsca z niepokojem, a jej noga podskakiwała w górę i w dół. Nawet ona przyłączyła się do gry, mogła powiedzieć, że Justin był wyczerpany brakiem energii. Kilka razy potknął się i został przewrócony przez zawodnika z drużyny przeciwnej.
Pół godziny później Stratford Huskies byli tylko 3 punkty do tyłu i przytulili się do siebie wszyscy razem przed 10 minutową przerwą. Justin skinął do Delilah, spotkali się w połowie drogi i usiedli na ławce blisko ogrodzenia. Justin zdjął kask dysząc, trzymał w ręku butelkę wody. Delilah wzięła ręcznik Justina i otarła krople potu z jego czoła. Justin nic nie powiedział ani się nie uśmiechnął, ale w głębi duszy docenił to jak słodka jest.
Delilah wiedziała, że jest w złym humorze, bo nie zdobył punktu jak kiedyś w innych grach. Nadal przecierała jego czoło i gładziła ręką jego plecy w górę i w dół. - Przestań się upokarzać, jesteś wielki - szepnęła mu do ucha, Justin schylił głowę w dół, opierając łokcie na udach.
- Jesteśmy 3 punkty do tyłu, Delilah. Nie jest dobrze - powiedział z goryczą potrząsając głową.
- Justin, wciąż masz czas aby zdobyć te 3 punkty. Minęła połowa czasu, nie martw się - zapewniła trzymając go za rękę.
- Tak, to połowa czasu to znaczy, że mamy czas aby zachować punkty i będziemy jeszcze bardziej w tyle. Jezusie - zaklął, drugą rękę zwinął w pięść.
- Nie, nie mów tak. Wiem, że wygracie. To znaczy oni mają Marcusa, ale Stratford ma cały czas najlepszego piłkarza. Nic na nas nie mają - uśmiechnęła się odwracając jego głowę w swoją stronę.
- To nie pomaga, gdy ten pierdolony komentator wytyka moje błędy - mruknął z irytacją, spojrzał na trybuny i patrzył na tłum.
- Dobrze, ale nie powinieneś naciskać, starasz się, więc może udowodnij mu, że jest w błędzie? Wiem, że jesteś zły, ale musisz się uspokoić, dobrze? Masz jeszcze czas i wiem, że będzie lepiej - skinął głową, a ona pocałowała go w policzek.
- Idziesz na imprezę w moim domu? - zapytał na co pokręciła głową. - Dlaczego nie? - zmarszczył brwi, usiadł i objął jej ramiona.
- Jest za późno, mój tata mnie zabije jeśli się dowie, że wyszłam z domu po dziewiątej. Przepraszam - przeprosiła, a on pokręcił głową, całując ją delikatnie.
- Nie przepraszaj, jest okej - Delilah zastanawiała się czy kiedykolwiek irytowało go to, że nie wolno było jej wychodzić.
- Może to jeden z powodów dlaczego nie chce zadać mi pytania. Kto chciałby mieć dziewczynę, która ma przewrażliwionego tatę - pomyślała wpatrując się w ziemię, nie wiedząc, że Justin zauważył jak głęboko o czymś myślała.
- Wszystko w porządku, kochanie? - zapytał na co szybko wyrwała się z zamyślenia i przytaknęła mając nadzieję, że odpuści i nie będzie zadawać pytań. - Zabiorę cię do domu, jak mówiłem - uśmiechnął się, a ona skinęła głową. - Czy chcesz abym został z tobą w domu?
- O boże nie, Justin. Jeśli wygracie, to będą chcieli abyś tam był. Nie rezygnuj z imprezy ze względu na mnie. Jestem przyzwyczajona do bycia sama w domu, to nie pierwszy raz. Obiecuję, że będzie okej.
- Obiecaj, że zadzwonisz do mnie...
- Jeśli będę czegoś potrzebować albo coś będzie nie tak, nie zawaham się zadzwonić, bez względu na to jak głupie to może być - oboje zaśmiali się i jakoś odsunęła na bok jego zmartwienia na kilka chwil.
- Dwie minuty! - krzyknął trener Morris.
- Idź Justin. Wiem, że możesz to zrobić, wierzę w ciebie - uśmiechnęłam się.
- Pocałunek na szczęście, proszę? - zapytał na co zachichotała i przycisnęła usta do jego ust, szybko odsunęli się do siebie, gdy usłyszeli gwizdek trenera Morrisa. Delilah patrzyła, jak Justin wstał z ławki i pobiegł z powrotem na boisko.
- Lepiej wygraj! - krzyknęła, a on odwrócił głowę uśmiechając się do niej.
- Dla ciebie wygram! - odkrzyknął przed przytuleniem ze swoim zespołem. Delilah usiadła z powrotem na swoim miejscu i ignorowała wszystkie spojrzenia. Zauważyła, że Justin był zdecydowanie bardziej energiczny, ponieważ skakał rozciągając się.
Każdy był tak rozproszony przez wynik, że nie zdawał sobie sprawy, że zostało tylko pięć minut gry i Stratford Huskies musieli zdobyć dwa punkty. Justin był bardzo zmęczony bieganiem. Blake próbował go zastąpić, ale to by było jeszcze gorsze. Justin zmusił się z powrotem do biegania na boisku, aby wygrać ostatnie pięć minut gry.
Raz dostał piłkę i starał się biec tak szybko jak tylko mógł, ale drużyna przeciwna natychmiast powaliła go na ziemię, a on stracił piłkę. Justin położył się na ziemi i nie ruszał się.
- Poddał się - powiedziała Delilah gdy patrzyła na Justina który leżał na ziemi.
-  Oh nie, wygląda jak nasza gwiazda, przegrała grę! Wygląda na to, że ktoś nie ćwiczył na tyle ile powinien. Ravens wygrają po raz kolejny! - inny zespół wiwatował i skakał w górę i w dół podczas gdy cheerleaderki stały na ziemi pisząc smsy, a muzycy spali. Teraz zespół przegrywał o trzy punkty, Delilah musiała coś z tym zrobić. Złapała megafon Chaza i włączyła go.
- Dawaj Justin! Dawaj Justin! Dawaj Justin! - krzyczała z Emily i Ryanem którzy się dołączyli. Szturchnęła śpiącego Chaza, który był w półśnie, ale zaczął krzyczeć. Wkrótce przyłączyli się też inni ludzie i każdy dopingował Justina, oczywiście z wyjątkiem drugiej drużyny. Cheerleaderki wstały i zaczęły doping, a muzycy obudzili się i zaczęli grac na instrumentach, walić w bębny i wiwatować na ich gwiazdę.
- Wygląda na to, że Bieber ma tutaj swoją osobistą cheerleaderkę - komentator powiedział, a Delilah lekko zarumieniła się, tłum oszalał na Justina. Justin podniósł się z ziemi, spojrzał na Delilah i puścił jej oczko.
- Idź tam! Pokaż, na co cię stać! - Delilah mówiła do megafonu i to wszystko po to aby Justin nabrał sił. Zostało tylko 95 sekund gry, Justin nie mógł pozwolić swojemu zespołowi przegrać.
Udało mu się wreszcie dostać piłkę, unikał przeciwników, biegł tak szybko jak tylko mógł, aby strzelić gola. Justin próbował zdobyć przyłożenie.
- O cholera - Chaz zaklął, gdy obserwował umiejętności swojego przyjaciela na boisku. Tymczasem Delilah skrzyżowała palce mając nadzieję, że strzeli gola, chociaż część niej wątpiła w niego, ale oczywiście większa część niej wierzyła w niego. Zamknęła oczy trzymając kciuki.
Tłum wiwatował, muzycy grali muzykę jeszcze głośniej, cheerleaderki miały więcej energii. Ludzie krzyczeli na całe gardło i czuła, że każdy skacze w górę i w dół. Otworzyła oczy i spojrzała na wynik.
Zrobił to, zdobyła przyłożenie.
Skakała i klaskała, emocje kumulowały się wewnątrz niej.
- Bieber zdobył przyłożenie, MVP (ang. Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz) jest z powrotem!
Biorąc pod uwagę dodatkowy punkt próby Justina i inne ustawienia w liniach jardów*. Czyli dodając dwa dodatkowe punkty do wyniku, Justin musi złapać piłkę w liniach końcowych**. Blake miał piłkę w ręce i Justin wpadł do strefy linii końcowych. The Ravens pobiegli w stronę Blake'a, który wpadł w panikę zmuszając się do rzucenia piłką, mimo, że nie był jeszcze gotowy.
Justin biegł całą swoją szybkością w kierunku piłki. Skoczył i złapał piłkę w dwie ręcę. Zegar wskazał 00:00, ale zaliczyło punkt. Każdy podskoczył i krzyknął triumfalnie. Zespół Justina podbiegł do niego i zgromadził się wokół niego. Justin zdjął kask i rzucił go na ziemię.
- STRATFORD HIGH HUSKIES WYGRYWAJĄ MECZ! - krzyknął komentator, wszyscy klaskali i wiwatowali. Chaz wbiegł na boisko i przytulił swojego przyjaciela. Emily i Ryan obejmowali się, a Delilah wciąż była w szoku, przyłożyła rękę do ust. Nie mogła w to uwierzyć. Justin to zrobił.

Justin Bieber

Zrobiłem to, kurwa, zrobiłem to. Czułem się jakbym był na szczycie świata. Zdobyłem przyłożenie z dodatkowymi dwoma punktami. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem Delilah, główny powód dlaczego zdobyłem punkty biegł w moim kierunku. Pobiegłem do niej i podniosłem obracając nią. Zachichotała przytulając się do mojej szyi. Postawiłem ją na nogach i spojrzałem na nią.
- Zrobiłeś to Justin! - miała piękny uśmiech na twarzy, boże wyglądała tak pięknie.
- Nie kochanie. My to zrobiliśmy. Nie zrobiłbym tego bez ciebie, więc dziękuję - powiedziałem, a ona ujęła moją twarz, przycisnęła swoje wargi do moich. Trzymając ją w pasie przyciągnąłem ją aby była bliżej mnie, ręką śledziła linie mojej szczęki, a drugą trzymała z tyłu szyi. Całowaliśmy się dobre dziesięć sekund, dopóki nasz pocałunek nie został przerwany przez kilka osób, chcące mi pogratulować.
Trzymałem rękę wokół jej talii przyciągając ją bliżej mnie, ściskałem dłonie ludzi. Trener Morris podszedł do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Dobra robota Bieber, twoja też Carter. Wiedziałem, że coś zrobić aby przywrócić go na dobrą drogę. Gratulacje - Trener Morris przytulił mnie i Delilah przed odejściem.
Wydostanie się z boiska zajęło trochę czasu, biorąc po uwagę kilka osób, które zatrzymywały nas dziękując. Żadne słowa nie mogłyby opisać mojego szcześcia i radości którą teraz czułem. Jak banalnie to brzmi, naprawdę jestem szczęściarzem, bo mam kogoś takiego jak Delilah po mojej stronie.
Kto by pomyślał, że kiedykolwiek ktoś taki jak ja zakochałby się. Wydawało się to niemożliwe, a jednak teraz nie wydaje się już takie niemożliwe. Mam ją teraz i nie chcę jej stracić, więc naprawdę muszę przyspieszyć moją grę i zadać jej kilka pytań wkrótce.


* w poprzek boiska wymalowane są linie jardów
** linie ograniczające boisko wzdłuż szerokości nazywamy liniami końcowymi

_________________

Jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił to niech szybciutko zagłosuje na Change w tej ankiecie! Link

Zapraszamy na świetnego bloga w którym Justin wciela się w doktora http://tattooed-life.blogspot.com/ :)

Podpisujcie się nazwami z tt kiedy komentujecie rozdział

wtorek, 22 kwietnia 2014

Blog Miesiąca

Witajcie kochani! Dzisiaj otrzymałyśmy miłą wiadomość - change zostało nominowane do bloga miesiąca. Więc gdyby każdy kto to czyta poświęcił sekundę i zagłosował TU w ankiecie zamieszczonej po lewej stronie może udałoby nam się razem wygrać? :)
Dziękujmy za każde głosy!

+ SŁUCHAJCIE WCHODZĘ SOBIE DZISIAJ W STATYSTYKĘ I BOŻE MYŚLAŁAM, ŻE MAM PRZEWIDZENIA CZY COŚ BO WCZORAJ BYŁO AŻ *WERBLE* 1303 WYŚWIETLEŃ NA BLOGU. JEZUS MARIA NIE MYŚLAŁAM, ŻE TAKI MOMENT KIEDYŚ NASTĄPI SERIO ROZKRĘCACIE SIĘ HAHA Z KAŻDYM DNIEM JEST WAS CORAZ WIĘCEJ! NO I TERAZ W IMIENIU MOIM I SIOSTRY (DRUGIEJ TŁUMACZKI) JESZCZE RAZ OGROOOMNIE DZIĘKUJEMY! SORCIA, ŻE SIĘ ROZPISAŁAM I WGL ALE OMG ASDFGHJKL / @fuckrbiebrs

piątek, 18 kwietnia 2014

XIV. Baby, I got you okay?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Delilah Carter

*pochylona czcionka to wspomnienie*
- Kochanie - zagruchał Justin kiedy objął mnie swoimi ramionami. Zaczęłam szlochać gdy trzymał mnie mocno w swoich ramionach. Jego koszulka była mokra od moich łez, ale starał się mnie uspokoić pocierając moje plecy w górę i w dół. Przytulałam się do jego torsu zaciskając palce na jego koszulce. Kiedy mój sweter zsunął się z ramienia poczułam jak zimny wiatr muskał moją nagą skórę. Podciągnął go i złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Tym razem ci to udowodnię. Obiecuję, że cię nie zawiodę
Staliśmy na środku korytarza obejmując się, aż w końcu odsunęłam się. 
- M-muszę iść - powiedziałam nerwowo, odwracając się do niego plecami i weszłam do łazienki. Otarłam łzy i usiadłam na toalecie szlochając do siebie.
Minął poniedziałek, potem wtorek, następnie środa i dzisiaj jest Czwartek. Dotychczas przez ostatnie trzy dni było lepiej niż wcześniej. Okej, może nie było w pełni cudownie, ale były pewne postępy. Justin i ja nie rozmawialiśmy po tym jak przytulaliśmy się na korytarzu. Uśmiechał się do mnie a ja odwzajemniałam uśmiech, ale właściwie nie rozmawialiśmy.
Na powrót go unikałam i on robił to samo. Tak, to mnie zabija i tak bardzo nienawidzę tego przyznawać, ale tęsknie za nim. Justin był zajęty piłką nożna, bo jutro są finały. Nie wiem czy pójdę, czy nie. Mam na myśli, że naprawdę nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Przyjaciółmi? Nie bardzo. Wrogami? Też nie. Więc myślę, że jesteśmy po środku.
Ludzie wciąż mówili o mnie i Justinie. Jeszcze nie przeszli na coś innego? Minął już prawie tydzień. Starałam się ignorować spojrzenia i plotki. Oni myśleli, że Justin i ja się umawiamy, i że zdradziłam do z Ericiem. Teraz to była czysta niedorzeczność.
- Cześć kwiatuszku - ktoś szepnął mi do ucha. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam Chaza, a po drugiej stronie Blakea. Uśmiechnęła się do obu z nich i przytuliłam.
- Justin kazał mi to dać - powiedział Blake podając mi moje książki, które rzuciłam na podłogę, kiedy ja i Justin krzyczeliśmy na siebie w sali.
- Oh, dziękuję - wzięłam książki w ręce.
- Nie ma za co. Hej, nie przejmuj się, dobrze? Jesteśmy tutaj, jeśli czegoś potrzebujesz - powiedział Blake klepiąc mnie po plecach, a ja przytaknęłam.
- Do zobaczenia kwiatuszku - mrugnął Chaz i Blake pomachał na pożegnanie, kiedy oboje odwrócili się w drugą stronę.
Szłam przez zatłoczony korytarz do stołówki gdzie Emily i Ryan zawsze na mnie czekali. Czułam się jak piąte koło u wozu, oni byli tacy słodcy i idealni. Oni będą żartować, wszystko będzie słodkie i ckliwe, a ja będę niezręcznie jadła sałatkę trzymając w ręce telefon.
- Hej dziewczyno! - Trixie szła korytarzem obok mnie bez jej dwóch blond przyjaciółek. - Dzisiaj powinnaś usiąść przy moim stoliku! - uśmiechnęła się ukazując na nich czerwoną szminkę.
- Nie, dziękuję - przyspieszyłam kroku, ale zauważyła to.
- No chodź Carter! - uśmiechnęła się do mnie.
- Trixie, zostaw mnie samą, nie chcę przysiadać się do ciebie - nadal szła obok mnie i bez względu na to co robiłam, żeby się jej pozbyć, ona się tym nie przejmowała.
- Serio, po prostu usiądź obok nas. Chodź. Wiem, że ten tydzień był dla ciebie piekłem i chcę naprawić wszystko między nami. Bądźmy przyjaciółkami - uśmiechnęła się chwytając mnie za nadgarstek i pociągnęła mnie za nią w kierunku kawiarni.
Dużo ludzi patrzyło na mnie i prawdopodobnie byli tak samo zdezorientowani jak ja. Spojrzałam na Emily i Ryana, którzy powiedzieli bezgłośne 'co to kurwa jest'. Wzruszyłam ramionami marszcząc brwi i odpowiedziałam bezgłośne 'nie wiem'.
Nie wiem co ona robi, ale wiem, że miała jakiś pomysł.

Punkt widzenia trzeciej osoby

Delilah domyślała się, Trixie miała plan. Trixie czekała, aż każdy będzie się patrzył i upewniła się, że każdy słucha zanim rozpoczęła swój plan.
Trixie była zła na Delilah, bo nie posłuchała tego co jej powiedziała. Trixie chciała Justina, a jeśli ona nie mogła go mieć to nikt nie mógł go mieć. Chciała żeby Delilah cierpiała po tym co zrobiła. Trixie czuła się upokorzona kiedy Justin pocałowała Delilah w zeszły piątek. Ludzie myśleli, że było coś pomiędzy Trixie i Justinem, ale gdy pojawiła się Delilah, dostała więcej uwagi niż Trixie. Chciała żeby wszyscy wiedzieli, że to było pomiędzy nią i Justinem a nie Justinem i Delilah. Mimo tego, że nigdy nie było nic pomiędzy Justinem i Trixie, ona zaczęła mieć na jego punkcie obsesję i trudno było jej się pogodzić z faktem, że on nie lubi jej w taki sposób w jaki ona go lubi.
Była zazdrosna o Delilah mimo, że próbowała zaprzeczyć. Nie lubiła ludzi takich jak Justin i Delilah razem. Chciała żeby ludzie nienawidzili ją tak jak wcześniej. Trixie Jones zawsze musi i zawsze będzie na same górze i nic nigdy tego nie zmieni.
- Delilah wow to jest... to jesteś ty? - Trixie uśmiechnęła się trzymając kawałek zdjęcia w ręce. - Maryja Dziewica nie jest już dziewicą - roześmiała się kiedy podrzuciła zdjęcie żeby pokazać je Delilah.
Delilah patrzyła na zdjęcie, które przedstawiało ciało nagiej kobiety z wklejoną głową Delilah. Trochę niżej było hasło "nogi otwarte 24/7" Trixie, Geogre, Luke i Chris rozdawali zdjęcia każdemu stolikowi.
Ryan i Emily patrzyli na zdjęcie, oboje byli tak zszokowani, że nie wiedzieli co robić. Każdy miał swoją własną kopię zdjęcia, wszyscy śmiali się z Delilah, która stała w pobliżu otwartych drzwi kawiarni. Co sprawiło, że było jeszcze gorzej to, to że każdy siedział, a ona była jedyną osobą która stała.
- To jest to czego chcesz, prawda? Chcesz uwagi. Teraz ją masz, dziwko - Trixie roześmiała się gdy zmięła kartkę i rzuciła ją w Delilah. Delilah rozejrzała się po stołówce, wszyscy śmiali się z niej z wyjątkiem Ryana i Emily, oczywiście.
- Więc Carter, te nogi są otwarte dla mnie tej nocy, kochanie? - Chris zaśmiał się gdy wstał z krzesła podchodząc bliżej Delilah. Oko Delilah zaczęło łzawić, cała się trzęsła. Jej dłonie zaczęły się pocić, czuła że jej kolana są coraz słabsze. Chris zrobił krok do przodu, gdy Delilah miała się cofnąć. Kiedy odwracała się wpadła na kogoś.
Spojrzała w górę by zobaczyć Justina i od razu objęła jego tułów. Justin był trochę zdezorientowany jej czynem, ale objął ją mocno, a ona szlochała w jego pierś. Stołówka milczała i śmiechy ucichły, kiedy zobaczyli wchodzącego Justina.
- Kochanie, mam cię, w porządku? - trzymając jej twarz w dłoniach, a ona skinęła głową i pociągnęła nosem. Odsunął się od niej i podszedł do Chrisa. Wyrwał papier z jego rąk i przyjrzał się zdjęciu. Justin zacisnął szczękę gdy spojrzał na Chrisa.
- Więc, Bieber mogę pożyczyć twoją dziewczynę na dzisiaj? - zażartował Jake Millers i zachichotał do siebie, ale nikt się nie śmiał, bo bali się tego co Justin może zrobić. Justin odepchnął Chrisa i poszedł w kierunku Jakea.
- Myślisz, że to jest zabawne? Jesteś pierdoloną pizdą, Millers - powiedział Justin przez zaciśnięte zęby, napinając mięśnie.
- Pozwolę sobie przypomnieć, że robiłeś dokładnie to samo przez cztery lata, Bieber. Nie powinieneś tego mówić - Jake Millers śmiał się w twarz Justina, zauważył że Justin był coraz bardziej zirytowany.
- Ale nigdy nie zrobiłem czegoś takiego co ty popierdolony kutasie - Justin upuścił kawałek papieru i pchnął Jake na co ten się zachwiał.
- To jest wszystko co umiesz, Bieber? I kto tu jest pierdoloną pizdą... - Justin zamachnął się, a jego ręka spotkała się z twarzą Jakea Millersa. Następnie popchnął go mocniej tak, że upadł na stolik z którego ześlizgnął się upadł na podłogę. Jake wstał i gdy już miał się zbliżyć do Justina, George i Luke odciągnęli go.
- Zapłacisz za to, Bieber!- Krzyknął Jake i tym razem Justin był tym, który się śmiał.
- Myślę, że zapomniałeś o tym, że jestem tym, który rządki tą szkołą. Nie wiesz do czego jestem zdolny Millers, więc radzę ci się trzymać z dala ode mnie. Nie chcę widzieć twojej twarzy, nigdy. Łącznie z waszą trójką! - Justin wskazał na Georgea, Lukea i Chrisa. Trixie schowała się za nimi i spuściła głowę w dół, ale Justin nie był głupi i ją zauważył.
- I ciebie - powiedział na co Trixie uniosła głowę w górę. - Niech twoja cholerna głowa Trixie to zrozumie, że kurewsko cię nie lubie i nigdy nie będziemy razem
Justin rozejrzał się po stołówce zauważając zdjęcia na każdym stole. Był bardzo wściekły i prawdopodobnie można było zauważyć dym ulatniający się z jego uszu. Twarz Justina przybrała czerwony kolor oraz żyły na szyi stały się widoczne. Jego ręce były zaciśnięte w pięści, a pierś unosiła i opadała w górę i w dół.
- Weźcie te pierdolone zdjęcia i wywalcie je. Nie chcę widzieć kolejnych kopii! - krzyczał posyłając każdemu śmiertelne spojrzenie. - Teraz! - ryknął, a jego głos odbijał się echem na stołówce, każdy wstał ze swojego krzesła i wrzucił zdjęcia do dużych pojemników na śmieci.
- Jeśli zobaczę choć jedną osobę trzymającą to zdjęcie w swoich rękach będzie tego cholernie żałować. Nie mówcie o tym nikomu, jeśli coś usłyszę będziecie kurwa martwi - Justin zaczerpnął głęboki oddech odwracając się aby podejść do Delilah która stała w kącie.
Położył ręce po obu stronach jej twarzy i potarł kciukiem jej policzek. Wpatrywał się w jej załzawione brązowe oczy i wytarł łzę która spłynęła po jej policzku. Pocałował ją w czoło, jego miękkie usta przylegały tam na kilka chwil.
- Chodźmy - szepnął do niej, a ona przytaknęła.
Justin położył rękę na jej ramieniu, a ona przytuliła się do niego. Justin zatrzasnął drzwi od stołówki z głośnym hukiem. Uczniowie w salach słyszeli co się stało i wpatrywali się w ich dwójkę. Justin spojrzał na nich a oni natychmiast odwrócili wzrok.
- Czekajcie! - ktoś krzyknął powodując, że Justin i Delilah odwrócili się. Chaz i Blake szli w ich kierunku. Wydawało się, że czują się winni.
- Delilah jest nam bardzo przykro, że nic nie zrobiliśmy, byliśmy zszokowani,  nawet nie udało nam się czegoś powiedzieć, ale nam jest naprawdę przykro, że nie mogliśmy ci pomóc.
- Jest w porządku Chaz. Nie martw się - Delilah powiedziała cicho jej głos załamał się nieco. Udało jej się zmusić do uśmiechu, tak aby nie czuli się winni. Dała im się przytulić przed pójściem.
Justin wiedział, że nie mogą wyjść ze szkoły tak wcześnie więc postanowił wymknąć się przez wyjście męskiej szatni, które było ukryte wewnątrz szatni i prowadziło na parking. Justin zaprowadził ich do samochodu i otworzył drzwi pasażera umożliwiając Delilah wejście się do samochodu jako pierwszej.
Minęło kilka minut aż Delilah zasnęła. Ręka Justina trzymała jej rękę, a druga spoczywała na kierownicy. Uśmiechnął się do piękności siedzącej obok niego. Jej policzki były zaróżowione, a oczy spuchnięte od płaczu, ale Justin wciąż uważał, że była absolutnie piękna.
Dotarcie do domu Justina nie trwało zbyt długo. Justin puścił jej rękę gasząc silnik zanim wyszedł z samochodu kierując się w drugą stronę. Niósł Delilah w ślubnym stylu i podszedł do drzwi. Zadzwonił dzwonkiem a po chwili gospodyni otworzyła drzwi.
Zignorował jej spojrzenie i powiedział, że wyjaśni jej to później. Szedł po schodach, a kiedy dotarł do sypialni kopnął drzwi i położył Delilah na łóżku. Ściągnął jej buty i umieścił na podłodze. Justin następnie przykrył ją kołdrą. Przed opuszczeniem Delilah pochylił się nad nią i złożył kolejny pocałunek na jej czole.

Delilah Carter

Moje oczy zaczęły się otwierać, czułam promienie słoneczne na mojej twarzy. Zmrużyłam oczy i rozejrzałam się. Zdałam sobie sprawę, że jestem w łóżku, ale to nie było moje łóżko, to nie był mój pokój. To nie wyglądało mi znajomo, ale pamiętam, że byłam tutaj wcześniej. Plakat Toronto znajdujący się w lewym rogu dał mi jasno do zrozumienia.
To był pokój Justina.
Rozciągnęłam moje ciało i wygięłam moje plecy rozkładając szeroko ramiona. Przytuliłam się do białej kołdry która pachniała dokładnie jak woda kolońska Justina.  Umieściłam palce na moich skroniach gdy poczułam ogromny ból głowy, to musiało być od płaczu. Moje oczy naprawdę piekły i miałam zatkany nos.
Drzwi zaskrzypiały, a w nich pojawił się Justin który uśmiechał się do mnie.
- Hej - wychrypiał zamykając za sobą drzwi, podszedł do łóżka siadając obok mnie.
- Justin, co się stało? - zapytałam.
- Zostałaś znokautowana, kochanie - zaśmiał się. - Zasnęłaś w samochodzie. Więc jak się czujesz? - zapytał słodko.
- Strasznie - wymamrotałam kładąc dłoń na czole. - Justin, nie chce wracać do szkoły - poprawiłam się tak, że teraz byłam skierowana twarzą do niego.
- Hej przejdziesz przez to, zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze. Plus będę z tobą i jeśli nie będzie mnie to powiem chłopakom aby się tobą opiekowali. Masz mnie, wiesz? - skinęłam głową, oczywiście doceniam to, że stara się mnie pocieszyć, ale nie pomoże mi ze strachem przed pójściem do szkoły.
- Posłuchaj mnie - powiedział unosząc moją brodę dwoma palcami. - Wszystko będzie dobrze i mam zamiar upewnić się, że tak będzie. Nie martw się o nic. Pamiętaj co powiedziałem, masz mnie - uśmiechnęłam się do niego i skinęłam ponownie głową.
Boże on sprawił, że poczułam motyle w brzuchu. Po raz pierwszy nazwał mnie kochaniem i powiedział to naprawdę uroczo. On naprawdę wie co zrobić abym poczuła się lepiej i myślę, dlaczego nie spróbujemy jeszcze raz? Zawsze się uśmiecham kiedy jestem z nim, sprawia że się śmieje i poprawia mi nastrój.
Tak może i jest dupkiem i może ma swoje momenty, ale Justin jest naprawdę dobrym człowiekiem i nie mam zamiaru zaprzeczać. Przyznaję zakochałam się w Justinie Biebrze i nie żałuję tego ani trochę.
- Przy okazji wybaczam ci. Mam nadzieję, że nie namieszasz tym razem - powiedziałam do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech. Spojrzał na mnie, a jego brązowe oczy spotkały się z moimi. Jego oczy patrzyły co jakiś czas na moje usta, wiedziałam, że chce mnie pocałować tak bardzo jak ja chciałam to zrobić. Postanowiłam go trochę podrażnić i podczas gdy on patrzył na moje usta oblizałam moja dolna wargę i przygryzłam ją powoli.
- Jezus przestać przygryzać tak swoją wargę bo po prostu cię pocałuję - powiedział, nieco się pochylając.
- Więc mnie pocałuj - po tym pochylił się jeszcze bliżej, nasze wargi dzieliło kilka centymetrów od siebie. Czułam jego gorący oddech na moich ustach i wtedy zaczęłam się denerwować. Uniósł się nade mną trzymając ręce po obu stronach mnie. Zamknęła oczy i lekko rozchyliłam usta czekając na coś co przedłużaliśmy. Minęło kilku sekund zanim wreszcie poczułam jego ciepłe usta ocierające się o moje.
Odnalazłam jego doskonale ukształtowaną szczękę i owinęłam ramiona wokół jego szyi. Przekręcając jego głowę na drugą stronę bez odrywania jego ust od moich, pochylił się bliżej mnie, jego usta nadal ssały moje. Szybko oderwałam moje usta od jego aby wziąć oddech, ale to nie trwało długo, ponieważ mocno przycisnął swoje usta do moich. Polizał moją dolną wargę, a ja z łatwością dałam mu to czego oboje chcieliśmy. Wsunął język w moje usta, nasze języki tańczyły ze sobą. Smakował jak mięta oraz dym. To było bardzo seksowne połączenie.
- Justin - wymamrotałam w jego usta, ale zignorował mnie i nadal poruszał ustami. Musieliśmy przestać zanim zrobiło by się za gorąco. - Justin - powtórzyłam.
- Przepraszam, kochanie - przeprosił cmokając moje usta po raz ostatni przed oderwaniem się. - Mógłbym całować twoje doskonałe usta w kształcie serca przez cały dzień - uśmiechnął się do mnie, a ja czułam jak moje policzki staja się gorące, boże zarumieniłam się. - Więc, um jutro gram - powiedział gdy siedział obok mnie.
- Będziesz tam? - zapytał kiedy bawił się palcami na kolanach.
- Oczywiście, że tak. Nie przegapię niczego. Będę twoja fanką numer jeden, obiecuję - pochylił się i złożył szybki pocałunek na moich ustach. Boże, mogłabym go całować przez cały dzień. Nazwał mnie 'kochaniem' i jestem całowana przez Justina? Cóż mogłabym się do tego przyzwyczaić.

piątek, 11 kwietnia 2014

XIII. I’ll prove it to you this time. I promise you and I’m not gonna let you down

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Delilah Carter

Weekend minął bardzo szybko, biorąc pod uwagę wszystko, że wszystko co robiłam to spanie i jedzenie. Mieszkałam w pokoju prawie cały weekend i nie chciałam wstać z łóżka. Mój młodszy brat Drew był u ciotki, więc w zasadzie miałam cały dom dla siebie. Jestem przyzwyczajona do tego, bo dzieje się tak kiedy mój tata jest w podróży służbowej.
Kiedy weszłam do szkoły trochę wcześniej, wszystkie dziewczyny szeptały o pocałunku i patrzyły na mnie. Mogłyby być bardziej oczywiste? Oczywiście starałam się ignorować spojrzenia i mamrotania które słyszałam na korytarzu. Naprawdę chciałam się zastrzelić, ponieważ Emily była "chora" w domu.Poszłam w lewo i weszłam do klasy pani Williams. Spuściłam głowę spodziewając się więcej mamrotań i szeptów, lecz wszyscy zaczęli klaskać. Podniosłam głowę i spojrzałam na moich kolegów, którzy uśmiechali się do mnie.
- Gratulacje panienko Carter, byłaś niesamowita! Jestem z ciebie bardzo dumna - uśmiechnęła się na co posłałam jej mały uśmiech, skinęłam głową i usiadłam obok Erica.
- Byłaś niesamowita piątkowego wieczoru, nadal nie mogę w to uwierzyć - wyszeptał mi do ucha na co lekko się zarumieniłam. Wymamrotała dziękuję i odgarnęłam kilka kosmyków włosów za ucho. Chwilę później pojawił się Justin, wszyscy mu klaskali łącznie ze mną. Nie zamierzałam być zawzięta przez to wszystko.
- Panie Bieber, jestem pod wrażeniem, byłeś genialny! Dobra robota panie Bieber i panienko Carter. Dobra robota - pani Williams posłała nam wielki uśmiech i zaklaskała dla nas po raz ostatni.

---

Siedziałam sama w bibliotece w kącie pomieszczenia. Mieliśmy wolną lekcję tuż przed lunchem. Jedynymi miejscami gdzie moglibyśmy być to z naszymi nauczycielami lub w bibliotece. Oczywiście każdy wybrał bibliotekę.
Skupiłam się na książce i starałam się ignorować hałas, który tworzyli studenci, chociaż powinnam powiedzieć Trixie i jej grupa. Byłam naprawdę zaskoczona widokiem Trixie, Jake'a Millersa, Georgea, Lukea i Chrisa przy jednym stole. Myślałam, że George, Luke i Chris byli w grupie Justina? Widocznie już nie.
Piątka z nich łącznie z pozostałymi dwoma blondynkami spoglądała na mnie raz na jakiś czas i śmiała się. Nie pozwoliłam żeby to mi przeszkadzało i nie przeszkadzało za bardzo. Na szczęście byłam zbyt zajęta czytaniem mojej książki żebym przejmowała się tym co ktoś o mnie myślał.
Drzwi biblioteki otworzyły się wydając głośny dźwięk, przez to podskoczyłam na krześle. Wyjrzałam aby zobaczyć Justina idącego pośrodku Ryana, Chaza i z Blake'iem za nim. Usiedli na stole naprzeciwko mnie.
Poczułam się zakłopotana kiedy ja byłam sama, a wszyscy inni w grupie. Ale wcześniej trochę rozmawiałam ponieważ Eric Adams już wcześniej przyszedł do mnie. Niósł stos książek i położył je na stole. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Nie masz nic przeciwko?
- Nie, ani trochę - pokręciłam głową uśmiechając się do niego.

Justin Bieber

Gdy tylko wszedłem do biblioteki pierwszą rzeczą jaką zauważyłem była Delilah. Siedziała sama w kącie czytając książkę. Rzucałbym jej ukradkowe spojrzenia, ale pierdolony Eric Adams postanowił usiąść obok niej. Powinienem był usiąść obok niej wcześniej. Powinienem być jedynym siedzącym obok niej, powinienem być jedynym powodem jej uśmiechu.
- Stary, idź po prostu z nią porozmawiać - Ryan szturchnął mnie łokciem.
- Już ci mówiłem co się stało i dlaczego nie chce ze mną rozmawiać. Ona mnie cholernie nienawidzi - potrząsnąłem głową kiedy ciągle się na nią patrzyłem. Boże, wygląda dzisiaj tak zajebiście pięknie.
- Naprawdę to spierdoliłeś. Żal mi tej dziewczyny - powiedział Blake przez co poczułem się jeszcze bardziej winny.
- Myślisz, że tego nie wiem? - splunąłem do niego a on uniósł ręce w geście obronnym.
- Ona cię lubi Justin i wszyscy wiemy, że ty też ją lubisz tylko, kurwa przyznaj się - Chaz wywrócił oczami stukając ołówkiem o stół.
- Nie wiem czy ją lubię. Nie wiem, jestem zdezorientowany - jęknąłem pocierając twarz dłońmi.
- Jeśli jesteś zazdrosny to ci się podoba, a wszyscy wiemy, że krew cię zalewa z zazdrości, ponieważ Eric Adams maniak matematyczny rozmawia z twoją dziewczyną, a ty tutaj siedzisz i tylko narzekasz - powiedział Ryan.
- Ona nie jest moją dziewczyną - powiedziałam a ona zachichotał.
- Ale chcesz żeby była - dodał Chaz i miał rację. Chciałbym żeby była moja, ale nie jest.
- Justin, po prostu idź do niej i powiedz jej co czujesz - Blake poklepał mnie po plecach.
- Rzecz w tym, że ja nie wiem jak to powiedzieć. Kiedy jestem przy niej, denerwuję się, nie potrafię pogadać z nią normalnie i w końcu mówię jakieś głupie gówno - westchnąłem podpierając głowę na dłoni.
- Ta dziewczyn definitywnie cię zmieniła - powiedział Blake. - Na dobre - na pewno mnie zmieniła. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem że to się wydarzy i to przez dziewczynę. Ale to chyba dobrze, prawda? Ona ma naprawdę dobry wpływ na mnie.
- Nie będziesz wiedzieć jak jej to powiedzieć, jeśli nawet się nie przyznasz, że ją lubisz. Bro, po prostu...
- Dobrze, lubię ją, okej? Coś do niej czuję, przywiązałem się do niej. Zakochałem się w niej. Podoba mi się. Jesteś teraz kurwa szczęśliwy? - zapytałem sarkastycznie.
- Dobra, teraz zamiast mówić to nam pokaż że jesteś pierdolonym facetem i powiedz to jej - Ryan popchnął mnie lekko a ja pokręciłem głową.
- Nie mogę, rozumiesz? Ona mnie nienawidzi. Jest na mnie kurewsko wściekłą. Jeśli pójdę do niej to prawdopodobnie się zawstydzę
- Czy ty kurwa ze mnie żartujesz? Myślisz tylko o wstydzie? Do kurwy nędzy Bieber, przestań myśleć o sobie i pomyśl o niej. Może i jest na ciebie zła, ale w głębi duszy doceni fakt, że podszedłeś do niej. Udowodnij jej, że jesteś inny, Justin. Udowodnij jej błąd, spraw żeby cofnęła to co wcześniej o tobie mówiła. Spierdoliłeś to teraz to napraw - byłem zaskoczony, ponieważ nigdy nie myślałem, że Ryan kiedykolwiek da mi dobrą radę. Myślałem o tym przez chwilę, spojrzałem na ich trójkę i wszyscy dali mi zielone światło mówiące 'idź na całość'.
Wziąłem głęboki oddech i wstałem w krzesła. Najmniejszy ruch i wszyscy patrzyli na mnie, ale tym razem nie obchodziło mnie to. Wiedziałem, że wszystkie oczy były skierowane na mnie, ale postanowiłem to zignorować. Nie zamierzałem pozwolić im   tego zniszczyć.
Szedłem w kierunku Delilah, która uśmiecha się kiedy Eric mówi jej coś do ucha. Stanąłem przed nimi i zakaszlałem niezręcznie. Delilah spojrzała na mnie a potem z powrotem na swoją książkę.
- Porozmawiam z tobą później na lunchu - powiedział Eric na co skinęła głową z uśmiechem kiedy patrzyła jak wychodzi z biblioteki. Następnie całkowicie zignorowała moją obecność kiedy stałem przed jej stołem. Dzisiaj wyglądała inaczej. Nie miała makijażu, nie rozpuściła włosów i nie miała ubranej spódniczki. Wyglądała zwyczajnie, ale wspaniale. Swoje długie, falowane włosy spięła w kucyka, miała na sobie jeansy, koszulke bez rękawów i czarny sweter oversize pasujący do jej butów.
Usiadłem obok niej, ale nie spojrzała na mnie ani razu. Spojrzałem w górę, każdy gapił się i szeptał różne rzeczy, zwłaszcza Trixie, która najwięcej plotkowała. - Lilah - powiedziałem cicho odwracając krzesło tak, że byłem naprzeciwko jej.
- Delilah - powiedziałem ponownie.
- Ludzie patrzą, Justin ja nie...
- Niech się gapią, nie obchodzą mnie oni. Obchodzi mnie tylko to żebyś mi wybaczyła.
Pokręciła głową i uśmiechnęła się sztywno.
- Tęsknię za tobą, okej? Brakuje mi naszego wspólnego spędzania czasu i...
- Sztuka się skończyła Justin, nie musimy się już spotykać, prawda?
- Co z tego, że się skończyła? Mówisz, że spotykaliśmy się tylko z powodu prób? Nigdy nie pomyślałem, że polubię spędzanie czasu z tobą lub może...
- Nie chcę tego słyszeć Justin, ponieważ wszystko co mówisz to czyste kłamstwo - naprawdę lubiła mi przerywać, normalnie byłbym wkurzony, bo nie lubię gdy ktoś mi przerywa w połowie zdania, ale to Delilah i muszę przyznać, że mam do niej słabość.
- Proszę uwierz. Nie wciskam ci tym razem kitu. Musisz mi zaufać ten jeden raz - spojrzała na mnie pustym wzrokiem mrugając kilka razy, zanim zerwała nasz kontakt wzrokowy. Oblizałem usta i oparłem łokcie na udach. Spuściłem głowę w dół chowając ją w dłoniach.
Wstała z krzesła i chwyciła książki
- Delilah proszę - wstałem, ale zignorowała mnie i szła dalej. - Delilah - powiedziałem jej imię głośniej i to wystarczyło aby cała biblioteka usłyszała. Moi przyjaciele patrzyli na mnie, a Trixie była wkurzona. Zaczęła szeptać do chłopaków otaczających jej stolik, a następnie wszyscy przyłączyli się do tego.
- Idź za nią - powiedział bezgłośnie Ryan na co skinąłem głową. Wstałem z krzesła i wyszedłem z biblioteki. Spojrzałem w lewo, ale jej nie zobaczyłem, więc przypuszczam, że poszła w prawo. Zobaczyłem małą postać spacerująca samotnie na środku korytarza.
- Delilah! - krzyknąłem. Mówiłem jej imię dużo razy w ubiegłym tygodniu. Ale nie przeszkadzało mi to, bo bardzo podobało mi się jej imię, idealnie do niej pasowało.
Podbiegłem do niej i zagrodziłem jej drogę. Kiedy tylko chciała przejść obok zrobiłem to samo. Westchnęła i ostatecznie zrezygnowała. Zamknęła oczy biorąc głęboki wdech, zanim spojrzała na mnie. Spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem jakby miała wybuchnąć w każdej chwili.
- Czego chcesz Justin?! - krzyknęła upuszczając książki na podłogę z głośnym hukiem. - Delilah, Delilah, Delilah! Nie nazywaj mnie tak i zostaw mnie w spokoju Justin, rozumiesz? Nie lubię cię! - krzyczała popychają moje ramiona, które ani drgnęły.
- Cholera, wiesz dobrze, że cię lubię! Wiesz, że to wielkie pierdolone kłamstwo, bo wiem, że wciąż mnie lubisz, nie ważne ile razy spieprzyłem! - stwierdziłem.
- Nie lubię cię - powiedziała cicho.
- Powiedz to patrząc mi prosto w oczy, powiedz że mnie nie lubisz, powiedz że piątkowy pocałunek nic dla ciebie nie znaczył. Powiedz to Delilah, a zostawię cię w spokoju - pozostała cicho unikając kontaktu wzrokowego. - Powiedz to kurwa!
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo ją lubię.
- Lubię cię, okej? Bardzo cię lubię i fakt, że mnie nienawidzisz, a prawdopodobnie tak jest, zabija mnie. Lubię cię, lubię cię, lubię cię. Powiedzieć ci kiedy ostatni raz byłem zakochany? Prawdopodobnie w piątej klasie. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ale staram się. Gdy jestem blisko ciebie zaczynam się denerwować i nie wiem co robić. Sprawiasz, że robię się nerwowy, wiesz? - jej załzawione oczy spotkały moje. Spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Bardzo mi przykro - ciągnąłem pozwalając aby emocje wzięły górę. To było prawie tak jakbym nie kontrolował tego co mówię. Wszystko co czułem po prostu wyrzuciłem z siebie i powiedziałem to.
- Skoro ci się podobam to dlaczego sypiasz z Trixie i prawie uprawiałeś seks z nią i to przede mną? Nie pomyślałeś, że poczułam się zraniona? - zapytała.
- N-nie wiem, nie myślałem o tym, bo nawet nie byliśmy na randce. N-nie wiem, okej? Jak powiedziałem, nie myślałem o tym - urwałem chowając obie ręce do kieszeni. - Przepraszam - przeprosiłem szczerze patrząc w jej oczy. Tym razem było mi serio przykro.
- Delilah przepraszałem cię dużo razy w tamtym tygodniu. Przyznaję, że zmieniłaś mnie w dobry sposób i lubię tą zmianę. Pomagasz mi stać się lepszym człowiekiem i doceniam to. Wiem, że mnie bardzo nienawidzisz, ale chcę tylko powiedzieć, że cię lubię i zachowałem się jak fiut w piątek, bo nie powiedziałem ci co naprawdę czułem. Byłem zdezorientowany, ale teraz wiem, że to nie jest błaha rzecz i naprawdę mi się podobasz - powiedziałem będąc pewny każdego słowa, które powiedziałem bo chciałem, żeby mi uwierzyła i chciałem jej udowodnić, że naprawdę dużo dla mnie znaczy.
- Dużo razy mnie zraniłeś Justin. Ale wiesz co jest do bani? Bez względu na to ile razy mnie zraniłeś, nadal cie lubię. Bez względu na to jak bardzo zmieniłeś moje życie w piekło, nadal cię lubię - łzy zaczęły spływać po jej twarzy, pochyliła głowę zaciskając usta. - Tym razem nie jestem pewna czy zasługujesz na kolejną szansę.
- Kochanie - powiedziałem uspokajająco owijając ramiona wokół jej talii. Zaczęła szlochać w moje ramię. Czułem jak moja koszula robiła się mokra od jej łez, ale nie obchodziło mnie to. Potarłem jej plecy, kiedy objęła mój tors zaciskając palce na mojej koszulce. Jej sweter zsunął się z ramienia ukazując kawałek nagiej skóry. Odsunąłem się trochę i złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.
- Tym razem ci to udowodnię. Obiecuję, że cię nie zawiodę
____________
Gdy komentujecie podpisujcie się nazwami z Twittera :)

piątek, 4 kwietnia 2014

XII. Can we just fucking talk about this and get it over with?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Justin Bieber

Patrzyłem jak biegła, stałem tam nieruchomo przez kilka sekund, w końcu zdecydowałem się biec za nią.
- Delilah! - krzyknąłem kiedy ją doganiałem, ale ona nawet się nie obejrzała.
- Justin! - pani Williams znalazła się obok mnie z uśmiechem na twarzy. - Justin, kochanie byłeś niesamowity!
- Dziękuję pani Williams - lekko się uśmiechnąłem, widziałem Delilah stojącą przy garderobie, rozmawiała z Ericiem Adamsem, pieprzonym angielsko-matematycznym maniakiem. Przytulił ją, a ona dała mu buziaka w policzek.
- Naprawdę jestem z ciebie dumna i wiem...
-Pani Williams, chciałbym z panią porozmawiać, ale muszę iść spotkać się z kimś w tej chwili, to ważne. Ale naprawdę to doceniam - powiedziałem przytulając ją i minąłem ją. - Oh i cieszę się, że podobała ci się moja gra - uśmiechnąłem się do niej, a ona po prostu stała uśmiechnięta niezręcznie machając na do widzenia.
Kiedy zbliżałem się do Delilah i Erica postanowiłem podsłuchać ich rozmowy. Tak jestem zazdrosny i nie wiem dlaczego. Wiem, że tak nie powinno być, bo po pierwsze jestem gorący i lepszy, po drugie on jest debilem, po trzecie wiem, że Delilah nie leci na takich facetów jak on. Przynajmniej mam nadzieję, że nie.
Schowałem się za ścianą i przycisnąłem do niej plecami uważnie słuchając ich rozmowę. - Wyglądasz, wow. Nie potrafię wyrazić słowami jak pięknie dziś wyglądasz. - wywróciłem oczami na jego nieudane komplementy. Ładnie? Ona wyglądała pięknie, bezbłędnie, wspaniale, absolutnie wspaniale i oszałamiająco. Ładnie nie wystarczy.
- Eric to słodkie, dziękuję. Podobało ci się przedstawienie? - zapytała.
- Tak, bardzo mi się podobało, ale pani Williams mogłaby wybrać lepszego głównego bohatera. Może kogoś takiego jak mnie - zaśmiał się wywołując chichot u Delilah.
- Jestem pewna, że doskonale byś pasował - powiedziała śmiejąc się. Nie jestem pewny czy mówiła poważnie. Frajer w okularach, mający ciało które jest cieńsze niż kij, na pewno nie byłby lepszym księciem Drewem Morrisem. Chciałbym dokładnie wiedzieć, co kurwa Delilah robi prawiąc nieprawdziwe komplementy.
- Hej, zaraz wracam, muszę tylko iść po coś do samochodu - powiedział Eric.
- Okej, tylko zapukaj do drzwi, zobaczymy się później. Pa - powiedziała i wtedy usłyszałem zamykanie drzwi od garderoby i zobaczyłem cień Erica. Cholera musiałem wyglądać naturalnie.
Wycofałem się trochę, więc wydawało się jakbym szedł, wyjąłem telefon i widziałem go kątem oka, że był coraz bliżej mnie. Szedłem prosto i prawie wpadł na mnie.
- Oh, hej Bieber, co ty tu robisz? - zapytał marszcząc brwi.
- Nie twój pieprzony interes - splunąłem skręcając w lewo w kierunku korytarza w którym była garderoba Delilah.
- Świetnie się spisałeś - powiedział, ale go zignorowałem.
Zatrzymałem się przed drzwiami garderoby Delilah i zapukałem.
- Chwileczkę - krzyknęła, a ja schowałem ręce w kieszenie. Kurwa, znowu się denerwuję.
Drzwi lekko się otworzyły ukazując ją, jak zawsze wyglądała idealnie. Jak tylko mnie zobaczyła natychmiast zatrzasnęła drzwi, zanim zdążyłem otworzyć usta.
- Daj spokój, Delilah, otwórz te cholerne drzwi. Musimy porozmawiać, proszę - uderzyłem w drzwi kilka razy i oparłem na nich głowę. - Delilah, proszę - uderzyłem pięścią. - Delilah, otwórz te jebane drzwi do cholery...
Drzwi otworzyły się a ona stanęła w nich opierając się jednym biodrem o framugę ze skrzyżowanymi rękami.
- Proszę, możemy porozmawiać? - zapytałem tym razem delikatnym głosem.
- Po tym jak na mnie krzyczałeś i przeklinałeś naprawdę uważasz, że chcę z tobą rozmawiać? - zmarszczyła brwi.
Wypuściłem powietrze w ust i przejechałem palcami po włosach ciągnąc za końcówki. Ona po prostu stała patrząc na mnie bez żadnych emocji. Musiałem z nią porozmawiać i wszystko naprawić. Nie mogłem już znieść tego, że jest na mnie wściekła. Chciałem żeby znowu wszystko było w porządku między nami, więc złapałem ją za rękę i pociągnąłem za mną.
- Justin, puszczaj! - Krzyczała kiedy wyciągnąłem ją z garderoby. - Justin, to boli - próbowała się wydostać z mojego uścisku, ale nie mogła. Prowadziłem nas do innej sali na końcu korytarza, gdzie moglibyśmy porozmawiać na osobności. Otworzyłem drzwi i pozwoliłem jej wejść pierwszej. Jest upartą dziewczyną i próbowała się wycofać, ale skończyło się na tym, że i tak weszła. Zamknąłem drzwi i zapaliłem światło.
Rozejrzeliśmy się i zauważyłem, że byliśmy w sali muzycznej zważywszy na instrumenty stojące wokół nas. Po rozejrzeniu się po sali jej oczy znowu spotkały się z moimi. Starała się dotknąć klamki, ale szybko oparłem się plecami od drzwi.
- Nie chcę z tobą rozmawiać więc pozwól mi wyjść! - krzyknęła wściekła, jej policzki poczerwieniały z gniewu. Wiedziałem, że była na mnie zła, ale nie zamierzałem pozwolić jej odejść dopóki nie rozwiążemy naszego problemu.
- Musimy o tym porozmawiać, Delilah. Przestań uciekać od problemów. Czy możemy o tym do cholery porozmawiać i mieć to za sobą? - zapytałem, a ona pokręciła głową. - Dobrze, więc będziemy tu siedzieć dopóki nie zdecydujesz się ze mną rozmawiać.
- Nie chcę z tobą rozmawiać więc niech to się przedostanie przez twoją wielką głowę. Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chcę z tobą rozmawiać - powtórzyła wskazując palcem na mnie. Odsunąłem jej rękę i zrobiłem krok do przodu w jej kierunku.
- Jaki jest twój jebany problem? - zapytałem rozgniewanym tonem. Nienawidziłem kiedy dziewczyny nie mogły tego z siebie wyrzucić i po prostu powiedzieć.
- Mój problem? Ty jesteś moim problemem! Moim problemem jest Justin! Uważasz, że w porządku jest zaprosić mnie na obiad, potem udawać przed Trixie i praktycznie uprawiać z nią seks przede mną, a następnego dnia być całym sobą na boisku? Dowiedziałam się, że spałeś z nią, więc dlatego się spóźniłeś. Następnie zachowujesz się jakby nic się nie stało i masz tyle odwagi by pocałować mnie na scenie. Postradałeś zmysły, Justin? Jesteś nienormalny?! - krzyczała patrząc na mnie ze łzami w oczach, jej usta zaczęły drżeć. Nie chciałem nic oprócz trzymania ją w ramionach w tym momencie.
- Myślałam, że się zmieniłeś Justin, naprawdę. Myliłam się, wróciłeś do starego siebie. Powoli się zmieniałeś i muszę przyznać, że zaczęłam coś do ciebie czuć. Myślałam, że mnie lubisz i właśnie to sprawiło, że coś do ciebie poczułam. Sposób w jaki mnie chroniłeś, gdy działo się coś złego, sposób w jaki mnie rozśmieszałeś, sposób w jaki sprawiałeś że czułam się piękna, sposób w jaki poprawiałeś mi humor kiedy byłam zmartwiona. Myślałam, że ty też coś do mnie poczułeś, ale znowu źle myślałam - pozwoliła wypływać łzom z oczu. Zatrzymała wzrok na mnie kiedy starała się oddychać. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co.
- Boże, jestem taka głupia - jęknęła odwracając się ode mnie. Pociągnęła nosem i otarła łzy. Obserwowałem jej drobną postać, która zaczęła się trząść. Jej ramiona podnosiły się w górę i opadały do dołu, wiedziałem że stara się zatrzymać łzy, ale nie udało się jej bo zaczęła szlochać.
Ona coś do mnie poczuła i zaczynała się przywiązywać, ale spierdoliłem to, jak zawsze. Bycie pierdolonym idiotą, którym jestem zawsze niszczy i kogoś rani.
- Delilah - cicho wypowiedziałem jej imię i podszedłem do niej owijając ramiona wokół jej małej talii. Odepchnęła je i odsunęła się ode mnie.
- Przepraszam
Odwróciła się i pokręciła głową.
- Nie Justin. Przepraszam nie wystarczy - przeszła obok mnie, cicho szlochając. Odwróciłem się i patrzyłem jak obraca klamkę aby otworzyć drzwi. Wyszła i zamknęła za sobą drzwi z głośnym hukiem, który lekko mną wstrząsnął. Podszedłem do biurka i położyłem na nim dłonie spuszczając głowę w dół.
Powinienem coś powiedzieć, powiedzieć co czułem. Ale nie mogłem ponieważ nie wiedziałem co tak naprawdę do niej czułem. Jestem zdezorientowany i po prostu nie jestem przyzwyczajonych do takich rzeczy. Zazwyczaj sypiam z dziewczyną bez zobowiązań. Teraz jest inaczej, nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją. Porozmawiajmy o Delilah. Zastraszałem ją przez całe cztery lata i jeśli myślałeś, że nie może być gorzej, musiałem wszystko zniszczyć i ją zranić.
Dopadało mnie poczucie winy, kiedy widziałem jak płakała przede mną i odeszła szlochając. Zraniłem ją jeszcze bardziej niż wcześniej. Absolutnie nic mi nie zrobiła. Nie ma ani jednej złej rzeczy, którą mi zrobiła przez te kilka tygodni spędzonych razem.
W rzeczywistości to cały czas się uśmiechała. Podobało mi się przebywanie z nią i podobało mi się jak uroczo wygląda, kiedy jest skupiona na swojej pracy domowej, a ja gram w gry.
Facet, który ma duże ego i naprawdę ogromną dumę, tym razem nie ma wątpliwości co do tego, że to była jego wina.

_________

O mój boże, mamy 11 tys wyświetleń! Dziękujemy Wam bardzo, jesteście wspaniali!

Rozdział dzisiaj miał być wcześniej, ale oczywiście wszystko zawaliłam, ugh. W każdym razie przepraszam i obiecuję, że już nigdy nie zostawię niczego na później, hah / @fuckrbiebrs